24.

680 35 2
                                    

Otworzyłam oczy, głośno ziewając. Czułam się tak, jakbym nie spała z tydzień. W sumie nie dziwię się zbytnio mojego aktualnego stanu. Do czwartej plotkowałam z dziewczynami.

- Która jest godzina? - mruknęła zaspana Blace.

- Nie wiem, ale daj mi spać - Holiday przykryła się kocem.

- Dziesiąta piętnaście... - spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

- O kurza noga, spóźniłyśmy się do szkoły! - krzyknęła Blace.

- Wyluzuj... To tylko jeden dzień - zachichotała Hols.

I choć wiedziałam, że mogę jeszcze spać, postanowiłam poczłapać się do kuchni. Na szczęście wczoraj Luke przywiózł mi kule, po moich licznych prośbach, i takim sposobem mogłam sama sobie poradzić.

Gdy już znalazłam się w owym pomieszczeniu, postanowiłam przygotować jedzenie dla mojego pupila. Z wielkim trudem sięgnęłam pojemnik z karmą, który był na jednej z wysokich pułek. Na szczęście udało mi się i odniosłam żadnych kontuzji! Brawa dla mnie! X kurwa D.

- Rusty! - zawołałam mojego psiaka, kładąc miskę przy jego legowisku, na którym praktycznie nie spał. Wolał moje wygodne łóżko lub kanapę w salonie. Chociaż dzisiaj muszę przyznać, że ani w sypialni, ani na sofie go nie było. Pewnie znów się gdzieś pałętał. - Gdzie ty tak mi znikasz? - zaśmiałam się, głaszcząc go.

Po chwili jednak zwierzątko zaczęło jeść, więc sama postanowiłam coś przekąsić i przy okazji przygotować jedzenie dla Blace i Holiday.

Nie miałam wielkiego manewru do popisu, ze względu na stan mojej kostki, dlatego postawiłam na zwykłą i prostą w zrobieniu - jajecznicę.

- O nie... Znowu pokonywać te schody... - westchnęłam. Śniadanie było już gotowe i jakoś trzeba zawołać na nie laski.

Wspinając się po stopniach, zaczęłam zastanawiać się, czemu Hemmo mnie nie obudził i sam poszedł do szkoły. To nie było w jego stylu. A zresztą co się nim przejmuje?

- Ja pierdole... - ktoś znikąd otworzył drzwi tuż przed moim nosem. Zachwiałam się lekko, jednak zdążyłam złapać ręką barierki.

- Uważaj trochę... - burknęłam zdziwiona. Sprawa chłopaka została wyjaśniona. Wygladało na to, że zwyczajnie zaspał...

- Przepraszam, nic ci nie jest?! - od razu z zaspanego stał się zmartwiony.

- Wszystko gra, ale niewiele brakowało. Nie dość, że na męczyłam się wchodząc, to jeszcze ty... - rzekłam.

- Jeszcze raz sorry. Poza tym, co robiłaś sama na dole?! To niebezpiecznie - powiedział.

- Niebezpieczne powiadasz? - prychnęłam. - Ktoś musiał zrobić śniadanie.

- Po co kupowałem te kule... - szepnął jakby do siebie. - Wystarczyło mnie zawołać - dodał głośniej.

- Myślałam, że jesteś w budzie - wzruszyłam ramionami, człapiąc do sypialni.

- Nie pojechałbym bez ciebie. Zaspałem - wytłumaczył, w między czasie ziewając. Zerknęłam na jego twarz, od razu przypominając sobie wczorajszą sytuację. Gapiłam się chyba odrobinę za długo na jego usta, więc szybko przeniosłam wzrok na inny punkt zaczepienia.

- Taaa... - złapałam za klamkę.

- Widziałem... Nadal mam ochotę na więcej - spojrzałam wymownie na moje wargi, sam przelizując swoje. Szybko cmoknął mnie i mrugnął do mnie. - Blace, Hols! Śniadanie!

Nie zdążyłam zareagować, a już byłam na rękach u blondyna, niosącego mnie na dół. Postawił, a w zasadzie posadził mnie dopiero na blacie.

- Szkoda, że nie jesteśmy sami - złapał mnie za uda.

- Co jest dobrego? - nagle do kuchni wszedły moje przyjaciółki.

- Jajecznica. Sumie zrobiła - powiedział Luke, udając, że sięga po solniczkę, znajdującą się akurat nad moją głową. Skurczybyk to zaplanował...

- Ooo! Mniam! - dziewczyny nic nie zauważyły podejrzanego, rzucając się na jedzenie.

- Proszę - położył na stół sól i chleb. Następnie podał mi talerz z jedzeniem.

- Dzięki - ledwo wydusiłam z siebie i zaczęłam jeść, jednak było to dla mnie szczególnie trudne zadanie, wiedząc jak przygląda mi się blondyn.

- Summer, my będziemy się zbierać - od stołu wstały dziewczyny. Chciałam zaprotestować, ale uprzedził mnie Hemmo.

- Jasne, idźcie. Przypilnuję jej - moje przyjaciółki skinęły głowami i udały się na górę po swoje rzeczy. - Jednak uda nam się być we dwoje - spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. Dupek.

- Naprawdę musicie iść? - niemal błagalnie wydusiłam, patrząc jak ubierają tenisówki.

- Niestety... Poza tym nie będziemy wam przeszkadzać. Pa! - szybko cmoknęły mnie w poliko i opuściły mieszkanie.

- To co robimy? - Luke stanął pomiędzy moimi nogami i zaczął całować. Jak zaczarowana oddawałam pieszczotę. Wiedziałam, że DOBROWOLNIE się mu oddaję. Czy chciałam to zrobić? Zresztą to tylko całus.

Złapałam za końcówki jego włosów i lekko je ciągnęłam. Chłopak jęknął raz, drugi i już nie przestawał.

Całowaliśmy się zachłannie, a ja czułam jak jego kolega zaczyna twardnieć. Sama chciałam więcej.

- Jeśli nie przestaniemy teraz, to potem się nie powtrzymam - szepnął. Spojrzał na mnie, czekając na sprzeciw. Ja tylko na znak, iż nie chcę by przerywał, ściągnęłam jego koszulkę.

- I to mi się podoba... - przelizał swoje wargi. A chuj, że będę tego żałować. Chcę tego, tu i teraz...

D.U.P.E.K. | L. H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz