5

3.5K 186 24
                                    

Hermiona była zszokowana. Draco zachowywał się jak... nie Draco. Był miły, używał słów takich jak "proszę" i "dziękuję", uśmiechał się promiennie i pomagał jej rodzicom na każdym kroku. Rodzicom, bo na nią rzadko kiedy w ogóle spojrzał. Państwo Granger bardzo go polubili i powoli zaczęli traktować go jak własnego syna, którego nigdy nie mieli. No tak... Malfoy był czarujący. Dopóki nie został z dziewczyną sam na sam. Wtedy stawał się dawnym, ironicznym arystokratą. Hermiona nie wiedziała co ma zrobić. Do końca ferii zostało jeszcze dziesięć dni. Co jeśli Malfoy planuje jakiś podstęp? Co jeśli skrzywdzi jej rodziców? Musiała coś wymyślić.
-Mamo, dostałam list od ciotki Lisy. Zaprasza was do siebie na parę dni.-oznajmiła dziewczyna pewnego poranka przy śniadaniu. Oczywiście jej rodzice dostali zaproszenie od krewnej, jednak to Hermiona wymyśliła całe spotkanie i pierwsza do niej napisała.
-Jak to? Przecież są święta-odparła zdumiona pani Granger.
-No i właśnie dlatego, chce się z wami spotkać. Odpoczynek w jej górskiej chatce dobrze wam zrobi-mówiła dziewczyna bardzo przekonująco. Malfoy spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
-Tak... chciałabym pojechać... dawno się nie widziałyśmy. Ale co z wami?-spytała troskliwie mama Hermiony spoglądając na swoją córkę i Dracona-nie zostawię was przecież samych. Możecie jechać z nami...
-Nie!-krzyknęła dziewczyna. Po chwili jednak się opanowała i dodała- poradzimy sobie. W świecie czarodziejów jesteśmy już dorośli... Poza tym sama wiesz ile mam, to znaczy, mamy nauki...-dziewczyna nie mogła pozwolić by rodzice zabrali ze sobą chłopaka. To mogłoby okazać się niebezpieczne.
-Co o tym sądzisz?-spytała niepewnie pani Granger zwracając się do swojego męża.
-Myślę, że to dobry pomysł. Dawno nigdzie sami nie wyjeżdżaliśmy...-odparł mężczyzna. Hermiona momentalnie się uśmiechnęła.
-No to świetnie! Wszystko ustalone. Za godzinę macie samolot! Pośpieszcie się.-powiedziała dziewczyna z entuzjazmem.
-Jak to?! Zarezerwowałaś samolot bez naszej zgody?! Hermiono tyle razy ci mówiłam...
-Mamo, czy to ma teraz jakieś znaczenie...? Yyy... a tak w ogóle, to już was spakowałam...-powiedziała nieśmiało po czym machnęła różdżką.
-Accio bagaże rodziców- powiedziała, tym samym przywołując z piętra domu dwie czarne walizki. Podała rodzicom płaszcze i bilety- to... do zobaczenia... bawcie się dobrze-uśmiechnęła się niepewnie, po czym uściskała obojga rodziców.
Państwo Granger westchnęli głęboko.
-Dobrze, tylko mam nadzieję, że nie ma w tym żadnego podstępu. Wy też się bawcie dobrze. Chociaż...może nie za dobrze...- tu ojciec Hermiony spojrzał na Dracona i uśmiechnął się pod nosem.
-Miło było cię poznać, Draco-dodała mama dziewczyny, po czym pocałowała chłopaka. Ten lekko drgnął, jednak nie dał wyczytać z siebie żadnych emocji.- uważajcie na siebie.
Pan Granger wziął walizki i złapał swoją żonę za rękę. Następnie razem, wyszli na ośnieżone podwórko, zamykając za sobą drewniane drzwi domu. Draco i Hermiona przez chwilę wpatrywali się w nie z osłupieniem. Dziewczynę zaczęły nabierać wątpliwości. Czy to było konieczne? Chłopak zachowywał się normalnie... czy oby na pewno sprawiał dla kogo kogokolwiek zagrożenie...? Tak. Przecież już dawno upewniła się że jego zachowanie w stosunku do jej rodziców to tylko głupia, fałszywa gra aktorska.
Stali tak rozmyślając przez chwilę. W końcu chłopak zabrał głos.
-Czemu to zrobiłaś, Granger?-w jego głosie nie było żalu czy złości. Jedynie... zaciekawienie?
-Bo ci nie ufam, Malfoy.-odpowiedziała pewnym, spokojnym głosem.
-Ale ja... możesz mi ufać-powiedział głośno, marszcząc przy tym swoje jasne brwi-co ja takiego zrobiłem?
-Jesteś dla nich podejrzanie miły Malfoy. Oto co zrobiłeś.
-Kobiety... nie miły... źle. Miły... też źle! Zdecyduj się Granger bo nie umiem być czymś pośrednim.
-"Ja nie udaję złego gościa. Ja jestem złym gościem"- z przekąsem zacytowała go Hermiona, idealnie naśladując jego głos-co tu robisz Malfoy?, przyznaj się.
-Och nic. Do tej pory spędzałem z wami święta wcielając mój iście szatański plan w życie, ale teraz...-powiedział ironicznym głosem.
-Jaki plan?
-Wiesz co to jest sarkazm, Granger? Poza tym wydaję mi się że gdybym ci powiedział, nie byłby już szatański...
-Och daj spokój, Malfoy! Co ty kombinujesz?
-Nic Granger, nic nie kombinuję. Jedyny mój plan to siedzieć tu nażreć się a następnie wrócić do szkoły.
-Stać cię na więcej... nawet jeśli to czemu jesteś miły?
-Nie wiem czy zauważyłaś, ale dla ciebie nie jestem miły.
-Czemu jesteś miły dla moich rodziców?!
-Nie no to jest śmieszne!-mówiąc to odwrócił się i powolnym krokiem poszedł po schodach do swojego tymczasowego pokoju. Co miał powiedzieć? Że polubił tych ludzi?! Żeby jego reputacja osiągnęła punkt krytyczny...? Nie mógł dopuścić, by dziewczyna dowiedziała się że on mógłby kogoś polubić. A jej rodziców darzył niezwykłą sympatią. Byli dokładnie tacy jak zawsze marzył by byli jego rodzice. Hermiony jednak nie był wstanie polubić. Chociaż w sumie... lubił się z nią kłócić. Tylko z nią, kłótnia była na poziomie. Ale, czy tylko to w niej lubi...?
Usiadł na łóżku. Rozejrzał się po ścianach. Znajdował się w małym, pokoju gościnnym domu Grangerów.
Zdecydowanie różnił się on od jego własnego pokoju. Mimo to Malfoy bardzo go lubił. Był zdecydowanie bardziej przytulny.
Na zielonych ścianach odcieniu groszku, wisiały najróżniejsze zdjęcia i obrazki. Naprzeciw łóżka znajdowało się duże okno z czarnymi ramami. Widok z niego był z pewnością dużo lepszy niż ten z okna w dworze Malfoy'ów. Za czystą szybą rosły wysokie drzewa. Gałęzie były przykryte pod cienką pierzyną śniegu.
Na jednej z nich, zawieszona była mała, drewniana huśtawka. Blondyn uśmiechnął się pod nosem. Zapewne należała ona do Hermiony. Wyobraził sobie gryffonkę jako małą, kasztanowłosą dziewczynkę z szerokim uśmiechem na twarzy. On nie miał takich wspomnień...
Pogrążony w myślach Draco nie usłyszał jak wchodzi ona do jego pokoju. Oparła się o futrynę drzwi i z założonymi rękami patrzyła się na niego od dobrych paru minut.
-Co Malfoy, nie stać cię na okna w domu?-spytała w końcu roześmiana. Nie spodziewała się że zobaczy chłopaka w takim stanie. Blondyn odwrócił się i spojrzał na nią z politowaniem. Dziewczyna zarumieniła się lekko. Jej komentarz nie był wyszukany. Malfoya było stać na wszystko.
-Yyy to znaczy... Ładny widok, nie?-momentalnie zmieniła temat.
-Yyy tak...-odpowiedział patrząc się na dziewczynę lekko zdziwiony-Granger, czy ty się rumienisz?
-Nie, skądże!-mówiąc to potarła policzki-skąd ci to w ogóle przyszło do głowy...?
-Rumienisz się Granger.-oświadczył dobitnie z uśmiechem na twarzy. Po chwili obrzucił ją wzrokiem i jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju. Hermiona uniosła brwi w geście zdziwienia i odwróciła się za nim.
-Yyy... Malfoy? Gdzie ty idziesz?
-Ulepić bałwana.
Hermiona wytrzeszczyła oczy i spojrzała na niego jak na wariata.
-Żartujesz sobie-nie było to nawet pytanie, a krótkie stwierdzenie.
-A to niby czemu?-Draco z początku żartował, ale kiedy okazało się, że jest tak przewidywalny, obrał inną taktykę. Czas było namieszać w życiu gryffonki. Sam jeszcze nie wiedział co to znaczy, ale z pewnością zamierzał zrobić coś szalonego.
-Ach tak?! To idę z tobą. -Oświadczyła Hermiona i zaczęła kierować się do wyjścia.
-Skoro chcesz... Granger.
Wyszli przeciskając się przez drzwi z wielkim trudem. Żadne z nich nie pomyślało bowiem, że można przepuścić przez nie drugą osobę. Nie darowali sobie wtedy obelg i wyzwisk. Stanęli w pięknym ogrodzie państwa Grangerów.
-No... to zaczynamy-oznajmił Draco po chwili milczenia. Poszedł przed siebie. Zatrzymał się pomiędzy ośnieżonym drzewkiem a niskim, drewnianym płotem. Schylił się by nabrać trochę śniegu mówiąc przy okazji, że to miejsce będzie idealne do lepienia bałwana. Nagle jednak przerwał, bo oberwał w głowę czymś
zimnym i twardym.
-Granger, naprawdę jesteś tak głupia, by rzucać we MNIE śnieżką?-spytał lekko poirytowany.
-Nie sądzę by to miejsce było dobre, Malfoy- odparła, zupełnie ignorując zdenerwowanie chłopaka-sam spójrz, przecież tu....-nie dokończyła, bo tym razem ona dostała śniegiem w twarz.
-Czy ty musisz być we wszystkim najmądrzejsza Granger?!-krzyknął lekko rozbawiony. Kiedy wypowiadał te słowa, Hermiona zdążyła rzucić w niego jeszcze parę śnieżnych kul-przesadziłaś-oznajmił, po czym zaczął ją gonić. Hermiona wybuchła perlistym śmiechem, a następnie zaczęła uciekać ile sił w nogach. Ogród miał dość dużą powierzchnię, więc miała gdzie biec. Chłopak okazał się jednak szybszy. Treningi Quiddicha wyraźnie zwiększyły jego kondycję. Był silny i wysportowany. Do tego ojciec od dawna przygotowywał go do bycia śmierciożercą. W tym zawodzie liczyła się szybkość, zwinność, spryt, siła no i umiejętności magiczne. Draco spełniał każde z tych kryteriów. Rzucił się na dziewczynę od tyłu, tym samym powalając ją na ziemię. Sam stał i zaśmiewał się nad leżącą gryffonką. Po chwili zgiął się w pół ze śmiechu, znacznie nachylając się nad dziewczyną. Ta od razu wykorzystała sytuację. Podniosła nogę i podcięła ślizgona. Teraz i
on leżał na śniegu, do tego z bardzo głupią miną. Wpatrywali się w niebo, z którego spadały płatki śniegu. Leżeli blisko siebie, a ich dłonie niemal się stykały. Odwrócili głowy na boki spoglądając sobie prosto w oczy. Draco spojrzał w wesołe, czekoladowe tęczówki Hermiony. Na jej twarzy gościł szeroki, promienny uśmiech.
-Nienawidzę cię Granger-mruknął, odpowiadając tym samym gestem.
-Tak, wiem... ja ciebie też Malfoy...-powiedziała dziewczyna nie zmieniając wyrazu twarzy. Brzmiało to jak zupełnie inne wyznanie. Mimo to, obydwoje byli przekonani o swoich uczuciach. Nienawidzili się z całego serca. Chyba...

The Magic World - Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz