Hermiona siedziała na granatowej sofie w salonie. Był grudniowy wieczór. Z nogami podciągniętymi pod brodę wpatrywała się w tańczące płomienie kominka. W ręce trzymała kubek gorącego kakao. Miała rozpuszczone, poukładane w nieładzie włosy i za dużą czarną koszulkę sięgającą do pół uda. Rozmyślała o wydarzeniach poprzedniego dnia. Malfoy zachowywał się wtedy niezwykle. Był miły i... z trudem, ale musiała przyznać, że świetnie się z nim bawiła. Draco stał się na chwilę jak przyjaciel, nie jak wróg. Okazał prawdziwe oblicze. Oczywiście dalej był ironiczny, a jego złośliwe uwagi wyprowadzały Hermionę z równowagi, ale był inny. Żartował sobie, nie chciał sprawiać jej przykrości. Chyba... Poza tym to pewnie tymczasowa sytuacja. Tylko wrócą do szkoły, a on stanie się tym samym, okropnym, wrednym, skretyniałym, aroganckim, cynicznym, idiotą Malfoy'em. Na pewno. Nigdy nie uwierzyłaby że zmienił się na zawsze. Mimo wszystko, postanowiła, że skorzysta z jego dobrego humoru i spróbuję go podtrzymać jak najdłużej. Zdecydowanie wolała go takiego jakim był na chwilę obecną. Miała jedynie nadzieję, że chłopak nic nie knuł i nie będzie żałowała swojej decyzji. Rozważała wszystkie za i przeciw tymczasowego sojuszu z ślizgonem, kiedy usiadł obok niej na kanapie. Przez chwilę patrzyli na siebie z zaciekawieniem. Później, blondy zabrał jej kubek kakao i upił z niego znaczną zawartość. Potem, kiedy nacieszył się widokiem zszokowanej dziewczyny, wsadził go jej z powrotem w ręce jakby nic się nie stało.
-Nie boisz się, że ubrudzisz się szlamem..?-ledwo wydobyła z siebie te słowa.
-Czyżbyś sądziła, że może mi coś zaszkodzić?- spytał usatysfakcjonowany reakcją gryffonki. Właśnie o to mu chodziło-piękny dziś wieczór...
Hermiona zignorowała te słowa, nie bardzo wiedząc co ślizgon sugeruję.
-Yhym-odchrząknął- piękny dziś wieczór!- krzyknął, machając jej ręką przed twarzą.
-No i ?-spytała ostrożnie dziewczyna. Nie lubiła sytuacji, w których nie umiała go rozgryźć.
-Zróbmy coś.
-Słucham?!-niemal krzyknęła krztusząc się kakao.
-Miałem na myśli. Chodźmy na miasto, przejdźmy się, wypijmy kawę i tak dalej...-westchnął lekko zażenowany chłopak.
-Wiesz... w sumie, to jest takie miejsce...
-Jakie?
-Nawiedzony dom-odparła jakby to było oczywiste-już dawno obiecałam sobie, że go zwiedzę i sprawdzę, czy rzeczywiście taki jest.
-Granger, nawiedzony dom, w mugolskim mieście? Wątpię...
-Doprawdy Malfoy. Jest coś w co nie wątpisz?
-Moja uroda.
Dziewczyna prychnęła. Nie mogła inaczej tego skomentować, bo chłopak rzeczywiście był bardzo przystojny. Zabiłaby się jednak gdyby miała przyznać mu rację.
-Idziemy?-spytała, oczekując zdecydowanej odpowiedzi.
-Idziemy-odparł ślizgon z chytrym uśmiechem na twarzy.
Hermiona szybko pobiegła się przebrać, a on w tym czasie zaczął karcić się w duchu za swoje czyny.
Moja reputacja właśnie osiągnęła punkt krytyczny-stwierdził, po czym przejechał ręką po twarzy.
Po chwili obydwoje byli już gotowi i wyszli na ośnieżone podwórko. I tym razem przepychali się w drzwiach. Hermiona lekkim szarpnięciem otworzyła ciemną, drewnianą furtkę i razem z Draconem wyszła na ulicę. Szli dobre kilkanaście minut, zanim znaleźli się przed rzekomo zwanym nawiedzonym domem.
Obydwoje unieśli głowy w górę przyglądając się dziurom w dachu i poodrywanym, drewnianym, ściennym belką. Draco wzruszył ramionami i zaczął się kierować do czegoś co bardziej zasługiwało na miano ruiny niż domu. Gryffonka podążyła za nim bez żadnego wahania. Była bardzo odważna, a ze swoim przyjacielem Harry'm, przeżyła straszniejsze przygody.
Blondyn przywołał ją do siebie ręką, po czym kiwnął głową pokazując jakiś przedmiot w ciemności. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni swojego płaszcza różdżkę.
-Lumos-mruknęła, oświetlając wielką, drewnianą tablicę wiszącą nad wejściem domu. Wzdrygnęła się na widok napisu "ŻYWY STĄD NIE WRÓCISZ" na dodatek wypisany krwią. Draco tylko uśmiechnął się z pogardą i powiedział szeptem:
-Żałosne, to ma być niby straszne?
-Czemu więc mówisz szeptem?-spytała Hermiona tym samym tonem z podejrzliwym uśmiechem na twarzy.
-Idziemy-zarządził Malfoy, ciągnąc dziewczynę za rękę. Pchnął dziurawe drzwi, które otworzyły się z przeraźliwym skrzypnięciem- rodem z mugolskich horrorów-zauważył po chwili.
Hermiona spojrzała na niego zdziwiona. "Od kiedy to Malfoy ogląda mugolskie filmy?''. Otrząsając się z szoku rozejrzała się po wnętrzu domu. Znajdowała się w starym przedpokoju. Na ścianach wymalowane flamastrami były podpisy najróżniejszych mugoli.
- Po co oni to robili?-spytał po chwili chłopak-to jakaś tradycja?
-Później ci powiem-zapewniła go Hermiona-zobacz!-wskazała na zwiszającą z sufitu pętlę-ktoś tu się musiał powiesić...
-To to jeszcze nic-powiedział zadowolony chłopak-co sądzisz o tym?-wskazał na zakrwawioną siekierę leżącą w rogu pokoju. Zdecydowanie był w swoim żywiole. Na narzędziach zbrodni znał się jak mało kto...
-Nie podniecaj się tak-momentalnie zgasiła go Hermiona-wychodzimy!
Chłopak zrobił oburzoną minę.
-Żartujesz sobie?! Dopiero weszliśmy!
-Jak chcesz, ja wychodzę-Hermiona nie bała się ,jednak była lekko zażenowana. Spodziewała się czegoś innego. Bardziej mrocznego... zamiast tego zobaczyła ruinę z bronią w środku-poczekam na ciebie.
-Wszyscy w mugolskich horrorach tak robią. Rozdzielają się, a potem obydwoje są martwi.
-Malfoy, daj spokój. Nie bierz na poważnie tych...
-Tak też mówią w horrorach-odparł dobitnie.
Dziewczyna zignorowała jednak jego bezpodstawne ostrzeżenia i wyszła z domu, głośno trzaskając drzwiami.
Draco uśmiechnął się. Sam w domu swoich marzeń... no może bez przesady. Mimo wszystko zafascynował się narzędziami, które mugole uważali za straszne i niebezpieczne. Nagle jego uwagę przykuły poniszczone schody z brakującymi stopniami. Już wiedział co zrobi...
Hermiona wyszła na ciemne podwórko. Rozejrzała się. Nikogo nie było w pobliżu. Była trochę zła na chłopaka, że pozwolił jej samej wyjść. Po chwili jednak, uzmysłowiła sobie, że myśli o Malfoy'u i po nim nie mogła się przecież spodziewać czegoś innego. Westchnęła po czym zaczęła przestępować z nogi na nogę, lekko się niecierpliwiąc. Mijały minuty,a chłopak nie wychodził z nawiedzonego domu.
-Malfoy! Wyłaź!-zawołała lekko się niepokojąc. Po chwili jednak się uspokoiła. Dom nie był nawiedzony. Widziała takie w hogwardzkiej bibliotece. Ten ani trochę takich nie przypominał. Chociaż..., przechyliła głowę na bok i uważniej przyjrzała się starej budowli. Jakby się uprzeć... nie było tylko duchów, wampirów,widem, wilkołaków, ani żadnych innych poczwar. Raczej by zobaczyła...raczej.
-Malfoy! Zmarzłam! Wychodź z tego przeklętego domu!-krzyknęła poirytowana. A co jeśli coś mu się stało? Wszystko przez nią. Po co ona go tu zaciągnęła?! Nie chciała by stała mu się krzywda...
-Wchodzę- szepnęła do siebie, popychając nienaoliwione drzwi. Delikatnie stawiała kroki starając się by podłoga jak najmniej skrzypiała pod jej ciężarem-Malfoy? To już nie jest śmieszne...-dziewczyna powoli zaczynała się bać. Bać, ale nie potworów, ani maszkar. Bała się, że chłopakowi coś się stało, że zostanie sama...-Jeśli to jeden z twoich żartów... przysięgam, że cię zabije-mówiąc to wyciągnęła różdżkę. Po dokładnym przebadaniu parteru, zaczęła kierować się w stronę spróchniałych schodów. Stawiając stopy na każdym ze stopni, zaciskała zęby w obawie, że konstrukcja nie wytrzyma i się zawali.
-Malfoy?- po raz ostatni spytała szeptem. Po chwili jednak się zdenerwowała. Miała dość tej głupiej zabawy-Mal...!-krzyknęła lecz czyjaś dłoń zatkała jej usta w pół słowa. Blondyn stał za jej plecami, przyciskając ją do piersi. Nie spuszczał z czegoś wzroku. Z wytrzeszczonymi oczami wpatrywał się w jakiś ciemny punkt na końcu pokoju. Hermiona stała z zapartym tchem. Miała wrażenie, że jej serce biło dziesięć razy szybciej. Nie miała pojęcia, czego tak przestraszył się chłopak, ale jego nastrój udzielił się także jej. Dała mu do zrozumienia, że będzie cicho. Ślizgon spuścił swoją rękę z jej ust i wskazał palcem na czarny kształt z każdym krokiem zbliżający się w ich stronę. Dziewczyna nie miała odwagi się ruszyć. Nagle ciemna postać wysunęła rękę i złapała ją za ramię. Kasztanowłosa gryffonka, wydała z siebie rozdzierający krzyk.
Nagle wszystko się urwało. Draco rozświetlił swoją różdżką ciemności. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Wyraźnie powstrzymywał się od śmiechu. Przed Hermioną stał wielki manekin okrytą czarną szatą.
-Co Granger, dobrze to wymyśliłem?-blondyn był z siebie bardzo zadowolony.
-Co...?! To ty?! Jak...? Jak to zrobiłeś?!-była wyraźnie zszokowana, a na jej twarzy wymalowane było przerażenie. Podeszła to chłopaka i zaczęła dźgać go palcem w pierś- Wystraszyłeś mnie! Jak mogłeś ty... martwiłam się o ciebie- te ostatnie słowa wypowiedziała szeptem. Chłopak jednak usłyszał wyznanie dziewczyny co sprawiło, że uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Słucham?-spytał kpiąco-Granger się o mnie martwiła?!
Hermiona momentalnie zmieniła wyraz twarzy. Zrobiła z siebie idiotkę, mówiąc mu takie rzeczy.
-Och przestań. Masz pojęcie ile kosztuję transport zwłok do Londynu...? Poza tym, zakład pogrzebowy jest już zamknięty. Co ja bym z tobą zrobiła?-spytała wymijająco.
Ten jednak tylko prychnął i zaczął schodzić po schodach. Hermiona szybko podbiegła do niego bojąc się zostać sama. Okazało się jednak, że schody nie są w stanie wytrzymać ciężaru dwóch osób naraz. Zawaliły się z dzikim łoskotem. Draco i Hermiona przez chwilę odgrzebywali się z góry desek, kurzu i kawałków czerwonego materiału którym niegdyś musiały być obite schody. Blondyn spojrzał na swoje dłonie. Pełno było w nich drzazg. Zrobił kwaśną minę i z bólem na twarzy zaczął je wyciągać, dalej siedząc na składowisku tego co przed chwilą było schodami. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego, po czym wybuchła śmiechem. Chłopak spojrzał na nią z wyrzutem, a w jego oczach kryła się ciekawość.
-Takie to śmieszne, Granger?-spytał w końcu z uniesionymi brwiami.
-Tak-odparła dalej się śmiejąc-powiedz mi proszę kto wpadł na ten głupi pomysł i powiedział żebyśmy tu przyszli?
Chłopak zrobił zażenowaną minę i odparł:
-Ty Granger.
Hermiona otworzyła buzię, uświadamiając sobie, że rzeczywiście był to jej pomysł. Już miała przygotowaną ripostę, gdy usłyszała dźwięk policyjnych syren.
-Chodź!-krzyknęła błyskawicznie podnosząc się z miejsca.
-Co to?
-Mugolska policja. Jak nas złapią, nie będzie z nami dobrze... chyba nie można tu wchodzić...- powiedziała lekko zmieszana, ciągnąc chłopak do wyjścia.
-Yyy to jaki jest plan?-spytał biegnąc za dziewczyną.
-Uciekaj!-krzyknęła z nutą szaleństwa w głosie.
Gdy tylko dotarli do progu drzwi, zobaczyli przed sobą radiowóz i stojącego przy samochodzie funkcjonariusza. Mężczyzna od razu zauważył dwójkę ludzi i zaczął kierować się w ich stronę. Hermiona przez chwilę wpatrywała się w policjanta z głupią miną karcąc się za to co zamierzała za chwilę zrobić. Było to w końcu poważne naruszenie prawa. Wzięła Dracona za rękę i pobiegła w bok kierując się w stronę zupełnie odwrotną niż dom Grangerów. Chłopak bez słowa sprzeciwu biegł tuż za nią. Słyszeli za sobą krzyki funkcjonariusza ,jednak nie myśleli by się zatrzymać. Śmiali się z obecnej sytuacji. Skręcili w jedną z bocznych uliczek, zupełnie gubiąc mężczyznę.
-Dokąd ty mnie zaciągnęłaś Granger?! To nie wygląda jak twój dom!-wydyszał zmęczony biegiem ślizgon.
-Moi rodzice to szanowani dentyści nie mogłabym pozwolić by ich córka została przyłapana z kimś takim jak ty...
-Takim jak ja... a ja jestem nieszanujących innym chamem-powiedział z uśmiechem.
-Nie...-odparła przeciągle Hermiona- zmieniłeś się.
-Nie!-odpowiedział, a z jego twarzy dalej nie znikał promienny uśmiech. Mówiąc to zaczął z powrotem gonić dziewczynę aż do domu, śmiejąc się i przepychając po drodze.
CZYTASZ
The Magic World - Dramione (Zakończone)
ספרות חובבים"Malfoy! Piszę do Ciebie ten list aby uświadomić Ci jakim jesteś kretynem. Mógłbyś dać jakiś znak życia?! Proszę napisz do mnie. Chce mieć pewność czy wszystko z tobą dobrze. Nie mam pojęcia czy powinno mnie to w ogóle obchodzić, ale nie mogę przest...