Rozdział 4

11 2 0
                                    

Time skip 3 miesiące

Clockwork :
Wreszcie wydobrzałam i mogę wrócić do mojego zadania. Ogarnęłam się i wyruszyłam do jej domu. Zobaczyłam wręcz bajeczną scenkę. Pijany ojciec bije do nieprzytomności matkę dziewczyny, zaś ona leży nieprzytomna pod kuchenką gazową.

Zuzia :
Zanim straciłam przytomność dużo się działo. Tata przyszedł z pracy i kazał mi ugotować obiad. Potem wróciła mama. Zaczęła się kolejna awantura. On chciał ją uderzyć więc chwyciłam jego rękę, z zamiarem udaremnienia mu tej czynności. Niestety nie udało się. Uderzył mnie tak, że wylądowałam pod kuchenką. Ostatnie co powiedziałam przed zasłabnięciem to :
- Wojtek... Toby.... ktokolwiek.... pomocy.
Po czym była już tylko ciemność. Ocknęłam się następnego dnia, gdy spojrzałam na zegarek dostrzegłam, że jestem mocno spóźniona
do szkoły. Zaczęłam krzątać się po całym domu, żeby jak najszybciej się ogarnąć. Poczułam też znowu to dziwne uczucie obserwowania. Myślałam, że to przeszło, ale jednak nie. Ruszyła do szkoły. Weszłam do budynku akurat na dzwonek na przerwę. Podszedł do mnie Wojtek i zaczęliśmy rozmowę.
-Dlaczego Cię nie było?
-Ah yyym jak to powiedzieć tak jakby wiesz co się stało.
Zdziwił się, że nie płaczę. Dawno, już jakieś 2 miesiące temu doszłam do wniosku, że płacz nic nie da. Uodporniłam się na niego.

Wojtek :

Zuźki nie było na 1 lekcji. Na korytarzu zobaczyłem ją i podszedłem. Zapytałem dlaczego jej nie było. Odpowiedziała, że wiem dlaczego. Odrazu się domyśliłem o co chodzi. Zdziwiłem się, że ona nie płacze. Co prawda od dawna już tego nie robi, ale nadal mnie to dziwi. Stała się trochę bardziej oziębła.

Clockwork :
Reszta dnia była nudna i nic się nie działo,aż do lekcji wf-u, gdy na salę weszła moja ulubiona atrakcja - klasowe plastiki. Zaczęły się z niej wyśmiewać, ale tym razem było coś nie tak. Ona miała je gdzieś. To było dziwne i nietypowe. Potem jak zawsze udali się na polanę. Ona i on. Muszę przyznać, że nawet ładną byliby parą. Rozmawiali o tym jak dawno nie widziali Tobiego. Potem zmienili temat i dziewczyna zaczęła wspominać czasy przed tym jak jej ojciec stał się alkoholikiem miała wtedy 9 lat. Byli kochającą rodziną. Coś mi to brzmi dziwnie znajomo.

Zuzia :
Byliśmy w naszym raju. Rozmawialiśmy o Tobym i moim ojcu, choć było to naprawdę trudne to przyniosło mi ulgę.

Wojtek :
Szkoda mi jej. Naprawdę wiele przeszła. Zaniepokoiłem się gdy w krzakach dostrzegłem jakiś cień, który po chwili zniknął.

Clockwork :
Cholera zauważył mnie. Myślałam biegnąc do rezydencji. Skończyłam robotę on ma już wystarczająco dużo informacji. Zapukałam do pokoju Jeffa, który nie wychodził z pokoju od tej akcji z papierkiem i wrzuciłam notatnik. Podbiegłam do Tobiego.

Jeff :
Usłyszałem pukanie. Otworzyłem i dostałem notatnikiem po łbie. Zaraz potem drzwi się zamknęły. Zacząłem czytać. Nic ciekawego, ale przyznam, że przydatne. Mając ostatni kawałek planu postanowiłem wcielić go w życie.

Clockwork :
Gdy byłam u niego nawet nie patrzyłam czy żyje. Byłam zaślepiona tym że jest w śpiączce. Chwyciłam go za dłoń i wymamrotałam :
Nie martw się niedługo razem będziemy żyć szczęśliwie w piekle.
Ucałowałam go w czoło i wróciłam do siebie. Usiadłam przy biórku i zaczęłam pisać list pożegnalny końcowo brzmiał on tak :
"Droga rezydencjo dziękuję za to, że daliście mi dom, przyjaźń i swój czas. Dziękuję Slendiemu za to, że mnie tu przyprowadził. Dziękuję każdemu z was za waszą przyjaźń i co niektórym za uczucie. Przepraszam za to, że zabiłam Tobiego. Nie martwcie się o mnie, niedługo będziemy razem szczęśliwi w piekle. Przepraszam was wszystkich za to co zrobię lub zrobiłam jeśli to czytacie po mojej śmierci, ale to była moja decyzja. Nie mogę żyć bez Tobiego, kocham go i błagam żebyście mi wszyscy przebaczyli. Dozobaczenia w piekle kochani.
Wasza Clockwork. "
Po napisaniu zostawiłam to na biurku i zaczęłam pleść linę. Gdy była gotowa było już po 22. Postawiłam krzesło pod żyrandolem i przewiesiłam linę przez niego. Stanęłam na krześle. Przypomniałam sobie wszystkie chwile mojego nędznego życia. Zaczęłam płakać. Płacząc powiedziałam ostatnie słowa które brzmiały tak :
-Dozobaczenia, kocham was wszystkich, a szczególnie ciebie Toby. Wybacz mi. Wybaczcie mi wszyscy!!!
Wykrzyczałam przez łzy i przewróciłam krzesło. Zaczęłam się szarpać wisząc w powietrzu. Coraz bardziej słabłam. Coraz bardziej wszystko mnie paliło jak ogień. Cały czas płakałam, słysząc mocujących się z moimi drzwiami przyjaciół, moją "rodzinę". W końcu wyczułam, że to już koniec. Nie miałam siły się ruszyć. Ostatnie co zobaczyłam to przerażony Slendi w drzwiach (przynajmniej wtedy wydawało mi się że miał twarz). Ostatkiem sił uśmiechnęłam się do niego, zamknęłam oczy i..... umarłam. Patrzyłam z góry jak próbuje mnie na próżno uratować. Jak trzyma moje martwe ciało i.... Płacze. Nigdy nikt za mną nie płakał gdy odchodziłam, albo się przeprowadzałam. Nagle pode mną zapadła się przestrzeń i wpadłam do czarnej dziury. Wiedziałam gdzie prowadzi. Ona otworzy mi piekło i pokaże Tobiego. Jakie było moje zdziwienie gdy go tam nie było.

Slenderman :
Wracałem ze spaceru gdy wyczułem strach moich "dzieci" i jakby powolną śmierć jednego z nich. Teleportowałem się do rezydencji i zobaczyłem wszystkich siłujących się z drzwiami Clockwork.
-Co się stało?
-Usłyszeliśmy jak ona krzyczy, żebyśmy jej wybaczyli, a potem dźwięk upadającego krzesła. Pobiegliśmy tu i nawet Jeff wyszedł z pokoju.
-Zostańcie tu, a ja sprawdzę co jest grane.
Teleportowałem się do wnętrza pokoju i ujrzałem ją wiszącą na linie przyczepionej do rzyrandola. Uśmiechnęła się przez łzy i zamknęła oczy, a ręce jej opadły. Natychmiast rzuciłem się na ratunek. Próbowałem wszystkiego lecz na próżno ona UMARŁA.
Przeniosłem się na korytarz. Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco. Zwiesiłem głowę.
-Bardzo mi przykro, ale Clockwork nie żyje. Powiesiła się.
Nikt nic nie powiedział. Usłyszałem tylko cichy szłoch dziewczyn i Jeffa. Reszta nic nie okazywała. Otworzyłem im drzwi i zobaczyli ten straszny widok. Nikt oprócz Jeffa nie odważył się wejść do środka. Rozejrzał się po pokoju i znalazł coś na biurku. Podał mi kartkę. Przeczytałem ją wszystkim. Nikt nie mógł uwierzyć w to co się stało.

Jeff :
To był pierwszy raz od dawna kiedy wyszedłem z pokoju. Nie mogłem w to uwierzyć. Dlaczego tylko ja mam takiego pecha w miłości? Jedna mnie odrzuciła, a druga się zabiła. Zakochałem się w niej nawet nie wiem kiedy. Teraz moje serce wołające o zemstę, wręcz zapłonęło mściwym ogniem. Zrobię wszystko by jak najbardziej cierpiała. Odpokutuje spowodowanie śmierci Clocky. Potem zaś ją zabiję, by Toby też cierpiał za to, że wogóle ją poznał i tym zrujnował nam życie.

~~~~~~~~~~~~

I jak rozdział??? Smutno wam z powodu śmierci Clocky? Jak sądzicie co będzie dalej? Komentarze i gwiazdki mile widziane.
Do następnego!

Krwiste rany uczuć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz