Rozdział 1

1.8K 76 5
                                    

Warszawa nocą jest pięknym miastem. W sumie jak każde duże miasto. Samotne spacery i chłonięcie wszystkich tych ulic, ich historii, patrzenie na światło latarni, które widziały niejedno rozstanie, bójkę, wypadek, płaczące dziecko, małżeństwo idące w ciszy, samotne matki z wózkami, ojców alkoholików, naćpanych nastolatków szukających swojego miejsca działa pobudzająco na moją wenę. Dodatkowo drastycznie zmniejszam prawdopodobieństwo rozpoznania i robienia kolejnego „selfie" z fanem. Nie mogę się doczekać aż wyjadę do mamy. Teraz jednak muszę zająć się płytą. Tak, płyta to mój priorytet.

Przekręciłem kluczyk w zamku i wszedłem do swojego mieszkania. Od razu uderzył mnie zapach pizzy. Jeszcze 3 lata temu nawijałem, że zacznę ćwiczyć, ale „6 zer" zniknęło gdzieś w potoku moich kawałków, tym bardziej że fani żyją teraz moim wspólnym projektem z Kubą. Muszę usiąść i zacząć pisać tekst. Skończę Somę, wyjadę do Brukseli i tam nagram kolejną płytę. Taki jest plan. W planach miałem też posprzątanie tego mieszkania, w kuchni niedługo zacznie brakować mi miejsca na blacie. Cóż, mam jeszcze salon. Zawiesiłem płaszcz na wieszaku, zdjąłem buty i usiadłem na podłodze przy szklanym stoliku, wyjąłem kartki papieru, długopis, puściłem w tle bit i zacząłem pisać.

Obudził mnie dzwonek telefonu

-Dzień dobry Fifi, pewnie Cię obudziłem, słuchaj, dasz radę wpaść na 12 do studia?

Cholerny Kuba. Cholerny ja, znowu zasnąłem podczas pisania.

-Jasne, daj mi tylko coś zjeść i się umyć.

Nie będę opisywał mojego śniadania i tego jak się myłem. Po tym wszystkim jeszcze raz przeczytałem to, co napisałem w nocy. Zgarnąłem wszystkie kartki do kieszeni i wyszedłem.

Wszedłem do studia. Przy stole na dwóch, czerwonych kanapach siedzieli Quebo z Rumakiem i tym hypemanem, Krzysztofem.

-Słuchaj stary, ludzie zakochali się w Tamagotchi! – Krzyknął Kuba na wejściu śmiejąc się – po „art-b" i „metallice" wreszcie jebnęliśmy czymś solidnym.

-To dobrze – powiedziałem i usiadłem obok nich – mam pomysł na kolejny kawałek.

Wszyscy spojrzeli na mnie.

-Nazwiemy go „8 kobiet", mam już swoją zwrotkę, refren też ogarnę.

Wyciągnąłem kartkę i podałem Kubie.

-To będzie hit stary, boję się, że będę brzmiał jak w Tamagotchi, ale przez ostatnie 3 lata jadę na tym samym flow więc nie będzie problemu.

Kuba przeczytał w milczeniu. Odłożył kartkę, spojrzał na mnie i podskoczył na kanapie.

-Ale to rozkurwi, już widzę wszystkie fanki na koncertach, jak skończymy płytę to muszę zabrać Natalię gdzieś z dala od Polski bo jest zazdrosna o nasz żeński fanbase.

-Wchodzisz w ten kawałek?

-Robimy to mordo.

Po skończonych nagraniach wyszedłem ze studio jako pierwszy. Pojadę dzisiaj metrem. Czuję się jak rosyjski agent, gdy śmigam przez miasto z czapką, czarnymi okularami i kapturem zarzuconym na głowę. Dobrze, że ludzie są tak zabiegani, że mnie nie rozpoznają. Zjechałem schodami w dół i stanąłem przy żółtym pasie oddzielającym mnie od torów. Zawsze musi mi przelecieć przez głowę myśl co by się stało gdybym się rzucił. Muszę dokończyć chociaż Somę. Z zadumy wyrwał mnie czyiś dotyk. Jeśli dotykiem można nazwać szturchnięcie w ramię.

-Wypadł panu portfel – powiedziała do mnie dziewczyna stojąca przede mną. Przypatrywałem się jej chwilę. Cholera co za oczy.

-Dziękuję bardzo, prawdopodobnie uratowałaś mnie właśnie przed tygodniem głodówki – zaśmiałem się. Dziewczyna mi zawtórowała.

-Dokąd jedziesz? – zapytała.

-Do domu.

Dziewczyna przechyliła głowę na bok patrząc na mnie wzorkiem w którym krył się wyrzut.

-Chodziło mi o dzielnicę przystojniaku.

Ona naprawdę mnie nie rozpoznaje?

-Było trzeba się lepiej określić w pytaniu, jadę na Kabaty.

Patrzyłem chwilę na dziewczynę. Było w niej coś pociągającego. I nie mam na myśli przewiewnej bluzki znade której można było podziwiać fragment jej piersi.

-To chyba będziesz musiał ze mną wytrzymać jeszcze trochę bo również jadę na Kabaty.

Z jakiegoś powodu uradowała mnie ta informacja.

-To spoko – odpowiedziałem – lubię rozmawiać w metrze.

Dziewczyna zaśmiała się.

-Każdej nowo poznanej dziewczynie mówisz „to spoko"?

Uśmiechnąłem się.

-Nie, tylko tym które mnie zainteresują.

Z tunelu wyłoniły się światła pociągu. 

Serendipity - Taco Hemingway FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz