Deszcz leniwie spadał lekkimi, podłużnymi kroplami ginącymi w brązowych włosach Agaty. Ciemne chmury zasłaniały coraz bardziej niebo. Ludzie siedzący na ławkach wyciągali parasole i przygotowywali się do opuszczenia swoich stanowisk. Matka nakładała folię przeciwdeszczową na wózek, podczas gdy stojąca obok niej mała dziewczynka trzymająca, o dziwo, samochodzik w dłoni szarpała jej kurtkę mówiąc, że chce „siusiu".
-Już idziemy do domu – odpowiadała córeczce – załóż swoją kurteczkę Myszko. Dziewczynka położyła zabawkę na ławce i wykonała polecenie mamy. Wyglądała uroczo, gdy kombinowała jak zapiąć zamek. Gdy kobieta skończyła ochraniać wózek pomogła córeczce. Obydwie wyszły z placu. Dziewczynka szła lekko z przodu podskakując i machając samochodzikiem.
Grupa chłopaków w przedziale wiekowym mniej więcej od 16 a 19 założyła kaptury na głowę i siedząc pod drzewem słuchali rocka, w tym momencie akurat Nirvany „about a girl". Wymieniali się papierosem po jednym buchu. Jeden z chłopaków wyróżniał się na tle reszty, ponieważ miał goły tors, a jego plecy i ramiona zasłaniała kurtka, którą prawdopodobnie pożyczył mu któryś z kumpli. Jako jedyny nie palił. Piątka dzieci, prawdopodobnie rodzeństwo albo pozostawione same sobie dzieciaki przez rodziców schowało się w zabawkowym domku znajdującym się w centrum placu zabaw. Farba na czerwonym dachu była już wyblakła. Krzyczeli do siebie, że zaczyna padać i nadchodzi sztorm, dlatego trzeba przejąć stery.
Siedzieliśmy z Agatą w ciszy, trzymając się jedynie za dłonie, każde z nas pogrążone we własnych przemyśleniach. Łączyło nas przyspieszone bicie serc. Lekki wiatr otulał odkryte części ciała, wywołując dreszcze, miałem wrażenie, że dziewczynie jest zimno, dlatego odpiąłem swoją bluzę i rozłożyłem jej na ramionach.
-Tobie będzie zimno – powiedziała.
-Daj spokój, ten gość pod drzewem nieźle sobie radzi.
Uśmiechnęła się nieznacznie. Tyle wystarczyło, by zalać moje ciało uczuciem błogości i spokoju. Spokoju wymieszanego z ekscytacją uwalniającą dziwne pokłady energii duszące mnie w brzuchu, ramionach i nogach. Mogę powiedzieć, że mieszanka emocji paraliżowała moje ciało, chciałbym tak trwać. Zacząłem gładzić jej dłoń kciukiem.
-Jak zacznie padać jeszcze mocniej to będziemy musieli wrócić do samochodu – powiedziałem.
-Albo wziąć przykład z tamtych chłopaków i też schować się pod drzewem.
Jej głos był delikatny i kojący jak zimna pościel w gorącą noc, jak miękki materac po całym dniu pracy czy odgłos pianina, gdy powieki same się zamykają.
-Podoba mi się twój pomysł.
Cały czas lekko nasze huśtawki poruszały się w przód i w tył. Szelest drzew, dźwięk kropel deszczu uderzających o liście mieszał się z dźwiękiem gitary i głosem Kurta tworząc chórek, który wydawał się grać tylko dla nas. Od czasu do czasu przecinał wszystko wesoły krzyk lub śmiech dzieci. Czułem jak mój t-shirt coraz bardziej nasiąka wodą. Nie przeszkadzało mi to. Agata przejechała palcem drugiej dłoni po moim ramieniu.
-Jakim cudem nie masz gęsiej skórki?
-Mam wewnątrz ciała zamontowany system grzewczy.
Dziewczyna zaśmiała się i przygryzła dolną wargę.
-Mogę się podzielić jeśli chcesz.
Zarumieniła się. Na huśtawce będzie ciężko. Chcę ją przytulić. Wstałem ze swojej huśtawki i pomogłem jej wstać.
-Chodźmy się schować gdzieś pod drzewem.
Jeden kosmyk moich włosów spadał mi na czoło, przenosząc krople wody do mojego oka. Poprawiłem je. Wtedy dopiero poczułem jakie są mokre. Na szczęście niedaleko huśtawek stało duże, szerokie drzewo, prawdopodobnie kasztanowiec. Stanęliśmy pod nim. Oparłem się o nie plecami. Deszcz nie uderzał w nasze ciała tak agresywnie, a dźwięk muzyki oddalił się nieznacznie. Agata dotknęła mojego policzka niepewnie.
-Jesteś cały przemoczony.
-To nic – powiedziałem łapiąc ją za dłoń i przytulając do siebie.
CZYTASZ
Serendipity - Taco Hemingway Fanfiction
FanfictionHistoria relacji jednego z najpopularniejszych raperów w Polsce z przypadkowo poznaną dziewczyną w warszawskim metrze.