Rozdział 15

732 40 0
                                    


Odwiozłem Agatę pod blok. Wyszedłem razem z nią, żeby ją odprowadzić. Agata stanęła przed klatką schodową i obróciła się w moją stronę. Chciałbym ją teraz pocałować. Wyglądała tak niesamowicie pociągająco w mojej bluzie. Mogłaby mi jej nie oddawać, ale akurat zaczęła ją ściągać. Jak żyć?

-Dziękuję – powiedziała.

Położyłem sobie bluzę na ramieniu.

-Wiesz – zacząłem – za tydzień mamy imprezę z okazji skończenia płyty i trasy koncertowej. Chciałbym żebyś mi na niej towarzyszyła.

Dziewczyna złożyła dłonie za plecami. Uśmiechnęła się niepewnie.

-Przyjmuję zaproszenie.

Stałem mając dłonie schowane w kieszeniach. Agata stała stopień przede mną, wciąż się uśmiechając. Deszczowe chmury cały czas wisiały nad miastem. Powietrze było takie świeże. Żadnych ludzi, prócz nas. Tonąłem w jej spojrzeniu. Jej widok wypełniał moje ciało kolejnymi dawkami endorfin, ładując moje wewnętrzne baterie. Cholera jak ja jej pragnąłem w tym momencie. Stanąłem na tym samym stopniu co Agata. Położyłem dłoń na jej szyi lekko pchając w głąb klatki. Nie czułem oporu z jej strony, dostrzegłem jedynie zaskoczenie. Przyparłem ją do ściany. Słyszałem i czułem jej przyspieszony oddech. Mój zresztą też nie był regularny.

-Co.. – nie zdążyła dokończyć, gdy moje usta przywarły do jej ust. Były delikatne i miękkie, moje serce waliło jak oszalałe, co kolidowało z tym, że czułem wewnętrzny spokój. Prócz tego narastało we mnie podniecenie. Przerwałem pocałunek patrząc dziewczynie w oczy.

-Chcę ciebie – powiedziałem.

Agata patrzyła na mnie mając lekko rozchylone usta. Pokiwała głową, gdy znów ją pocałowałem. Tym razem pocałunek trwał dłużej, dotknąłem nawet jej ust językiem, przejeżdżając nim po wewnętrznej stronie górnej. Nadal był jednak pełen niepewności, poczułem, że dawno tego nie robiła. Z jednej strony było to urocze. Z drugiej chciałbym, żeby akurat jakimś trafem miała puste mieszkanie. Poczułem jej dłoń zaciskającą się na mojej koszulce. To było tak cholernie podniecające. Chciałem zacząć całować jej szyję, gdy nagle poczułem jak dziewczyna mnie odpycha. 

-Nie możemy – powiedziała – ja nie mogę.

-Dlaczego?

-Filip.. jesteś raperem, niedługo wyjeżdżasz w trasę. Takich jak ja możesz mieć ile chcesz. Boję się z tobą wiązać.

Te słowa mnie zabolały. Poczułem się jakby pękła przede mną figura z lodu, której poświęciłem dużo czasu i pracy. Rozumiałem jej uczucia. Nie zraniłbym jej. Jest najwspanialszą dziewczyną, jaką poznałem. Pragnę jej, chcę jej szczęścia i bezpieczeństwa. Nie chcę, żeby bała się gdy mnie nie będzie. Nigdy bym jej nie zamienił na żadną inną. Muszę jednak myśleć rozsądnie. Nie będę jej do niczego zmuszał.

-Co więc proponujesz? – zapytałem.

-Wstrzymajmy się może z tym do powrotu z twojej trasy?

Miała rację. Łatwiej będzie nam utrzymać tę relację, gdy nie będziemy oficjalnie razem.

-Wrócę do ciebie na pewno – powiedziałem.

-Nie dawaj mi takich deklaracji proszę.

Jakim cudem ona w takim momencie jest w stanie myśleć tak trzeźwo? Ktoś musiał ją kiedyś poważnie zranić. Ale znowu miała cholerną rację. Słowa to tylko słowa – większe znaczenie będzie miało to, gdy po trasie zabiorę ją na randkę. Tak zrobię. Wrócę do niej. Pierwsze co to wyjedziemy gdzieś za miasto, z dala od zgiełku i grup gapiów zerkających ukradkiem lub w ogóle nie chowających się ze swoim spojrzeniem.

-Dobrze. Zgadzam się na twoją propozycję. Czyli na imprezę nie pójdziesz jako moja dziewczyna?

Agata zaśmiała się.

-Zawsze możesz powiedzieć, że przyprowadziłeś przyjaciółkę.

-Trochę za dużo już opowiedziałem na twój temat, żeby mi uwierzyli.

Teraz śmialiśmy się obydwoje. Trochę nerwowo i niezręcznie. Podobał mi się jej śmiech. Miał w sobie coś takiego, że chciałem ją rozśmieszać byleby usłyszeć go jeszcze raz.

-No to ja już będę iść – powiedziała – dziękuję ci za dzisiejszy dzień. Jeszcze żaden chłopak nie zabrał mnie na plac zabaw.

-W takim razie poznawałaś nudnych chłopaków.

Parę schodków wchodziła przodem do mnie. Chciałbym ją zatrzymać. Chwycić jej dłoń i powiedzieć „zostań ze mną jeszcze chwilę" lub „pojedźmy do mnie". Przyjdzie na to czas po trasie.

-Do zobaczenia – powiedziałem przykładając dwa palce do czoła.

-Do zobaczenia – odpowiedziała i wbiegła do góry.

Stałem przez chwilę słuchając jej kroków. Co za dzień. Co za dziewczyna. To jest ta. Ją chcę kochać. 

Serendipity - Taco Hemingway FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz