Rozdział 19

648 34 3
                                    

-Przepraszam Filip – wybełkotał Borys, gdy stanęliśmy na światłach – musisz teraz mnie specjalnie odwozić. Kurwa.

Dominika poszła do toalety, mówiąc, że nie chce tego widzieć, podczas gdy ja poszedłem na parkiet i go stamtąd zabrałem, ze względu na jego coraz większe trudności z utrzymaniem równowagi. Nie opierał się nawet. 

-Nie przepraszaj, tylko obiecaj, że nie zarzygasz mi tapicerki.

-Słowo honoru.

Starałem się nie ruszać i nie hamować zbyt gwałtownie. Tak na wszelki wypadek. Zapach wymiocin jest jednym z ostatnich zapachów, jakie chciałbym, żeby wypełniały mój samochód.

-O co chodzi między tobą i Dominiką? - zapytałem po chwili.

-Przespaliśmy się razem z jakiś miesiąc temu.

Spojrzałem w jego stronę. Borys machnął ręką na wznak pogardy.

-Tylko raz?

-No dobra, parę razy.

-To chyba powinieneś się cieszyć.

-Daj spokój kurwa, na początku może było fajnie, ale ona zaczęła traktować nas jak związek i mnie kurwa kontrolować. To znaczy stara się mnie kontrolować kurwa, nie dociera do niej, że dla mnie to był tylko przelotny romans. Kurwa mać, laska w jej wieku powinna już wiedzieć, że danie dupy facetowi to jedna z najgorszych dróg do związku.

Czułem narastającą w Borysie frustrację. Gestykulował bardzo agresywnie podczas swojego wywodu. 

-To może powinieneś z nią pogadać?

-Kurwa tyle razy już jej mówiłem, że między nami nie ma, wiesz, tego czegoś. Jedyne co chyba do niej dotrze to zwykłe „spierdalaj".

-Uspokój się stary, już tam nie wrócisz.

Borys oparł się na siedzeniu i odetchnął głęboko. Przetarł oczy i spojrzał na mnie. 

-Na swoją Agatę też uważaj, nawet jeśli będzie chciała ci dać to jej nie pozwól.

Teraz to ja poczułem narastającą we mnie frustrację. Moje dłonie zacisnęły się mocniej na kierownicy.

-Dzięki za radę.

-A proszę bardzo, chyba, że będziesz chciał, wiesz niczego ci nie zabronię, widzę po prostu jak na nią patrzysz, może jak już wiesz, ta początkowa chemia między wami minie to wiesz, trochę winka i do sypialni.

Zahamowałem gwałtownie, tak, że pas szarpnął i zablokował się pod wpływem napierającego ciała Borysa. Spojrzał na mnie pytająco, otworzył drzwi i zwymiotował na drogę.

-Możemy jechać dalej?

Pokiwał głową wycierając usta chusteczką.

Pomogłem mu wejść do mieszkania, położyłem go na kanapie. Jego mieszkanie, choć zdecydowanie mniejsze od mojego, ciężko mi to przed sobą przyznać, ale było urządzone w sposób bardziej gustowny. Czuć było tu kobiecą dłoń jego poprzedniej partnerki. Cholera, ktoś powinien zostać z Borysem. Wyciągnąłem telefon. Zauważyłem 7 nieodebranych połączeń od Dominiki.

-Co jest?

-Jak on się czuje?

-Śpi słodko.

-Przyjadę tam.

Myśląc o kimś, kto mógłby z nim zostać nie do końca to miałem na myśli. Jej widok z rana mógłby nie ucieszyć Borysa.

-Nie musisz, ja mogę zostać (cholera, wkopuję się), baw się dobrze.

Chwila ciszy.

-Za 15 minut będę – powiedziała i rozłączyła się.

Po przyjeździe usiadła na kanapie przy Borysie i pogłaskała jego włosy.

-Myślisz, że to moja wina? – zapytała niepewnie.

Co za wieczór, chciałem się dobrze pobawić z Agatą, pogadać z kumplami a rozwiązuję konflikty między ludźmi. Nie mam na to ochoty. Borys sam to wyjaśni, jak wytrzeźwieje. Dzisiejsza sytuacja na pewno da mu to myślenia. Zadzwonię jutro do niego.

-Nie wiem jak wygląda sytuacja między wami, nie wypowiem się.

Kiwnęła głową.

-Dziękuję.

-W razie w dzwoń.

Wyszedłem z mieszkania i pobiegłem do samochodu. Muszę tam jak najszybciej wrócić. Chyba już to mówiłem, ale – co za wieczór. 

Serendipity - Taco Hemingway FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz