Rozdział 20

686 36 2
                                    

Coraz mniej ludzi zostawało w lokalu. Gdy wszedłem do środka zauważyłem Agatę tańczącą z Kubą. Z jakiegoś powodu poczułem zazdrość. Dobra nie będę mówił „z jakiegoś powodu", wszyscy znamy ten „powód" – jestem zakochany w tej dziewczynie. Czas otwarcie to sobie powiedzieć. Zależy mi na niej. Jej widok, jej głos, jej dotyk koi mnie jak zimna woda podrażnioną skórę, jak położenie się na wygodnej pufie, gdy nogi zżerają zakwasy. To uczucie jest dla mnie czymś nowym, czymś co sprawia, że odpływam, że czuję jakbym zaraz miał paść, ale do łóżka w którym ona by na mnie czekała, przywitała mnie buziakiem, spytałaby się jak było w pracy, ona opowiedziałaby mi o swoim dniu, o tym jak wkurzyła ją szefowa, jak kupiona kanapka okazała się niedobra, jak utknęła w korku, ale trafiła na ciekawą audycję w radiu na temat zdrowia, jak znalazła na internecie nowe krzesła do jadalni. Leżelibyśmy razem, ona w moich objęciach i opowiadalibyśmy sobie nawet o największych błahostkach, później oglądalibyśmy film, który okazałby się nudny dlatego zaczęlibyśmy się delikatnie całować. Patrzyłbym w jej oczy zatracając się w jej pięknie. Moje zmysły ją kochają, domagają się jej obecności w moim życiu.

Usiadłem przy barze i patrzyłem na nich. To niedorzeczne, że czułem zazdrość, ale jednak. Ona ma to „coś", to, co ją wyróżnia, to co mnie zainteresowało. I boję się, że może zainteresować też kogoś innego. Na pewno zainteresuje, wcześniej czy później. Czy wtedy wybrałaby mnie? Cholera. Ona nie może mnie zostawić. Każda miłość łamie, zostawia po sobie ślad – mniejszy, większy. Ona akurat zostawiłaby ten większy, ten z którego chyba nie można się w pełni wyleczyć. Ale ona go nie zostawi. Nie zostawi, prawda?

Z zadumy wyrwał mnie Kuba i Agata, którzy stanęli przede mną.

-Wszystko gra stary? – zapytał Quebo.

Pokiwałem głową.

-Jasne.

Agata usiadła za mną i oparła swoją głowę na moich plecach. Poczułem się zaskakująco męsko w tym momencie.

-Dziękuję za taniec – powiedział Kuba – zostawiam was samych, obiecałem jeszcze paru osobom, że z nimi zatańczę i się napiję. Współczuję ci Fifi, że musisz dzisiaj za kierowcę robić. Kurwa to nasza impreza – klepnął mnie w ramię – i tak coraz mniej ludzi zostaje, możecie też już jechać jeśli chcecie, nikt już raczej się nie zetnie. A gdyby jednak to zadzwoni się po karetkę.

Zaśmialiśmy się obydwoje. Kuba był niesamowicie pozytywną osobą. Biła od niego taka energia, nawet o tej godzinie. Nie wiem jakim cudem ten człowiek jest w stanie wyrabiać na takich obrotach, ale to zdecydowanie zasługuje na jakąś nagrodę. A na pewno na zainteresowanie biologów.

-Dzięki, zostaniemy jeszcze chwilę – zbiliśmy z Kubą piątkę – kurwa niedługo trasa.

-Mówiłem ci już, że 2019 jest nasz?

-Coś tam przebąkiwałeś.

Quebo uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie tym swoim dzikim spojrzeniem.

-Jeśli jeszcze go nie rozjebaliśmy to rozjebiemy go w trakcie trasy – zaczął iść do tyłu – trzymajcie się, na wszelki już teraz życzę wam dobrej nocy.

-Baw się dobrze za nas obu.

Kuba podniósł kciuki do góry

-O to nie musisz się martwić.

Przekręciłem się na krześle tak, że Agata położyła mi głowę na ramieniu.

-Masz jeszcze siły na jeden taniec? – zapytałem.

Dziewczyna podniosła twarz, którą rozpromienił uśmiech.

-Jeśli będzie to wolny taniec to jak najbardziej.

Dotknąłem jej policzka. Zdecydowanie czuła się lepiej, ale alkohol nadal w jakiś sposób na nią oddziaływał. Żałuję, że nie jestem w takim stanie jak ona. Chociaż może to i lepiej, boję się, że mogłaby wtedy zostać u mnie na noc, a wtedy my skończylibyśmy pod prześcieradłem a nasza bielizna skończyłaby na podłodze. Ewentualnie na oparciu fotela.

Pocałowałem ją w czoło, po czym przeniosłem usta na policzek. Wyraz jej twarzy zmienił się, przymrużyła lekko oczy i rozchyliła usta. Swoją dłonią objęła moją.

-Pocałuj mnie - powiedziała.

Serendipity - Taco Hemingway FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz