Alex
Kiedy powiedziałem tacie że moja druga połówka jest aniołem bo cały czas o 8 roku życia śnie o skrzydłach anioła... o małym biednym aniołku którego ratuje ale nie wiem kim jest bo zawsze kiedy ten ktoś go zabija i odwracam aniołka do mnie sen się rozpływa. On za to stał cały blady nie wiedząc co powiedzieć.
-Alex... pamiętaj co mówiłem i nie czuj urazu do tego stworzenia... ono będzie cię kochać... i ty będziesz go kochać...proszę słyszałeś co mówiła wyrocznia... że ono cię ocali. Musisz znaleźć swoja bratnią dusze... jeszcze przed 17 urodzinami. Nie wiem jak ci się uda ale musisz to zrobić proszę- wyszeptał mój ojciec i przytulił mnie do siebie.
Następnego dnia kiedy wszedłem do szkoły czułem wielką pustkę w tym budynku. Jakby kogoś brakowało chodź było bardzo dużo uczniów. Wszedłem do klasy i rozejrzałem się po niej bo zabrakło mi jednego zapachu. Ten Kujon.... Nie przyszedł. Ciekawe czemu. Może coś mu się stało.... Nie nie, nie ALEXANDRZE STOP! Czy ty się właśnie o niego martwisz? Nie możesz. To tylko zwykły kujon... a jednak tak mi go brakuje w tej klasie. To dziwne. Lekcje się zaczęły a ja dalej patrzyłem w pustą ławkę na przedzie klasy. Nauczycielka wzięła mnie do odpowiedzi a ja kompletnie nic nie umiałem odpowiedzieć. Na żadne pytanie. Gdyby Nathaniel był w szkole wyrwał by się do odpowiedzi i uratował by mnie od tej obślizgłej baby. Ale go nie było. Nie było komu dokuczać ani zabierać zadań domowych i notatek. Było smutno pusto cicho... lekcje skończyły się dzisiaj o 16 więc powoli poszedłem do domu ale coś ciągnęło mnie do tego studia... nie dzisiaj.. za 5 dni dopiero mam iść na drugą sesję... wszedłem do salonu ale nikogo nie było. Do kuchni... tam też pusto. Co jest grane...
-czy ktoś jest w domu! Halooo !!!-krzyknąłem ale nikogo nie było. Dziwne naprawdę. Zrobiłem sobie jedzenie i poszedłem do mojego pokoju gdzie od razu położyłem się i zamknąłem oczy. Cały czas w głowie miałem widok kulącego się przede mną Hobiego jak i Nathaniela.... Czemu zachowywali się podobnie w moim towarzystwie... czemu ja do cholery jasnej o nich myślę?! To przecież niedorzeczne.... Wtuliłem twarz w poduszkę po czym zasnąłem ale to nie był spokojny sen. Znowu skrzydła... krew... a potem podbiegam do niego i widzę... lekko zadarty nosek.... Białą jak śnieg skórę i lekko różowe usta. Nie widziałem jeszcze oczy i całej twarzy dokładnie ale wiedziałem że muszę się pospieszyć bo zostało mi niewiele czasu. Moje urodziny są za 6 dni... za nie cały tydzień będziemy oby dwoje życie... on zginie w moich ramionach a ja zaraz po nim. Czułem się bezsilny... nie wiedziałem co mam zrobić. Musze go znaleźć. Wyszedłem z domu i zacząłem węszyć szukając go ale nie wiem czemu nie znalazłem go w lesie... może jeszcze się nie przebudził zazwyczaj wszystkie stworzenia nadnaturalne po przebudzeniu idą do lasu i próbują temu jakoś zaradzić... czyli jeszcze mam czas. Wyszedłem z puszczy po czym skierowałem się w stronę miasta. Moje nogi powoli poniosły mnie w stronę studia tatuażu. Tutaj tak ładnie pachniało.... Czy to właśnie tutaj.... Powoli wszedłem do salonu a raczej próbowałem bo było zamknięte z a góry słychać było krzyki bólu. Nie wiem kto to był ale musiał bardzo cierpieć... Ale chwilkę on brzmi jak Nathaniel...
Nathaniel
Leżałem na łóżku i krzyczałem. Plecy bolały niemiłosiernie a wzrok zamazywał się. Po czole leciał pot a plecy wyginały się w łuk z powodu rozrywającego bólu w plecach jakby coś chciało się wydostać spod moich blizn.
-Adrien to boli!-krzyknąłem z bólu i zwinąłem się w kłębek
-to się zaczęło... ale czemu akurat teraz... czemu- szeptał Adrien a nagle spadłem z łóżka a z moich pleców wydostało się coś wielkiego i białego. Krzyczałem nie wiedząc co się dzieje. To coś było miękkie i puszyste. Moje ciało zostało tym oplecione a ja przestałem już czuć taki wielki ból.
-A...Adrien to boli...co to jest -wyszeptałem a to białe coś rozwinęło się i leżałem teraz na ziemi mogąc zobaczyć jak wielkie to coś jest
-Nathanioelu Chest... jesteś aniołem... ale nie takim zwykłym ... jesteś aniołem strąconym z nieba na ziemie... ponieważ byłeś inny... to ty jesteś tym aniołem z przepowiedni... który zwiąże się ze swoim największym wrogiem.... Z czarnym jak noc wilkiem -wyszeptał ale ja już go nie słuchałem. Kiedy skrzydła się schowały ja zacząłem płakać. Nagle zerwałem się i wybiegłem z domu. Adrien nie biegł za mną. Wiedział gdzie biegnę. Wiedział gdzie mnie będzie mógł znaleźć. Biegłem jak oszalały a kiedy przekroczyłem granicę lasu opadłem z sił. Próbowałem dalej biec w sumie nie wiem nawet gdzie. Nogi same mnie niosły a kiedy już praktycznie się doczołgałem do jeziorka zanurzyłem się w wodzie nie chcąc wypływać na powierzchnie. Skuliłem się na dnie a skrzydła mnie oplotły umożliwiając mi oddychanie. Ból został przesunięty na drugi plan. Została tylko rozpacz i pustka. Usłyszałem jak coś piszczy i mąci wodę na górze. Widziałem wilka... czarnego wilka z ciemnymi oczami. Nie chciałem się wynurzać... nie mogłem. Bałem się że to jest ten wilk co mówił Adrien. Moje oczy się zamknęły a ja poczułem szarpanie za bluzę. Zostałem wyciągnięty na brzeg a potem przytulony przez kogoś.... Nie mogłem go zobaczyć wyraźnie.
-Boli-wyszeptałem zaczynając płakać a po policzkach leciały srebrne łzy. Zostałem znowu włożony do wody ale także przytulany lekko przez tego kogoś
-ładnie pachnie- wyszeptałem w tym samym momencie co on. Włożył swój nos w moja szyje i szepnął to samo a ja zasnąłem w jego ramionach. Moje skrzydła były ogromne ale teraz zniknęły przez to że straciłem przytomność.
913 słów
CZYTASZ
White As Snow
Science FictionUke to nietypowy chłopak cierpiący na chorobe skóry, która sprawia że jest on wręcz cały biały, tak samo jak jego włosy, a oczy ma podchodzące pod kolor krwi. Mieszka ze swoim bratem Adrienem Snow który opiekuje się nim od 8 roku życia po przykrym i...