Rozdział 7

85 7 0
                                    

Alex zaczął powoli płynąc w stronę wodospadu. Nie byłem jakoś super dobry z tej dziedziny sportu ale w końcu kiedy dopłynąłem tam gdzie chciał chłopak weszliśmy za wodospad a mi aż opadła szczęka

Przede mną było.... ciemno.... kompletnie ciemno ale była to wielka jaskinia która wchodziła w środek skały. Nie wiem jak chłopak ją znalazł.... ale chyba bardziej przerażało mnie to czemu mnie tu sprowadził. Zaskomlałem i cofnąłem się patrząc na niego dwukolorowymi tęczówkami. On tylko zaszczekał i podbiegł do nie radośnie machając ogonem.

-spokojnie będzie dobrze... chce Cię nauczyć się zmieniać bo musisz wrócić do swojej postaci.... nauczę cię panować nad przemiana i wszystkim co związane jest z wilkiem.... bo jakby coś ci si3 nie spodobało w szkole ... to troszkę śmiesznie by było jakbyś zaczął warczeć na nauczycielkę c'nie?- spytał śmiejąc się cicho w mojej głowie a ja pokiwałem głową twierdząco. Chłopak zaczął mnie instruować co powinienem robić. Miałem sobie wyobrazić siebie i swój układ szkieletowy. To samo gdy chciałem zmienić się w wilka. Minęły trzy....a może 4 godziny gdy w końcu usłyszałem trzask łamanych kości i siedziałem teraz przed wilkiem tak jak mnie pan Bóg stworzył. Od razu zakryłem się tak jak umiałem skrzydłami żeby chłopak nic nie widział a on podszedł do mnie w wilczej postaci i zaczął lizać po twarzy i szyi. Niestety los tak chciał ze miałem tam łaskotki wiec położyłem się na ziemi a wilk dalej lizał mnie po szyi a ja się śmiałem. Po chwili jednak zamiast wilka leżał na mnie Alex w bokserkach i bluzie. Całował mnie po szyi i mruczał przy tym. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie a ja się w niego wtuliłem czując lekkie skrępowanie przez to ze chłopak teraz widzi mnie nago. Zostawił na mojej szyi kilka malinek i oparł czoło o mój tors uśmiechając się jak wariat.

- kocham cię.... tak cholernie ze jak ciebie zabraknie.... to ja chyba nie wytrzymam - wyszeptał a ja przytuliłem się do niego i się uśmiechnąłem

- ja czuje to samo... i wybaczyłem ci już to wszystko co się stało..... ale teraz zimno mi ....- wyszeptałem i nie dużo myśląc wszedłem pod jego bluzę przytulając się do jego torsu. Chłopak wyciągnął z przedniej kieszeni moje bokserki i założył je na mój tyłek troszkę naruszając moją przestrzeń osobistą ale jakoś chyba nie za bardzo mi to przeszkadzało. Oplotłem jego tors nogami a moje chude drobne ciałko było całkowicie schowane pod jego bluza i wtulony w jego ciało ogrzewając się. Leżeliśmy tak dość długo słuchając przyjemnej melodii jaka grał nam wodospad, ptaki i nasze serca ale w końcu trzeba było wracać do domu. Słyszeliśmy wycie wilków nawołujących nas ale ja nie miałem ochoty wracać.... chciałem spać.... i to bardzo. Moje oczy stawały się ciężkie jak za ołowiu a nie pomagało w zachowaniu przytomności ciepło i zapach chłopaka. Zasnąłem jak mały kangurek w torbie mamy.

Alex

Kiedy Nathaniel zasnął jak kangurek przytulony do mojego torsu ja z uśmiechem zacząłem głaskać jego plecki przez materiał mojej bluzy. Dobrze ze noszę większe bluzy i ze Nath jest taki malutki wiec nikomu z nas nie przeszkadzało to że jesteśmy we dwoje pod jedną bluzą. Aniołkowi też mogło być zimno przez te skały.... wodę i przemianę. Ale w końcu się udało żeby się zmienił w człowieka. Szło mu opornie bo bardzo się bał ale kiedy siedział tak przede mną cały zarumieniony ze wstydu... nie mogłem się powstrzymać żeby nie polizać go po policzku. Był taki drobny.... i taki słodki.... że normalnie cukrzycy dostane zaraz przez tego słodziaka. Był taki niewinny.... jego miękka skóra wręcz zachęcała do tego żeby jej dotknąć. Wiec też powstało kilka malinek.... ale jakbyście mieli przed sobą taka osobę jak ten mój... bo chyba teraz mogę go już nazywać moim.... ten mój kujonek to tez byście się nie oparli tej pokusie dotknięcia go. Widziałem też jak się speszył jak założyłem mu bokserki. Starał się tego nie pokazywać ale ja to widziałem. Teraz mój mały świat leży w moich ramionach i ślini mi tors ..... eh jak małe dziecko. Spojrzałem pod bluzę i faktycznie.... miał lekko otwarta buźkę i zaczęła mu lecieć ślinka po policzku spotykając się z moim torsem. Wziąłem w objęcia moje małe dziecko i powoli wstałem żeby go nie obudzić i ruszyłem tylnym wejściem żeby już nie wchodzić do wody. Szedłem powoli i czujnie po lesie bo podobno od jakiegoś czasu kręcą się tutaj myśliwi. Nie zrobili by mi krzywdy ale jestem daleko i mogli by pomyśleć że jestem jakimś zwierzęciem i został bym trafiony. Szedłem wiec bezszelestnie i nie zwracając niczyjej uwagi wszedłem na polane gdzie był nasz dom. Teraz to tez Mojego aniołka dom.... chodź czułem ze tęskni za Adrienem.... ale on go tak źle potraktował.... W końcu dotarłem do wejścia do naszej rezydencji mały poruszył się niespokojnie ale to na pewno przez to ze czuje zapach innych wilków. Drzwi otworzyły się a na mnie prawie wpadła Amy. Patrzyła na mnie po czym dotknęła wybrzuszenia a ja pokiwałem głową i wyszeptałem ze już jesteśmy w domu. Dziewczyna ucieszyła się i pobiegła zawiadomić resztę o tym ze możemy siadać do stołu. Wszedłem do jadalni a wszyscy patrzyli na mnie a potem na bluzę a ja się tylko głupkowato uśmiechnąłem i usiadłem na razie na fotelu wszyscy dużym pokoju. Zacząłem głaskać Natha po pleckach uważając na jego blizny po skrzydłach które były bardzo wrażliwe.

-kochanie .... chodź musisz coś zjeść - wyszeptałem do niego głaszcząc go dalej

- nie chceeeeeee chce spać - wyjęczał i wtulił się we mnie bardziej

- jak zjesz to będziesz mógł iść jeszcze spać ale teraz chodź. - zdjąłem z siebie bluzę zostawiając ją na chłopaku a sam poszedłem po koszulkę szybko wracając i biorąc zaspanego chłopaka za rękę. Znowu pojawiliśmy się w części jadalnianej i usiedliśmy na miejscach koło siebie Wzięliśmy się za jedzenie. Widziałem ze mały nie za bardzo wie co wziąć wiec zaczął mi podkradać z talerza co mi nie przeszkadzało. Niektórzy z moich braci śmiali się pod nosem na widok tego co robi chłopak. Kiedy ja odwracałem się żeby rozmawiać z nimi on patrzał co mam na talerzu i zabierał mi troszkę jedzenia sam je zjadając. Było to urocze a jeszcze bardziej urocze było to jak powiedziałem mu ze ja wszystko widzę a on zrobił się cały czerwony. Obiad minął nam w bardzo rodzinnej i wesołej atmosferze która nie zawsze była taka piękna

1052 słowa

White As SnowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz