Kilka godzin później siedzieliśmy na podłodze domu Violet, która była wyraźnie niezadowolona z naszej obecności. Jednak nie powiedziała słowa, mając dla siebie butelkę whiskey. Oraz udo Liama, na którym zaciskała dłoń.
Graliśmy w monopoly pijąc i zajadając się słodyczami, których termin ważności był przeraźliwie długi. Jak wiele musiało być w nich konserwantów? Chociaż traciło to znaczenie, bo w końcu mogłem zjeść coś słodkiego od tak długiego czasu.
Rozmawialiśmy jakby za oknem nie było końca świata, jakbyśmy byli starymi znajomymi.
- Pamiętasz Zayn? - spytał Harry spoglądając na przyjaciela - Byliśmy w liceum, a ten chłopak wyśmiewał się z twojego samochodu. Dlatego ty-
- Jestem zmęczony - przerwał mu, a atmosfera od razu zgęstniała. Opuściłem wzrok, ale uniosłem go czując na sobie brązowe oczy Mulata - Idziesz? - zapytał stojąc nade mną. Spojrzałem po naszych znajomych i po małym wdechu, pokręciłem głową.
- Nie - odparłem, na co zmarszczył brwi. Burknął coś pod nosem i wyszedł trzaskając drzwiami, a ja poczułem się dziwnie zażenowany - Więc co zrobił Zayn temu kolesiowi? - spytałem uśmiechając się nerwowo i sięgnąłem po szklankę wypełnioną wodą. Nie miałem ochoty na alkohol, nigdy zbytnio za nim nie przepadałem. W przeciwieństwie do reszty towarzystwa.
- Włamał się do domu Cartera i zgolił mu brwi - powiedział śmiejąc się, a na moje wargi wkradł się uśmieszek - Śmieliśmy się z niego aż nie odrosły. Kiedyś był dowcipny - uniósł jedną brew, opierając głowę na ramieniu Louisa.
- Niall też był. Wszyscy byliśmy inni - odparł szatyn, na co zacisnąłem wargi. Miał rację, apokalipsa zmieniła nas wszystkich - Ale to miał być nasz przyjemny wieczór, moja kolej - rzucił kostką przez plansze i jęknął głośno - Trafiłem do więzienia - wymamrotał niezadowolony ustawiając na polu z kratami swój pionek - Nie lubię tej gry.
- Bo przegrywasz - zachichotałem, a wargi mojego przyjaciela wygięły się w uśmiechu. Brakowało mi go.
Siedzieliśmy grając aż słońce nie zaczęło zakradać się do okien. Harry i Louis postanowili spać na dywanie w domu Vio, nie będąc do końca w stanie wrócić.
Wszedłem do środka myśląc wyłącznie o wejściu do łóżka i zaśnięciu u boku..
Zaraz, nie.
O wilku mowa.
Przystanąłem widząc go w drzwiach jego sypialni. Zmierzyłem go wzrokiem i pokręciłem głową, chcąc wejść do swojego pokoju.
- Niall - szepnął łapiąc mnie za łokieć - Nie mogę spać - spojrzał mi w oczy - Potrzebuję cię - dodał, a z moich warg wyrwało się prychniecie.
- Mnie czy przytulanki? - spytałem cicho. Zayn zamrugał kilka razy, rozchylając wargi jakby zaskoczony. Sam byłem w szoku, ale.. Już się go nie bałem - Czego ty tak naprawdę ode mnie oczekujesz? Czego chcesz? Bo mam wrażenie, że.. Nie wiem jakie - sapnąłem czując złość, która zbierała się we mnie już od jakiegoś czasu - Ale nie podoba mi się to, że w nocy się przytulamy, a w dzień udajesz, że mnie nie znasz - powiedziałem mrużąc oczy, a on w odpowiedzi pociągnął mnie za ramie do siebie i przyciągnął wargi do tych moich.
Wydałem z siebie zaskoczony dźwięk, przymykając po chwili oczy i oddając pocałunek. Odsunął się sekundę później, a ja zassałem dolną wargę spoglądając na niego niepewnie
- Nie wyraziłeś się jasno - wyszeptałem a delikatny uśmiech wkradł się na moje wargi. Owinąłem ramiona wokół jego szyi, kiedy znów poczułem jego usta na swoich. Mój pierwszy pocałunek.
CZYTASZ
The Walking Dead | Ziall ✔️
FanfictionSztywni, zimni, szwędacze, jest wiele określeń, które oznaczają jedno. Zombie. Kiedyś ludzie, teraz krwiożercze bestie. Chodzące trupy. Apokalipsa zdziesiątkowała cały świat, zaraza trwa od roku i została zaledwie garstka ocalałych. Tak myślę. Naz...