Dwie godziny później stałem z Zaynem za ogrodzeniem. Opierałem się o drzewo obserwując jak odpala papierosa.
- Pewnie co chwila kolejni ludzie stają się zombie, umierają, a ty zabijasz sam siebie paleniem papierosów? - spytałem z niedowierzaniem, a on patrząc mi w oczy zbliżył się do mnie zaciągając fajkie, by dym wydmuchać prosto w moją twarz. Zacząłem machać szybko rękami by odgonić białą chmurę. Zayn prychnął pogardliwie - Chcesz to zabijaj siebie, ale nie innych. Bierne palenie też jest szkodliwe.
- Może nie musze cie uczyć samoobrony - powiedział odchodząc na kilka kroków, a ja spojrzałem na niego pytająco - Wystarczy, że otworzysz usta i zanudzisz każdego zombie na śmierć.
- Jesteś dupkiem - potrząsnąłem głową zanim zdążyłem ugryźć się w język. Popatrzył na mnie unosząc jedną brew, a ja zacisnąłem wargi spodziewając się, że mógłby mnie nawet uderzyć. To było kilka okropnych sekund wyczekiwania na jego reakcje, aż po prostu sięgnął po broń zza paska, a ja cofnąłem się przestraszony o kilka kroków unosząc ręce. Spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Nie zastrzele cie - powiedział zanosząc się śmiechem, sprawiając, że poczułem się jak kompletny idiota - Mam Cię w końcu nauczyć samoobrony. Zaczniemy od strzelania. To jest pistolet - uniósł go, a ja zmrużyłem oczy. Uważał mnie za debila, który nie wie co to jest? Co prawda nie umiałem strzelać, ale wiedziałem czym jest broń.
- Tak widzę - warknąłem - Wiem gdzie jest spust, wiem, że trzeba go nacisnąć by wystrzelić, wiem jak zmienia się magazynek.
- Więc co tu robimy? - spytał unosząc brwi i wkładając papierosa pomiędzy wargi.
- Nie umiem trafić - mruknąłem, a on podszedł do mnie i stanął za mną. W sekundę owinął ramiona wokół mnie, wcisnął mi w ręce broń przytrzymując je swoimi i wystrzelił w dziuple drzewa. Stałem sparaliżowany wpatrując się w dziurę po kuli w samym środku pnia - Nie rób tak nigdy więcej! - wrzasnąłem, a on prychnął cicho wprost do mojego ucha.
- Powtórz - powiedział odsuwając się, ale zostawiając w moich dłoniach - Broń jest przedłużeniem twojej ręki i inne bzdety - machnął dłonią pomiędzy palcami której miał jarzącego się papierosa.
- Nie trafię - jęknąłem cicho wyciągając w jego kierunku pistolet.
- Masz spróbować i masz na to minute. Jeden wystrzał obudził pobliskie zombie, drugi je już zwabi bliżej. Więc strzelaj i wracajmy już do środka - odparł mrużąc na mnie czekoladowe oczy. Zacisnąłem wargi wpatrując się w niego przez chwile, aż westchnąłem głośno i wymierzyłem tak jak kiedyś uczył mnie Liam. Strzeliłem.
Zayn podszedł powoli do drzewa zaciągając się parę razy by zaraz wywalić niedopałek na ziemię.
- Trafiłeś w drzewo jest dobrze - powiedział rozbawiony i przebiegł palcami po dziurze po kuli. Była paręnaście centymetrów niżej i bardziej w lewo, ale rzeczywiście, trafiłem w drzewo i to cud - Teraz zabij tego zombie - wskazał mi trupa wychodzącego z lasu paręnaście metrów od nas.
Otworzyłem szeroko oczy, a ręce momentalnie zaczęły mi się trząść.
- Niall, wymierz - powiedział powoli. Uniosłem dłoń przelykając głośno ślinę - Strzel.
Rozchyliłem wargi wpatrując się w zombie idącego w naszym kierunku. Dzieliło nas parę metrów, a ja nadal stałem bezruchu. Nie mogłem się ruszyć, a co dopiero strzelić.
Zayn wyrwał mi pistolet i strzelił prosto w głowę zombiego. Złapał mnie za ramię prowadząc do wejścia na osiedle.
- Nie wolno ci panikować - wysyczał dźgając palcem mój tors - Podszedłby do ciebie i zeżarł. Naucz się nad tym panować, bo nie zawsze będzie ktoś, kto cię obroni - warknął, a ja spuściłem wzrok na swoje buty - Koniec na dziś, mam dość - wymamrotał mijając mnie, a ja stałem zaciskając powieki i starając się powstrzymać płacz. Jestem do niczego.
CZYTASZ
The Walking Dead | Ziall ✔️
FanfictionSztywni, zimni, szwędacze, jest wiele określeń, które oznaczają jedno. Zombie. Kiedyś ludzie, teraz krwiożercze bestie. Chodzące trupy. Apokalipsa zdziesiątkowała cały świat, zaraza trwa od roku i została zaledwie garstka ocalałych. Tak myślę. Naz...