02 O mało nie staliście się ich obiadem

1.6K 254 78
                                    

Zacisnąłem powieki odpychając jednego z nich zamiast po prostu wbić w jego głowę nóż i zabić. Nie potrafiłem.

- Nialler! - wrzasnął machając siekierą, a ja zerknąłem w jego stronę i tuż obok mnie zobaczyłem zombiego bez jednej ręki.

Otwierał już paszcze i był zaledwie milimetr od mojej twarzy. Nagle jednak przez jego twarz przeszedł nóż, a on sam upadł tuż um moich stop.

Uniosłem wielkie z przerażenia oczy na wysokiego bruneta, którego ciemne, przydługie loki opadały na twarz. Dosłownie na moment jego zielone oczy zatrzymały się na mnie, potem obrócił się by zabić kolejnego zombiego.

Stałem w miejscu osłupiały, gdy ludzie wokół mnie co rusz zabijali kolejnych sztywnych.

Gdy wokół mnie leżał stos całkowicie martwych zimnych, dopiero wtedy się ruszyłem. Wyskoczyłem z kręgu i potknąłem się o rękę jednego z nich upadając przy butach jednego z obcych.

Cały się trzęsłem i bardzo możliwe, że byłem chwile od ataku paniki.

- Niall - usłyszałem cichy głos Louisa i poczułem jak łapie mnie za rękę. Gdy nie chciałem się podnieść, ktoś złapał mnie pod ramionami i postawił siłą.

Spojrzałem prosto w czekoladowe tęczówki mężczyzny przede mną. Czarne kosmyki opadały mu na oczy okalane przez grube rzęsy, a malinowe wargi otoczone były krótkim, ciemnym zarostem.

- Żyjesz? - spytał choć to brzmiało bardziej jak warknięcie z mocnym brytyjskim akcentem. Kiwnąłem lekko głową a Liam przyciągnął mnie do uścisku.

Wtuliłem się niepewnie w mojego przyjaciela.

- O mało Was nie zeżarły - zaśmiał się ten z zielonymi oczami. Payne odsunął się ode mnie spoglądając na niego.

- Dziękujemy, naprawdę uratowaliście nam życie. Nie wiem jak możemy się Wam odwdzięczyć..? - spojrzał na dwójkę facetów, którzy nam pomogli.

- Jedzenie będzie w porządku - powiedział wysoki brunet spoglądając na torbę Louisa z której wystawały słoiki i puszki - Gdzie macie obóz? - spytał.

- Godzinę stąd - odparł Lou - Ale robi się ciemno, więc pewnie przenocujemy w jakimś z opuszczonych domów niedaleko..

- Możecie jechać z nami - powiedział zielonooki.

- Harry - warknął ten drugi, lecz został zignorowany.

- Jest Was tylko troje? - spytał a my kiwnęliśmy zgodnie głowami. Zacisnął wargi mierząc każdego z nas wzrokiem - Pojedziecie z nami, a rano zdecydujemy. Chyba, że nie chcecie - powiedział patrząc na Liama.

Spojrzeliśmy we trzech na siebie. Jesteśmy wykończeni i nie mamy nic do stracenia.

- W porządku - powiedział Li.

- Świetnie - mruknął mulat z przekąsem i zaczął iść w kierunku czerwonej ciężarówki, do której zaraz wsiadł. Harry spojrzał na nas i uśmiechnął się lekko, zaraz jednak wrócił jego poważny wyraz twarzy, gdy obrócił się by zaraz zająć miejsce za kierownicą.

Wskoczyliśmy na pake ciężarówki, a ja usiadłem opierając głowę na ramieniu Liama. Louis położył się układając głowę na moich rozprostowanych nogach przymykając przy tym powieki.

- Przepraszam - wyszeptałem zaciskając powieki - Jak zawsze zawaliłem..

- W porządku. Nic się nie stało Nialler. Po prostu bałem się, że stanie ci się krzywda. Rozumiem, że się ich boisz. Ale musisz w końcu nauczyć się walczyć. Kiedyś nie będzie mnie ani Louisa, czy kogoś innego by cię uratować - wyszeptał łapiąc mnie za rękę i ściskając ją trochę mocniej. Kiwnąłem słabo głową.

- Wiem.

The Walking Dead | Ziall ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz