•Rozdział 2•

1.5K 132 41
                                    

Oikawa przez resztę dnia rzucał Yōkō urażone spojrzenia, kopnęła go z taką siłą, że potrzebował worka lodu i został posadzony na ławce. Fioletowowłosa jednak niezbyt się tym przejęła i pomagała chłopakom ze swojej drużyny w treningu.

Teraz na siatce ćwiczyła tylko drużyna Nekomy, gdyż reszta postanowiła zrobić sobie przerwę. Były tylko cztery drużyny. Nekoma, Fukurodani, Aoba Johsai i Karasuno. 

Yōkō rzuciła się po piłkę i przejechała kawałek po parkiecie, Kuroo zdążył już przyzwyczaić się do tego, że dziewczyna ratuje przeważnie każdą piłkę, więc nawet się tym nie przejął. Blondwłosa kapitanka wystawiła piłkę, którą zaatakował Lev. Kuroo zablokował atak Haiby, a piłka w zastraszającym tempie zaczęła lecieć ku parkietowi.

Złotooka pochyliła się, ale piłka okazała się być za szybka. Kucnęła więc z jedną nogą wyciągniętą w bok, piłka odbiła się od boku jej stopy i poleciała w górę. Wyprostowała się i dmuchnęła zimnym powietrzem w opadające na jej czoło pasma włosów, które wydostały się spod uścisku frotki.

- Jest fatalną libero. - Burknął dalej obrażony Oikawa.

Iwaizumi zerknął na przyjaciela i parsknął głośno śmiechem.

- Zwróć uwagę na to, że nie przepuściła jeszcze ani jednej piłki. - Mruknął Mattsun  klepiąc szatyna po ramieniu - Po prostu powiedz, że jesteś zazdrosny i tyle.

- No tak, jeszcze czego? Ciekawe o co mam być zazdrosny. Co niby ten konus ma, czego ja nie mam? - Spytał zdenerwowany.

- Szacunek osób z drużyny. Jest niska, a oni żartują z jej wzrostu, ale widać, że ją szanują. Nie tylko za umiejętności.

- Ta, wymuszony szacunek to nie szacunek.

- Poza tym, widać, że ciężko pracuje. - Odezwał się Mattsun, opierając brodę na dłoni.

- Niby gdzie? - Spytał kpiąco Tooru.

- Przyjrzyj się. Jej ręce, nogi, twarz.

Oikawa zaczął jej się przyglądać, na początku nie zauważył nic. Dopiero później zaczął dostrzegać małe blizny, plastry, strupy, a nawet bandaże. Z jego ust wyszło tylko ciche "oh", już więcej się nie odezwał.

Yōkō kolejny raz wylądowała na parkiecie, jednak tym razem chwilę na nim leżała. Nabierała głęboko powietrza, nie miała idealnej kondycji, w sumie to nawet dobrej. Szybko się męczyła, a potem trudno było jej odzyskać dech. To wszystko przez jej wrodzoną wadę serca, z którą musiała się mierzyć już od najmłodszych lat.

- Yōkō-Chan, wszystko w porządku? - Spytała zaniepokojona Yohi.

- Tak, tak...Już wstaje. - Stanęła na równe nogi i przygotowała się do kolejnego odbicia.

~•••~

- Są niesamowici, prawda?! - Spytała podekscytowana Yohi, obserwując grę siatkarzy z Aoba Johsai.

- Każdy ma swoje zdanie, prawda? - Yōkō zerknęła na Yohi, a ta jej przytaknęła - Ja twojego nie podzielam.

- Oh, no daj spokój! Spójrz tylko na nich! - Wskazała dłonią - Chociażby na tego rozgrywającego, którego kopnęłaś.

- Ten ich rozgrywający to zwykły dureń. - Powiedziała obruszona - Nazywa mnie dzieckiem, a sam lepiej się nie zachowuje.

- No dobra, to może ktoś inny...Hm... - Zastanowiła się - Kto według ciebie gra najlepiej?

- Nikt nie... - Ucięła, gdy zawodnik z Karasuno zaatakował naprawdę mocno.

Zdawało się, że odbicie takiego ataku to samobójstwo i połamanie rąk, ale nie dla niego. Fioletowowłosa patrzyła na siatkarza z Aoby, który z łatwością odbił atak, wręcz idealnie do rozgrywającego. Zaraz po tym Aoba Johsai wygrało, a oni zeszli z boiska. Zdążyła zapamiętać tylko jego numer koszulki.

Moja Mała Pesymistka || Hanamaki Takahiro (I i II zakończona, III zawieszona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz