•Specjal na 2k wyświetleń•

623 82 34
                                    

Yōkō patrzyła na Zayo z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Makki niemal kipiał ze złości i ledwo powstrzymywał się przed zaduszeniem tego gnoja.

- Kolejny raz zaczynasz wpieprzać się w nie swoje sprawy. - Mruknęła ostro i wykręciła dłoń czerwonowłosego.

Jęknął z bólu i starał się wyrwać z uścisku złotookiej, ale nie było to takie proste. Ona dalej go ściskała, przyglądając mu się z powagą i tajemniczym spokojem.

- Mogę połamać ci dłoń, chcesz tego? - Spytała, a w jej oczach coś błysnęło.

- Nie zrobisz tego. - Mruknął, krzywiąc się z bólu.

Uśmiechnęła się kpiąco.

- Chyba nie wiesz, do kogo to mówisz.

Usłyszał dziwnie trzeszczenie w ręce, które zwiastowało powolne łamanie kości. Krzyknął z bólu i szarpnął ręką, odpychając dziewczynę. Zrobiła parę kroków w tył i szybkim ruchem odgarnęła włosy z twarzy.

- Nawet gdybym nie była z Makkim, to nie chciałabym takiej pizdy jak ty za chłopaka. - Skrzyżowała ramiona pod biustem.

Makki parsknął pod nosem, odwracając głowę w bok i zakrywając usta dłonią. W drugiej ręce dalej trzymał pudełko z pierścionkiem.

Zayo był w szoku, patrzył na nią ze zdziwieniem i lekkim strachem w oczach. Prawda była taka, że żeby być z Yōkō, trzeba było okazać się prawdziwą cierpliwością i mieć odpowiednie podejście. Makki traktował większość jej słów żartobliwie, a Zayo? Co tu dużo mówić, brał wszystko do siebie, co przy znajomości z człowiekiem o takim charakterze nie było zbyt dobre.

- Dobra, pójdziesz stąd czy nie? - Oparła dłonie o zgięte kolana, nachylając się ku niemu - Nie mam ochoty dłużej cię oglądać. Wypad. - Warknęła, a czerwonowłosy podniósł się z ziemi i odbiegł szybko z miejsca zdarzenia, trzymając się za obolałą dłoń.

Spojrzała na Makkiego, prostując się.

- Czuję się, jak kretyn. Tak szczerze mówiąc. - Mruknął zażenowany - To ja powinienem cię chronić przed nim, a nie ty sama siebie.

- Jak widzisz, jestem samowystarczalna. - Wzruszyła ramionami i się zaśmiała - Nigdy nie byłam od nikogo zależna. Nawet po zostaniu twoją żoną też nie będę.

- Ah, tak? - Spytał z tajemniczym uśmiechem i podszedł bliżej niej - Czyli, że już się zgodziłaś, tak? - Mruknął jej do ucha, wyciągając pierścionek z pudełeczka.

- Może. - Obserwowała, jak zakłada jej pierścionek.

Przyjrzała mu się z każdej strony, a gdy skończyła, cicho westchnęła.

- Ostatnio tak bardzo się stresowałam, gdy pierwszy raz siedziałam obok ciebie na stołówce. - Odetchnęła z ulgą.

- Hm? - Chwilę zastanawiał się nad jej słowami - Ah, mówisz o tym, kiedy dałem ci babeczkę?

Przytaknęła.

- Jestem pod wrażeniem, że to pamiętasz. - Pokiwał głową z uznaniem.

- Dziwne, gdybym zapomniała. Mało co wtedy na zawał nie zeszłam. - Prychnęła, opierając głowę na jego ramieniu.

- Byłaś wtedy urocza, nawalałaś Leva jak worek treningowy. - Zaśmiał się, obejmując ją ramionami.

- Był moim workiem treningowym, kurde bele. - Usłyszała śmiech Makkiego - Ale teraz mam od bicia Oikawe i Haru. - Uśmiechnęła się złowieszczo.

~•••••~

- Wracaj tu, głupi lalusiu! - Krzyknęła, biegnąc za Oikawą, który w popłochu kierował się do drzwi hali.

Dopadł do nich i szarpnął, ale nie ustąpiły. Zmuszony był uciekać w bok, żeby wściekła Yōkō go nie dopadła. Po drugiej stronie drzwi chichotał Mattsun, który w dłoniach trzymał klucze od hali.

- Jak myślisz, jak długo jeszcze pożyje? - Spytał Makki, zerkając na Iwaizumiego.

- Obstawiam jakieś pięć minut.

- No w sumie. - Przyznał mu rację.

Dziewczyna w końcu dopadła siatkarza i złapała go za poły bluzy, ściskając je mocno. Jej złote oczy nienaturalnie błyszczały, widział w nich czystą furię.

- Przepraszam! Nie wiedziałem, że ten szampon jest koloryzujący! - Wypiszczał przerażony, zasłaniając twarz dłońmi.

Natsukawa wzięła kilka porządnych wdechów i puściła go, przez co pizgnął na parkiet z hukiem. Wymamrotała tylko ciche "pieprzony idiota" i odeszła, klnąc jeszcze kilkadziesiąt razy pod nosem.

- Zrobiłeś jej coś? - Spytał Hajime, patrząc ze zdziwieniem na Takahiro - Normalnie by już go pobiła.

- Yōkō ostatnio...Zrobiła się delikatniejsza. - Przyznał z uśmiechem - Chociaż dalej potrafi być podła i bezduszna. - Mina nagle mu zrzedła.

Przypomniał sobie sytuację, kiedy się na niego ostro wkurzyła i próbowała wyrzucić go przez okno. Ale gdy nie dała rady, zamknęła do na balkonie. Litością okazała się dopiero wtedy, gdy przez okno wyrzuciła mu poduszkę i koc na balkon, żeby miał na czym spać. Na wspomnienie tego, mocno się wzdrygnął.

- Na pewno nie będziesz się nudził z taką żoną. - Przyznał, cicho śmiejąc się pod nosem.

- Tak...Doskonale o tym wiem. Często zaskakuje mnie swoim zachowaniem...I bezczelnością.

- A twoi rodzice? Polubili ją?

- A tu cię zaskoczę, bo... - Odwrócił się przodem do czarnowłosego - Yōkō jest przy nich potulna, jak baranek.

- Mówisz serio?

- Jak najbardziej, nawet nie przeklnie.

- To już coś.

Yōkō wyszła z łazienki z mokrymi włosami, których dziko różowe, poklejone pasma opadały na jej twarz. Kolor był znacznie bledszy, lecz wciąż bardzo dobrze widoczny.

- Umyłam głowę pod kranem. - Powiedziała, widząc pytający wzrok Makkiego i Iwy - Chciałam zmyć ten kolor, ale chyba będę musiała trochę odczekać. - Westchnęła zrezygnowana.

- Yōkō... - Makki przyjrzał jej się - Mogłaś lepiej wysuszyć włosy ręcznikiem.

- Huh? - Zmarszczyła brwi i powędrowała wzrokiem za spojrzeniem swojego ukochanego.

Zobaczyła, jak przez białą koszulkę prześwituje jej czarny stanik. Mruknęła tylko ciche "Oh" i zrobiła minę myśliciela.

- Zdejmij bluzę i mi daj. - Wyciągnęła dłoń w jego stronę po ubranie - A ty się nie gap, bo ci oczy wydrapie. - Rzekła oschle do Iwaizumiego.

Atakujący natychmiast odwrócił wzrok, zażenowany i zawstydzony. Makki zarzucił jej na ramiona swoją bluzę, którą się opatuliła i zaciągnęła powietrze nosem, wzdychając jego perfumy.

- No, nic już nie widać, możemy żyć dalej. - Zrobiła z ust dziubek - Ewentualnie wszyscy możemy się pozabijać, tak też będzie dobrze.

Hajime pokręcił głową ze zrezygnowaniem, czasami słowa Yōkō go przerażały. Momentami nawet podziwiał Makkiego, za to, że ten tak dzielnie znosi jej pesymistyczne i sadystyczno-masochistyczne zachowanie.

- No co? - Spytała niewinnie, gdy zaczęli na nią dziwnie patrzeć - Jeszcze nie przywykliście?

- Nie bardzo. - Mruknął Iwa.

- No to trudno. - Wzruszyła ramionami - Wasz problem.

Przeszła obok i skierowała się do drzwi hali. Szarpnęła za nie, ale wciąż były zamknięte. Podniosła stopę i porządnie w nie kopnęła, by po chwili usłyszeć szczęk zamka i drzwi się otworzyły. Mattsun zaśmiał się nerwowo i ostrożnie obok niej przeszedł, żeby czasami go nie zaatakowała. A Yōkō tak po prostu sobie wyszła, na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, gdy zobaczyła klucze w drzwiach.

- No to się pobawimy. - Przekręciła kluczyk i pogwizdując, odeszła.

**************************

Moja Mała Pesymistka || Hanamaki Takahiro (I i II zakończona, III zawieszona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz