- Zrobiłem ci śniadanie. - Makki położył tacke na szafce nocnej i usiadł na skraju łóżka, gładząc Yōkō po nagich plecach.
Leżała na brzuchu, trzymając dłonie pod poduszką i mrużyła oczy, gdy promienie słoneczne ją oślepiały. Zamknęła oczy i delikatnie się uśmiechnęła, sprawiając, że Makki doznał uczucia duszności. Wyciągnęła spod poduszki jedną dłoń i podniosła ją, sięgając do chłopaka. Złapał ją, a wtedy Natsukawa zaczęła powoli usypiać.
- Nie śpij, jedzenie ci wystygnie. - Pochylił się, żeby lepiej do słyszała - Ty odmówisz jedzenia?
- Nie, ale zjem, jeśli się odwrócisz, w drodze wyjątku rzuć mi stanik. - Mruknęła w poduszkę i głośno w nią ziewnęła.
Brązowowłosy posłusznie położył obok niej stanik, jednak do odwrócenia to musiała go zmusić i zagrozić, inaczej nic by z tego nie wyszło. Założyła szybko czerwony, sportowy stanik i usiadła na łóżku, przeciągając się i ponownie ziewając. Zaraziła tym Makkiego, który powtórzył jej czynność, przetarła oczy i przybliżając się do niego, opadła na jego plecy.
Jego ciało było rozgrzane bardziej, niż zazwyczaj, a ona doskonale wiedziała, dlaczego. Oparła skroń na jego ramieniu i zaczęła głaskać jego przedramie. Makki schylił się nieco i sięgnął, łapiąc w palce jednen z tostów. Przytknął go Yōkō pod nos, złotooka zareagowała od razu. Wzięła od niego tosta i zaczęła jeść, wyglądając momentami jak chomik z nabrzmiałymi policzkami.
Sam również zjadł, a gdy skończył, położył się na łóżku i założył dłonie za głowę.
~•••~
- Yay! - Krzyknęła żywo Yōkō, przybijając piątkę Haru - I kto jest lepszy?! Lamusy! - Pokazała dużą literę "L", którą zrobiła z palców i przyłożyła ją sobie do czoła, patrząc na Zayo.
Tego dnia Makki nie pojawił się na treningu, twierdząc, że źle się czuję. Yōkō nie wnikała w szczegóły, kazała mu leżeć w łóżku i odpoczywać.
Minął miesiąc, a dzięki jeszcze większemu zaangażowaniu Makkiego w ich związek, Yōkō zrobiła się mniej uszczypliwa, niż wcześniej. Nawet wręcz przeciwnie, okazywała więcej serca i zrozumienia, co momentami przychodziło jej z ogromnym trudem.
Podeszła do ławki i wzięła z niej bidon, upijając kilka głębszych łyków. Jej telefon zaczął dzwonić, więc odsunęła mniejszą kieszeń jej torby. Jak się później okazało, dzwonił Makki. Yōkō pomyślała, że prawdopodobnie czegoś potrzebuje, więc od razu odebrała.
- Tak? Coś się stało? - Spytała zaniepokojona.
- Nie. Nic z tych rzeczy. - Od razu zaprzeczył - Wszystko jest dobrze, tylko chciałem zapytać, kiedy wrócisz?
- Kiedy wrócę? - Zmarszczyła brwi - Za około dwie godziny, może półtorej, a co?
- Nie, nic. Po prostu się stęskniłem.
Uwierzyła, nie miała powodu, by mu nie wierzyć. Często mówił, że tęskni, co było dla niej zupełnie normalne. Niedługo potem skończyła trening.
~
Makki przekazał Yōkō, że wyszedł do sklepu, co dostał od niej bure. Skoro źle się czuł, najlepiej by było, gdyby leżał w tym cholernym łóżku i odpoczywał. Z racji, że wracała z treningu przez park, kazała mu tam czekać, na co od razu się zgodził.
Szła spokojnie, ściskając w dłoni ramię torby sportowej. Miała na sobie czarne sportowe legginsy i czarną bokserkę, oraz sportowe buty, również w kolorze czarnym. Rozejrzała się będąc w połowie parku, ale nie dostrzegła Makkiego. Możliwe, że była to kwestia ubioru, spodziewała się zobaczyć go w dresach i zwykłej, luźnej koszulce, a nie w...Eleganckich, czarnych spodniach i białej koszuli.
W większości opuszczona i ciemna część parku została oświetlona pięknymi, różnokolorowymi światełkami, które były nie tylko na starych ławkach, ale i gałęziach drzew. Makki stał pod największym drzewem mającym najgęstsze gałęzie pokryte liśćmi. Wyciągnął dłoń w jej stronę, a ona podeszła do niego, bardzo niepewnie.
- Makki? Co ty...Co tu się dzieje? - Spytała zdziwiona oraz zdumiona, jednak w tym pozytywnym znaczeniu owych uczuć.
- Odłóż na chwilę torbę.
Zrobiła jak kazał, upuściła ją na trawę i zrobiła parę kroków w jej stronę. Stając przed nim, nie spodziewała się, że gwałtownie złapię ją w talii. Okręcił się z nią wokół własnej osi, jakby właśnie odtwarzali klasyczny taniec. Brakowało jej tylko pięknie zrobionej sukni, ślicznej fryzury oraz pięknego makijażu. Jednak im to do szczęścia nie było potrzebne, po co to wszystko, skoro ma się wyobraźnię? Dla nich to było kluczem do szczęśliwego związku.
- M-Mogłeś powiedzieć, że chcesz zaprosić mnie na piknik...Lepiej bym się ubrała, czy coś...
- Nie ma takiej potrzeby. - Przybliżył się do złotookiej i ujął jej twarz w dłonie - Ty przyjmujesz, to, co ja mam ci do zaoferowania, więc to ja powinienem się dobrze prezentować. Więc...
Klęknął na jedno kolano, nie spuszczając z niej wzroku. Wyciągnął z kieszeni spodni małe, czarne pudełko.
- Widzę, że wybierając pudełko, kierowałeś się kolorem mojego serca. - Nie mogła powstrzymać się od tego komentarza, przez co Takahiro zaśmiał się w głos .
- Nawet w takim momencie? - Spytał z rozbawieniem - Cała ty. Jak zwykle oryginalna.
- Cóż poradzisz, sam sobie taką kobietę wybrałeś. - Wzruszyła ramionami.
- Nie żałuję. - Otworzył pudełko - Pozwól teraz, że wydukam przemówienie...Yōkō, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i...Zostaniesz moją małą pesymistką?
- C-Co? - Spytała, uśmiechając się po nosem.
- Cholera. - Zgryzł wargę - Miałem na myśli...Czy nie masz nic przeciwko, by zostać moją żoną?
- Oczywiście, że ni... - Nie dane było jej dokończyć.
- Ja mam coś przeciwko.
Oboje odwrócili głowę w bok i dostrzegli opierającego się o drzewo, Zayo. Uśmiechnął się drwiąco, podchodząc bliżej.
- Mówiłeś coś? - Spytał ostro Makki, wstając.
- Owszem, mówiłem. Yōkō za ciebie nie wyjdzie. - Złapał mocno za nadgarstek dziewczyny, ciągnąc ją w swoją stronę - Ponieważ jest moja.
**************************
CZYTASZ
Moja Mała Pesymistka || Hanamaki Takahiro (I i II zakończona, III zawieszona)
FanfictionWzrost nigdy nie był jej zaletą, ale nigdy też nie pozwoliła wejść sobie na głowę. Pomimo delikatnie dziecięcej urody, postawy w niektórych sytuacjach mogli pozazdrościć jej nawet dorośli. Uzależniona od bólu, kochająca widok ran i bandaży na ciele...