Rozdział 12

113 10 9
                                    

Po długim wieczorze rozmowy z grupą super bohaterów i wyjaśnieniem całej sytuacji położyłam się od razu spać.

~*~

Następnego dnia po zjedzeniu śniadania i odświeżeniu się znowu miałam przesłuchać Lokiego. Wyszłam, więc ze swojego pokoju i udałam się do windy by zjechać na poziom więzienny. Avengers nie pilnowali mnie już na każdym kroku i pozwolili samej przesłuchiwać boga kłamstw choć Tony był przeciwny.
- Witaj ponownie. - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia z celą.
- Witaj Martho. - odpowiedział Loki.
- Więc będziesz dziś współpracował i grzecznie odpowiadał na pytania czy znowu urządzamy teatrzyk? - mówiąc to weszłam do środka celi. Bóg milczał.
- Uznaję to za tak, więc co sprowadza cię na ziemię? - zapytałam. Milczał.
- Wolisz siedzieć cicho? Okej ja mam czas z chęcią poczekam.
- Jak zawsze uparta. - odpowiedział.
- O, jednak umiesz mówić? To cudownie. Więc ponownie zadaje pytanie. Co znowu knujesz?
- Czemu jesteś taka sarkastyczna? Nigdy taka nie byłaś. - zaczął mnie poważnie denerwować.
- Och, może stałam się tak po tym jak stwierdziłeś, że jestem nie potrzebną zabawką, która można rzucić w kąt. Wiele się u mnie zmieniło przez te kilka lat. Wiec nawet nie waż się ze mną zadzierać. Tylko odpowiadaj na pytania. Co robisz na Ziemi? Znowu próbujesz zawładnąć planetą? Czy tym razem to coś innego? - zapytałam.
- Chciałem odwiedzić starą znajomą ale mój ukochany braciszek i banda przebierańców stwierdzili, że coś knuje i wsadzili mnie tutaj. Zadowolona? - westchnął.
- Napewno nie chcesz zniszczyć planety?
- Napewno.
- Powiedzmy, że ci wierze. - Wyszłam z celi.
- Mam nadzieję, że dozobaczenia. - powiedziałam i wyszłam. Udałam się do windy by przekazać wiadomości pozostałym. Pojechałam na trzydzieste piętro do pokoju spotkań.
Wszyscy już czekali. Spojrzałam na zegarek. Przesłuchanie miało się skończyć 5 minut temu.
- Nareszcie zaczynałem się martwić. - powiedział Tony.
- Spokojnie, bo ci żyłka pęknie. - odpowiedziałam.
- Narazie wyciągnęłam z Lokiego tyle, że wpadł odwiedzić starą znajomą a wy mu przeszkodziliście.
- Mówił kogo chciał odwiedzić? - spytała Natasha.
- Nie, ale wiem o kogo mu chodziło.
- O kogo?
- O mnie. - na sali zapadła cisza.
- Spotkałam go kiedyś w Waszyngtonie kiedy jeszcze mama żyła. Byliśmy przyjaciółmi a potem on zniknął a ja nawet nie wiedziałam co się z nim stało. - odpowiedziałam.
- To dlatego nie bałaś się wyłączyć kamer. Wiedziałaś, że nic ci nie zrobi? - zapytała Wdowa.
- Tak.
- Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś, że znasz Lokiego? - zapytał Steve.
- Nie było okazji.
- Dobra to co teraz z nim zrobimy? - zapytał tata.
- Może założymy mu areszt domowy? Mogę go pilnować. Ma do mnie największy respekt. - powiedziałam.
- Nie. Nie zgadzam się. Nie ma mowy. - powiedział Stark.
- Dlaczego? Dam sobie z nim spokojnie radę. Nie ma sensu go trzymać w celi. Proszę zgódź się. - poprosiłam tatę.
- No dobra niech ci będzie. Ale jak ci coś zrobi nie daruje mu. - odpowiedział.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
- Ale dopiero od jutra. Dziś wolę żeby jeszcze został w tej celi. - powiedział Stark. Przewróciłam oczami i wróciłam do swojego pokoju odpocząć.
-------------------------------------------------------------
Hej.
Tak wiem dawno mnie tu nie było. Po Infinity war, które mnie wpędziło w "depresje" po filmową nie miałam nawet ochoty pisać tej książki. W premierę poszłam na Ant-man and the Wasp i trochę mi lepiej. Dobra dość tych smutów. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Bo na następny pewnie będzie trzeba długo czekać.
Do zobaczenia!
~ Marciak

This is my problem... [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz