#07 ― me, you and the dance floor

777 19 0
                                    

o p i s :

w której dwójka nastolatków, na zawsze chce pozostać na parkiecie.

i n t r o / p r o l o g :

Zabiorę Cię tam, więc nie bój się, jestem tu, czy jesteś gotowa? Możemy dojść gdziekolwiek. Ale najpierw, twoja szansa, weź moją dłoń, chodź ze mną.

Spojrzał na nią, mając nadzieję, na jeszcze jedno słowo z jej ust. Tak się jednak nie stało. Spuścił głowę i odszedł parę kroków. Spojrzał wstecz na dziewczynę stojącą z łzami w oczach, które powoli zaczynały spływać po jej policzkach.

Odwrócił głowę, ponieważ ten widok łamał mu serce. Jednak zamiast ruszyć dalej - stał. Dziewczyna, błędnie, wzięła to za wskazówkę, by do niego podejść. Zbliżyła się do chłopaka i oplotła swoje ręce wokół jego talii. Wtuliła policzek w jego łopatkę i powoli wdychała jego nastoletni zapach, połączony z jej ulubionym zapachem mięty.

Niespodziewanie chłopak odwrócił się, ze słabym uśmiechem i łzami w oczach.

- Zatańczymy? - spytał, wyciągając w stronę dziewczyny dłoń.

- Oczywiście - oznajmiła, zastanawiając się dlaczego się na to zgodziła, a wtedy kilka łez spłynęło po jej zaczerwienionym policzku.

Chłopak chwycił jej dłoń i przycisnął do siebie. Uśmiechnął się, a dziewczyna, wtuliła polik, tym razem, w jego bark, ponownie wdychając jej ulubiony zapach.

To tak jakbym czekał moje całe życie. Na tą jedna noc. Będziemy tylko Ty i ja i parkiet. Mamy tylko jedną noc. Podwój swoją przyjemność. Podwój zabawę. I tańcz bezustannie - zaczął nucić do jej ucha piosenkę, przy której się poznali i przy której się pożegnali.

To tak jakbyśmy byli na innym poziomie. To tak jakby splotła się nasza miłość. Możemy być dwoma buntownikami. Łamać zasady. Ja i Ty. Ty i ja - dokończyła za niego, uśmiechając się przez cichy szloch.

Zamknęła oczy, czuła, że w jego objęciach jest jej inaczej. Dziwnie, ale bardzo bezpiecznie. Nie potrwało to zbyt długo. Nagle poczuła zimny wiatr, a jego już przy niej nie było.

Odwróciła głowę w prawo, i nikogo nie zobaczyła. Odwróciła głowę w lewo i padła na kolana. Szedł leniwym krokiem, przecierając co chwila łzy. On i ona. Płakali.

- Luke! - krzyknęła, ale on się nie odwrócił. - Luke! Proszę stój! - krzyknęła znowu, ale znowu się nie odwrócił.

On odszedł. Ona została. Oboje ze złamanymi sercami.

pisząc szeptem  ― story ideasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz