Następnego dnia Yuta zadbał, by wstać wcześniej i spełnić prośbę kolegi. Przez to, że był nadal jedną nogą w łóżku, a drugą już w kuchni, nie obyło się bez drobnych pomyłek. Złożył dwie kromki chleba w jedną i takie chciał wpakować do reklamówki albo nie zauważył i nie poczuł, iż kroi zgniłego pomidora, chociaż to mogłoby być zabawne. Dobrą wiadomością byłaby nieobecność Taeyonga po zjedzeniu takiego pysznego śniadania, a złą, że Taeil mógłby tego błędu nie przeżyć.
Po uporaniu się z jedzeniem i kilkukrotnym sprawdzeniu czy na pewno wszystko zrobił dobrze, zabrzmiał dzwonek do drzwi i zanim Yuta zdążył cokolwiek powiedzieć, zobaczył właśnie Taeila. Jego twarz była uosobieniem słońca, zaś całe dłonie rzeczywiście zdobiły kolorowe plastry. Nie kłamał.
— Ratujesz mi życie — powiedział, chowając prowiant do plecaka. Nawet nie zapytał czy to ten właściwy.
— Jesteś tego aż tak pewny? — spytał Yuta, unosząc jedną brew. — Taeyong jeszcze nie zdążył skosztować twojego dzieła.
Taeil zbladł lekko. Wypakował szybko kanapki i sprawdził dokładnie ich zawartość. Następnie przeniósł swój podejrzliwy wzrok na kolegę, który tylko wzruszył ramionami.
— Mam nadzieję, że nic tam nie dodałeś.
— Chciałem.
— Yuta, nie.
— Yuta jeszcze nie.
📚
Siedzieli właśnie w dużej stołówce, zajmując jeden ze stolików. Yuta spokojnie przewracał kartki czytanej książki, co jakiś czas popijając pochłoniętą z niej wiedzę sokiem, zaś Taeil trząsł się i rozglądał dookoła szeroko otwartymi oczami. Od rana nie widzieli wielkiej czwórki, więc chłopak czuł, że spotkanie to jest coraz bliżej.
— Uspokój się wreszcie — mruknął Yuta, odrywając wzrok od wykonywanej czynności i spojrzał na kolegę. Westchnął, kręcąc głową. — Jak będziesz tak robił dziurę w tym stołku to Taeyong ogarnie, że coś kręcisz. On nie jest głupi. Chyba.
Taeil puścił tę uwagę mimo uszu i dalej odchodził od zmysłów, tylko tym razem bardziej było to po nim widać.
Wtem gwar w stołówce momentalnie ucichł, gdyż w progu pojawiła się wielka czwórka, standardowo z uniesionymi wysoko głowami, żeby móc patrzeć na gorszych od siebie z pewną wyższością. Ruszyli w kierunku swojego stolika, stojącego pod oknem w jednym z rogów pomieszczenia. Każdy z nich zachowywał się tak jak zawsze oprócz Taeyonga, który wzrok wbity miał już od wejścia w swojej biednej ofierze. Taeil przełknął głośno ślinę, wyciągając powoli kanapki z plecaka.
— On mnie zaraz zabije — szepnął, obserwując podchodzącego doń niską postać, która teraz uśmiechnęła się szeroko.
— Nie bądź baba i przeżyj jakoś. — Yuta uderzył go delikatnie w plecy.
— Łatwo ci mó...
— Dzień dobry, Taeil — powiedział Taeyong, wyciągając przed siebie otwartą dłoń. — Jestem głodny.
Oczy wszystkich uczniów, będących w stołówce, momentalnie spoczęły na biednym, kurczącym się z każdą kolejną sekundą coraz bardziej pod wpływem chłodnego wzroku czerwonowłosego. Yuta wciągnął cicho powietrze. Chciał jakoś dać znać koledze, że jest tuż obok niego i gdyby coś złego zaczęło się dziać, to byłby pierwszy do ucieczki, ale nawet on wolał nie wykonywać niepotrzebnych ruchów.
Taeil zaś powoli położył reklamówkę z jedzeniem na ręce Taeyonga i uśmiechnął delikatnie. Chłopak bez słowa wziął podarek i ruszył dalej do swojego stolika. Yuta odprowadził ich tylko wzrokiem, by po chwili odwrócić się w stronę kolegi, który teraz był zupełnie biały niczym sufit nad nimi.
— Mam ochotę go uderzyć, bo nawet nie podziękował, ale widzisz? Przeżyłeś!
Inni uczniowie jeszcze przez krótki czas szeptali coś do siebie.
— Dlaczego nie podpadłem Jaehyunowi? — wyjęczał Taeil, chowając twarz w dłoniach. — Z nim byłoby na pewno łatwiej i przyjemniej. Ale nie, ja jak zwykle muszę mieć najgorzej.
— Czemu Taeyong tak się nad tobą pastwi? — spytał Yuta, nieco zaciekawiony, gdyż chłopak nigdy mu o tym nie mówił, a on sam nie miał wielkiej ochoty do powiększenia swojej wiedzy w taki sposób. Starał się unikać wielkiej czwórki jak ognia i dotąd nieźle sobie radził. — Przecież oni nie zwracają nawet najmniejszej uwagi na takie nerdy jak my.
— W pierwszej klasie — zaczął, wzdychając ciężko na samo wspomnienie — miałem z nim łączony wf. Raz na jednej lekcji uderzyłem go z całej siły piłką w głowę. Naprawdę tego nie chciałem!
— Lekarską? — Yuta poprawił się na krześle, podekscytowany wyczekując szczegółów.
— Nie, do piłki nożnej.
— Szkoda. Ale dziwię się, że potraktował cię tak ulgowo — mruknął w zamyśleniu. — Może ten bezwzględny łamacz serc jest w tobie za-ko-cha-ny?
— Oszalałeś?
— No co? Tymi kanapkami przygotowuje cię do związku.
Oczy Taeila rozbłysły nagle.
Zapomniałeś już kto mu te kanapki robił? — odgryzł się z chytrym uśmieszkiem.
Yuta przewrócił oczami, zrezygnowany.
— Zapomnij.
tak, witam serdecznie
CZYTASZ
❝bookworm❞ [1]
Fanfiction- historia, w której mól książkowy i przywódca najsławniejszej grupy w szkole nie za bardzo za sobą przepadają ship: yuwin; tags: high school!au, falling in love, from enemies to lovers, yuta as bookworm, sicheng as sicheng straight from boss mv, bu...