Rozdział II

26 1 0
                                    

Pewnego razu dostałam obraz do rekonstrukcji na zaliczenie semestru, z racji iż zostały mi dwa tygodnie na oddanie pracy a roboty z tym było na prawdę dużo byłam zmuszona zatrzymać się w domu na dłuższy czas. Zrobiłam zakupy (masa zupek chińskich i mrożonej pizzy, artyści tak mają) i wróciłam do domu by oddać się temu obrazowi.
Jednak jeszcze przed tym poszłam do Petera. Takie właśnie imię nosił mój partner. Kupiłam nam lody i szybko weszłam z nimi do jego mieszkania, tam powiedziałam mu o zaistniałej sytuacji i wysłuchałam tysiąc razy pytań o to czy będzie mógł mnie odwiedzać czego kategorycznie zabroniłam bo wiedziałam, że nie będę miała najmniejszej szansy na skupienie jeżeli on będzie obok. Kiedy tak rozmawialiśmy w końcu zaprosił mnie na nasze "ostatnie wyjście na obiad" bo w końcu nie zobaczymy się przez bardzo długi czas.
Wybraliśmy się do KFC gdzie jeszcze długo po zjedzeniu nie mogliśmy się rozstać, byliśmy strasznie zżyci a znaliśmy się dopiero 3 lata. Za to właśnie kochałam życie na walizkach bo poznałam go kiedy wraz z rodzicami przez tydzień mieszkaliśmy w Singapurze, wymknęłam się wtedy na imprezę, spotkałam go przy barze i gadaliśmy do późnych godzin nocnych po czym odprowadził mnie do pokoju hotelowego, w którym wysłuchałam bardzo długiego kazania od wkurzonych i wielce zmartwionych rodziców na temat mojego niesłychanie nieodpowiedzialnego zachowania, ale nie żałuję bo poznałam jego. Potem spotkałam go dopiero na jednej z uliczek Kansas (miasto niedaleko Dallas) skąd akurat wracałam bo załatwiałam sprawy mojego nowego samochodu. Zaprosił mnie na kawę i tak jakoś wyszło, że za 11 dni mamy naszą pierwszą rocznicę.
Ale dość o tym, po raz ostatni na niego spojrzałam, obiecałam, że od razu po oddaniu zaliczenia przyjeżdżam do niego i wsiadłam do mojej pięknej zielonej Skody po czym wróciłam do domu.

7 grzechów głównychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz