32. (Finał)

1.6K 128 49
                                    

Thomas:

Do rozprawy pozostało coraz mniej czasu, więc postanowiłem się zakręcić koło szefa i wybadać grunt. Zobaczyłem go przechadzającego się po korytarzu.

- Szefie mam pytanie - zacząłem.

- Pytaj śmiało - powiedział.

- Bo za cztery dni jest ta rozprawa tego chłopaka...e... O'Brien się nazywa.. Kto go będzie wiózł do sądu? - zapytałem udając lekka obojętność mimo tego, że na samą myśl o Dylanie przeszły mnie ciarki.

- A nawet nie wiem, a co?

- Mógłbym ja... To znaczy oczywiście z kimś.. W sensie no nigdy nie brałem w czymś takim udziału - zacząłem kręcić i czułem jak na moją twarz wkradają się rumieńce.

- W sumie, możesz i weźmiesz przy okazji Patricka i wejdziecie z nim na rozprawę - powiedział, a ja się lekko uśmiechnąłem. Nic nie podejrzewa.

Dylan:

To dzisiaj ten dzień, dzisiaj się dowiem ile będę tu siedział, jestem pewny że dostanę dwadzieścia pięć lat, więc popełnię tu samobójstwo.

Cieszę się, że Tommy dał sobie spokój i wziął sobie do serca moje słowa z całą akcją ratunkową. Potrzebowałbym z nim porozmawiać i się pożegnać, on nie może tu tak przychodzić, bo w końcu się do wyda i będzie miał problemy. Mam nadzieję, że sobie beze mnie ułoży życie i będzie szczęśliwy, chociaż na same moje wyobrażenia, że jakiś inny chłopak miałaby zająć moje miejsce mam ochotę przyjebać temu mojemu zastępcy.

A jak on nie będzie dobrze traktował mojej kruszynki? A jak nie zrozumie jego wytworów wyobraźni związanych z podduszaniem i tym podobne, a niewinne fantazje Tommy'ego zamienią się w brutalne BDSM? Boże, nawet nie chcę o tym myśleć...

Dlaczego byłem taki głupi i znowu tutaj wylądowałem, czy ja nie miałem nauczki? Może to i lepiej, niech Tommy się nie obraca w takim towarzystwie jak ja, jestem zwykłym kryminalistą i nawet nie mogę mu nic zapewnić. Jestem beznadziejny, a on zasługuje na kogoś porządnego, najlepiej by było gdyby mnie przenieśli do innego więzienia, ale nawet nie wiem czy to możliwe. Muszę się z nim rozmówić i pożegnać. Dylan, ty skończony debilu siedzisz tu na własne życzenie...

Nagle drzwi od celi otworzyły się, promienie słońca padały na człowieka o najpiękniejszej twarzy na świecie, blada, nieskazitelna cera, złociste włosy i niewinny uśmiech. Miałem wrażenie, że wszystko się dzieje się w zwolnionym tempie, odwróciłem się a on założył mi na ręce kajdanki.

- Staraj się zachowywać naturalnie - szepnął niemal niesłyszalnie.

Moje serce biło szybko, jak mam się zachowywać naturalnie w obecności człowieka na którego punkcie oszalałem?

Szliśmy przez cały komisariat, czułem zimny metal na rękach, a na Thomasa w ogóle nie patrzyłem, nie chciałem. On też nie patrzył na mnie, stresował się, widziałem to, pewnie chce mi powiedzieć że to już koniec i takie tam, ja też chcę mu to powiedzieć więc się dobrze składa.

Otworzył mi drzwi do radiowozu, wsiadłem. Tommy usiadł za kierownicą, i zerknął na mnie w lusterku. Rozglądałem się po bokach, nie chciałem na niego patrzeć. Po chwili obok Thomasa usiadł jakiś młody policjant, mój Tommy podał mu kawę.

- Na którą mamy być na miejscu? - zapytał ten młody obcy mi chłopak popijając kawę.

- Za jakieś pół godziny, ale ja bym wyjechał już bo mogą być korki zresztą zawsze lepiej być wcześniej - powiedział mój kochany. I ruszyliśmy.

Więzień [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz