Rozdział 5

1K 74 135
                                    


Taki świąteczny prezent ode mnie :3 Wesołych świąt :3333

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mike pov. 

Usłyszałem "pytanie" i Will natychmiast oderwał się ode mnie i odwrócił się w stronę drzwi. Widziałem przerażenie i zaskoczenie w jego oczach. Zaraz po nim też spojrzałem w stronę drzwi. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. To był Lonnie. Z opowieści Will'a nie był on miłym człowiekiem i tolerancyjnym. 

-Przepraszam my się chyba nie znamy. Jestem Lonnie, ojciec Will'a

Mężczyzna podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moim kierunku. Niepewnie wstałem i zacząłem podawać dłoń w jego kierunku.

-Mike. Mike Whee-

Niestety spodziewałem się, że to będzie niemiłe spotkanie i błąd. Nie zdążyłem nawet się przedstawić i zostałem popchnięty na ziemię. Poczułem jak uderzam głową w coś twardego. Dotknąłem ręką tyłu mojej głowy i poczułem krew. Świetnie. Ale to nie pora na użalanie się nad sobą jeśli ojciec Will'a mógł popchnąć zupełnie obcą osobę to co może zrobić własnemu synowi? Nie mogłem wstać. Za bardzo kręciło mi się w głowie ale wszystko dobrze słyszałem i widziałem.

-I co Will teraz mi powiesz? Prawie 14 lat okłamywania własnego ojca. 

-Ale czyt  to co-o-oś z-zz-łego?

-Ty się jeszcze pytasz? 

-Mhmm....

-Hahaha tyle lat poszło na marne. Widzę, że muszę ci jeszcze raz  przypomnieć.

-Nie-e-e...! Nie mu-u-sisz....

-A jednak

Słyszałem cichy szloch Will'a i śmiech Lonnie'go a później plask. Nie wierzyłem w to co zobaczyłem. Lonnie własnie przyłożył własnemu synowi w twarz z liścia. Tego było za wiele.

-ZOSTAW GO!

Ledwo co wstałem. Jeszcze szumiało mi w głowie ale zignorowałem to uczucie  teraz liczył się tylko Will. Widziałem jak mężczyzna puszcza chłopaka, który automatycznie upada na ziemię zaraz koło swojego łóżka. Lonnie stał już przede mną i wyraźnie było od niego czuć alkohol. Wzdrygnąłem się. Było to nieprzyjemne spotkanie. 

- Coś ty powiedział!?

-To co słyszałeś. Zostaw go!

Powiedziałem to stanowczo bez drżącego głosu. 

-Odważny jesteś. Hehe

Złapał mnie za koszulkę i pociągnął w swoją stronę. 

-Jeszcze raz się zbliżysz do Will'a to...

-No co mi zrobisz dzieciaku co? Podskoczysz mi? Hahah

-To pożałujesz. 

Usłyszałem głos, który nie należał do Will'a. Spojrzałem na drzwi. Jonathan! Wybawca! Starszy chłopak popchał swojego ojca na ścianę a ja miałem szansę pobiec do Will'a. Mojego małego, drobnego, chłopaka... Boże żeby mu nic nie było...

-Will! Wszystko okej? Nic ci nie jest?

Niższy nic nie odpowiedział ale szybko wtulił się we mnie, że mogłem poczuć jak się trzęsie ze strachu.

-Już dobrze... Już...

Poczułem ulgę, że nic poważnego mu się nie stało. Było słychać jak Jonathan kłóci się z Lonnie'm i prawdopodobnie doszło do bójki między nimi, którą mam nadzieję wygra chłopak. 

-Mike... Ty... Ty krwawisz...

Totalnie o tym zapomniałem.

-To? To nic takiego.

Zaśmiałem się. Ten chłopak to było złoto. Nie ważne co zawsze się martwi o kogoś innego. Zawsze chciał pomóc komuś. Zawsze dbał bardziej o drugiego człowieka a nie o siebie. 

-Na pewno?

-Tak

Will jeszcze przez chwilę patrzył mi w oczy a potem ponownie  wtulił się  we mnie.

-WYNOŚ SIĘ STĄD I ŻEBYM NIGDY WIĘCEJ CIĘ TU NIE WIDZIAŁ!!!! 

Odwróciłem się w stronę Jonathan'a, który właśnie wyrzucał swojego ojca z pokoju. Zdziwiłem się bo nie wiedziałem, że jest taki agresywny? Fakt kiedyś się pobił ze Steve'em ale to była zupełnie inna sytuacja i to normalne, że nastolatkowie się biją.  Po chwili starszy wrócił do pokoju wraz z Joyce i kucnął obok nas. 

-Nic wam nie jest? 

-Mi nie. Nie wiem jak u Will'a.

-Mike dziecko przecież ty krwawisz!

Usłyszałem głos kobiety, która była przerażona pewnie zaistniałą sytuacją.

-To nic takiego pani Byers.

-Chodź opatrzymy ci tą głowę. Przepraszam was za to wszystko.

Na początku było strasznie ale gniew zdominował nad strachem i bólem przez co mogłem się postawić temu człowiekowi. Nie wiem co by się stało z Will'em i mną gdyby nie Jonathan. Nie wyobrażam sobie też tego co oni musieli przeżywać gdy Lonnie z nimi mieszkał. To musiało być okropne dla nich a tym bardziej dla mojej fasolki, skoro był nietolerancyjny.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Kto by się spodziewał XDDD dziś trochę krótszy rozdział ale jest XDDD co wy o nim sądzicie? Mi jakoś nieszczególnie przypadł do gustu ale niech będzie więcej nie dam rady nie liczę ile razy go pisałam i zmieniałam XDDD to i tak jego najlepsza wersja XXDDD  Mam nadzieje że nikomu nie zepsułam wizerunku ojca Will'a ale ten typek nie przypadł mi w ogóle  do gustu i jak pierwszy raz go zobaczyłam to nie miałam miłych skojarzeń :/ Do następnego :3 

PS. Nie pytajcie dlaczego nazwałam Will'a fasolką. Sama nie wiem XD 

Do you really still love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz