Mike pov.
-A JAK NIBY?
Chłopak wyrwał się z mojego uścisku. Jego oczy świeciły się przez łzy i światło księżyca, które odbijało się w nich.
-To ona mnie pocałowała nie ja ją.
-ALE JAKOŚ CI TO NIE PRZESZKADZAŁO. PUŚCIŁEŚ JĄ DOPIERO KIEDY MAX PRZYSZŁA! ODPOWIEDZ NA PYTANIE CZY TY COŚ DO NIEJ CZUJESZ?
-Ja-ja-...
Zastanawiałem się jak on mógł to powiedzieć. Przecież to było oczywiste, że nic do niej nie czułem. Tak?
-MIKE. ODPOWIEDZ MI NA PYTANIE! KOGO TY KOCHASZ!? KOCHASZ MNIE CZ-
Tym razem to ja mu nie dałem dokończyć. Wbiłem się w jego usta i nagle poczułem jak Will powoli się uspokajał lecz po chwili ponownie zdominował u niego gniew. Złapałem go w talii i przyciągnąłem do siebie ale on mnie odepchnął.
-Nie Mike... Nie załatwisz tego w ten sposób... Nie tym razem!
-Co?
-Myślisz, że co? Że jeden pocałunek załatwi całą sprawę? I znowu będzie jak dawniej? Nie Mike... To tak nie działa.
-Will...
-Przepraszam ale... To koniec...
-Will... Ale...Jak... Koniec...?
-Normalnie.
Trzymałem chłopaka za rękę lecz nic to nie dało. Byers cały zalany łzami odszedł. Zniknął gdzieś w ciemności... A ja zostałem sam...
-Will...
-Zadowolony jesteś z siebie Michael?
Usłyszałem dziewczęcy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem ją. Eleven. Sprawczynie całego zajścia...
-O co ci chodzi El?
-Zestrzeliłeś dwa statki i sam się topisz...
-To twoja wina nie moja
-Jesteś tego pewien?
-Tak...- Odpowiedziałem niepewnie- Ale...
-Nie Mike niema żadnego "ale" spieprzyłeś na całej linii i teraz zostaniesz sam.
-Eleven...
Złapałem dziewczynę, która też zaczęła odchodzić w mrok lecz ona tylko się odwróciła i zaczęła mówić.
-Za kogo ty się w ogóle uważasz Mike? Biegasz dookoła, mówisz, że kochasz Will'a a potem mnie.Rozrywasz miłość na strzępy bawiąc się naszymi uczuciami. Przeziębisz się kiedyś od tego lodu w twoim sercu. Nie wracaj już do mnie. Nigdy.
-Eleven!
Dziewczyna wyrwała się, odwróciła i zaczęła podążać w tą samą ciemność, w której zniknął Will... I tak oto zostałem sam... Znowu...
Zaraz po tym przybiegli Lucas z Max i Dustin'em. Stałem wpatrzony w ciemność, w której zniknął jedyny sens mojego życia Will. Upadłem na kolana i zacząłem płakać. Nie mogłem się opanować. Zaraz potem Max usiadła obok mnie i przytuliła. Odwzajemniłem uścisk i nie chciałem puszczać dziewczyny. Tak bardzo potrzebowałem czyjegoś ciepła, by móc się wypłakać w ramię.
-Mike. Musisz wstać i iść do domu. Pójdziemy z tobą.
Max stanęła nade mną i podała mi rękę.
-Mike spieprzyłeś na całej linii, fakt. Ale jesteś naszym przyjacielem i nie zostawimy cię tu samego teraz... Musisz wstać i iść z nami do domu.
-Dustin zadzwoń po Steve'a niech po nas przyjedzie.
Chłopak udał się do budki telefonicznej.
Podniosłem się z podłoża i poszedłem z nimi na parking poczekać na przyjazd Steve'a. Kiedy już był na miejscu zapakowaliśmy się do jego auta. Dustin z przodu a my z tyłu. Chłopak opowiedział mu wszystko co się stało. Zabrał nas pod mój dom i życzył powodzenia w dalszym rozwoju sytuacji.
Weszliśmy na górę do mojego pokoju. Rozpłakałem się bardziej niż tam w szkole. Mimo iż oni mnie nie zostawili i nadal tu byli to czułem pustkę i samotność. I znów nastała ta brutalna cisza, której tak nienawidziłem, ale która była tak potrzebna...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem krótko WYBACZCIE MI!
CZYTASZ
Do you really still love me?
Hayran KurguAkcja dzieje się w Hawkins 1984. Mike po stracie Eleven nie wie co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony odzyskał swojego najlepszego przyjaciela A z drugiej stracił jedyną osobę która kochał ale czy aby na pewno?