Rozdział 7

870 62 38
                                    

Will pov.

Obudziłem się w szpitalu. No nie ja nadal tu jestem. Zastanawiałem się ile jeszcze będę tu siedzieć. Minął już chyba miesiąc! Rozejrzałem się żeby zobaczyć czy ktoś u mnie jest. Dostrzegłem Mike'a śpiącego na krześle. Wyglądał tak uroczo jak spał. 

-Mike...

Wyszeptałem.

-Mike? Słyszysz mnie?

-Hmmm...?

-Śpisz?

-Yhmm...

Uśmiechnąłem się do chłopaka i przesunąłem się na moim szpitalnym łóżku i klepnąłem w miejscu obok mnie. 

-Chodź Mike tu będzie ci wygodniej.

Łóżko może i nie było najwyższej jakości pod względem wygody ale na pewno było lepsze niż krzesło.

-Nie Will nie trzeba tu jest naprawdę wygodnie.

Wymamrotał ewidentnie zmęczony. To było takie urocze. Nie chciał zajmować mojej przestrzeni osobistej.

-Miiiiiiikee. Zimno mi!

To był idealny plan.  Chłopak otworzył oczy spojrzał na mnie, uśmiechnął się bo wiedział o co mi chodzi. Wstał z krzesła i usiadł obok mnie. 

-Zadowolony?

-Tak. I to bardzo.

-Kocham cię Will.

-Ja ciebie też Mike.

Mike był bardzo zmęczony. Całe noce nie spał bo bał się, że Troy może tu wrócić. Mi się jednak wydawało, że raczej się nie odważy. Nigdy nic nie wiadomo. Z moich przemyśleń wyrwał mnie bardzo delikatny pocałunek chłopaka w  usta. To tylko krótki, ckliwy pocałunek. Mike był przytłoczony emocjami i zmęczony, że nie zauważył nawet kiedy jego twarz zsunęła się prosto na moją szyję, co spowodowało u mnie dreszcze. Położyłem swoją rękę na jego włosach, uwielbiałem się nimi bawić były takie miłe, sprężyste i puchate. W tym czasie on objął mnie nogami a swoją prawą rękę na mojej klatce piersiowej, chwycił moją drugą dłoń i zaplątał swoje place wokół moich. Nie mogłem się ruszyć bo unieruchomił mnie ale mi to w ogóle nie przeszkadzało. Czułem się wtedy bardzo bezpiecznie i było mi ciepło. Bardzo ciepło. To nie było tylko ciepło fizyczne ale też duchowe. W końcu odważyłem się powiedzieć osobie, którą kocham odkąd pamiętam, że coś do niej czuję, miałem osobę, która nieważne co się stanie zawsze będzie obok mnie... Miłość. Często inaczej spostrzegamy to uczucie, błędnie, chemicznie ale jeśli trafi się na odpowiednią  osobę to dopiero wtedy naprawdę dowiemy się co to jest.              Przyłożyłem głowę do jego. Nie ukrywając byłem też zmęczony. Nawet nie wiem kiedy usnąłem.  

Eleven pov.

-Eleven? Mam dla ciebie niespodziankę!

Usłyszałam głos Hopper'a, który stał przede mną z talerzem gofrów.  

-Jaką? 

-Mimo iż wcześniej nie słuchałaś się moich zasad, uciekłaś z domu, pyskowałaś, zjadłaś wszystkie gofry oraz rozwaliłaś cały dom to pozwolę ci wyjść n-

-GDZIE!? DO MIKE'A!?

-Tak. Można tak powiedzieć bo...

Przestałam go słuchać w połowie jego wypowiedzi albo nawet na początku już. Nie liczyło się nic poza Mike'em. Wreszcie zobaczę go. Nie tak jak wtedy w szkole przez tłum ludzi i tylko przez chwilę. Już nie w wizjach w głowie. Zobaczę go na ŻYWO. 

-I co o tym myślisz?

-Ale o czym?

-Eleven czy ty w ogóle mnie słuchałaś?

-Nooo... Przestałam gdzieś naa.... Emmm... początku?

-Eleven... Mówiłem o Snowball'u 

-Snowball?

Coś ta nazwa mi mówiła ale nie wiedziałam co... Snowball...?

-Co to jest?

-No wiesz taka szkolna potańcówka, na którą dzieciaki w twoim wieku chodzą.

SNOWBALL! Tam Mike mnie zaprosił prawie rok temu jak siedzieliśmy na stołówce w jego szkole! Tam mnie pierwszy raz pocałował... Mike... Tak bardzo za nim tęskniłam...                                                Poza Mike'em moją głowę zajmowało jedno pytanie, które nie dawało mi żyć. Wtedy w szkole kim  była ta dziewczyna? Nie było jej rok temu tu w Hawkins ani na żadnym zdjęciu, które były rozwieszone w szkolnej gablocie. 

-Eleven? Słuchasz mnie?

-Co?

-To będzie ciężkie zadanie...

Hooper ewidentnie był zirytowany moim brakiem uwagi. To nie moja wina, że przynudza. 

-Opowiedz mi więcej o balu. PROSZĘ.

Chciałam dowiedzieć się jak najwięcej na ten temat. 

-A więc jest on w zimę a dokładniej w grudniu czyli już nie długo. Emmm... Zazwyczaj idzie się tam z parą ale jeśli nie masz nikogo to mówi się trudno. I... Emmm... Nie wiem co tam jeszcze było. 

-Bardzo pomocny jesteś...

-Ty pewnie lepsza nie jesteś.

Przewróciłam oczami i wzięłam się za jedzenie kolejnej porcji gofrów. 

-Będziemy musieli wybrać ci jakąś sukienkę no i ten no  dobrać fryzurę, makijaż i takie tam. Ale ja się tym nie zajmę.

-To kto? Bo chyba nie myślisz, że ja?

-Poproszę Joyce. 

-Joyce? 

-Pamiętasz tego zaginionego dzieciaka? Will'a? Najlepszy przyjaciel Mike'a. 

-Tak. To jego mama?

-Tak.

Uśmiechnęłam się kiedy przypomniałam sobie tamten rok... To wtedy poznałam przyjaciół, smak życia poza klatką i miłość. Tak to był piękny okres w moim jak na razie krótkim życiu. Ciekawe jak tam Will... Nigdy nie miałam szansy go poznać poza tym jednym razem w Upside Down... No ale za dużo nie mogłam się o nim dowiedzieć był ledwo co przytomny... Ciarki przeszły mnie na całym ciele... 

-El? Wszystko w porządku?

-Tak tylko przypomniałam sobie tamten rok i wydarzenia, które się wydarzyły i... I Upside Down... I... Laboratorium I... I...

Nie dokończyłam bo łzy zaczęły spływać z moich oczy jak z jakiegoś wodospadu. Wtedy Hooper wstał ze swojego krzesła, podszedł do mnie i zamknął mnie w uścisku swych ramion. Tego właśnie potrzebowałam. Przytulić się do kogoś i wypłakać, pozwolić moim emocją dać upust...

________________________________________________________________________________

Co o tym myślicie? Podoba się? Szczerze mówiąc mi nie XD Znaczy ten pov. Eleven ale byler nieźle mi wyszedł (chyba XD) Do następnego miśki :* 

Trochę nie mam już pomysłów na to ani chęci ale  no nie zostawię was XD Dokończę to (mam nadzieję xd) 

Do you really still love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz