Rozdział XI: Szok

54 6 1
                                    

— Proszę, po prostu powiedz mi gdzie on jest.

— Kíli... — powiedział Thorin wzdychając. Ta kłótnia trwała cały dzień. — Przestań się tym zajmować. Musisz odpocząć i się zrelaksować. Przeszedłeś już przez wystarczająco dużo.

Kíli rzucił ostre spojrzenie na wuja. Jednak zanim zdołał coś powiedzieć, Thorin odezwał się znowu:

— Żadnych pytań, Kíli. Znajdź sobie coś do robienia.

Po obrzuceniu Thorina wyjątkowo wojowniczym spojrzeniem, Kíli odwrócił się i odszedł do swojej sypialni. Zatrzasnął za sobą drzwi i rzucił się twarzą na łóżko, warcząc.

— Nie rozumiesz — wymamrotał w stronę materaca. — Ty... ty po prostu nie rozumiesz.

W umyśle Kílego ciągle znajdowała się ciemna ściana, którą chciał zburzyć i wypełnić światłem. Potrzebował zrozumieć. Co mu się stało? Jak to możliwe, że pamiętał Fílego wychodzącego za drzwi, wściekłego na niego, a jego następne wspomnienie to szorstki głos Gimliego nazywającego go głupcem, podczas gdy jego serce i umysł zawładnięte były grozą nie do opisania? Co takiego stało się w ciągu tych kilku dni, że jego umysł nie pozwolił mu pamiętać? Za każdym razem, gdy naciskał na ciemne ściany oddzielające go od wspomnień, odpychały go, wzbudzając w nim fale strachu. Był zmęczony i zdezorientowany, ale nie podda się.

Kíli wzdrygnął się, gdy chłodny wiatr wleciał do pokoju przez otwarte okno powodując gęsią skórkę na jego odkrytych ramionach. Był to wilgotny powiew nadchodzącej burzy, a sądząc po tym, jak ciemno było na zewnątrz o tak wczesnej godzinie, zapowiadała się bardzo silna. Ptaki umilkły i słyszał jedynie szum pobliskich drzew. Zadrżał, gdy wspomnienie zimnego, ciemnego, mokrego miejsca wdarło się do jego umysłu, niosąc ze sobą świeżą falę strachu którego nie rozumiał. Jęcząc, wetknął twarz w swoją poduszkę i zacisnął mocno powieki. Mimo oziębiajacego go ciagle niepokoju, paliła go również frustracja. On taki nie był. To nie był on. Był Kílim, siostrzeńcem Thorina Dębowej Tarczy, dziedzicem Durina Nieśmiertelnego, wyszkolonym wojownikiem i utalentowanym łucznikiem. Nie był tą kulącą się z przerażenia istotą, która podskakiwała przy każdym drobiazgu.

Bum. Uderzenie pioruna przerwało myśli Kílego, który krzyknął zwijając się instynktownie w kłębek, chcąc się jakby schować przed tym dźwiękiem, gdy jego serce waliło mu gwałtownie w piersiach. Potem deszcz zaczął ogłuszająco padać, wiatr wtargnął do sypialni targając włosy Kílego. Uderzył kolejny grzmot zmieniając bruneta w trzęsącą się na łóżku masę i ten zacisnął gniewnie zęby. To musiało się skończyć.

— Kíli? — zapytał głos zza drzwi, a młody krasnolud przestraszył się zanim rozpoznał go jako jego matki. Nie poruszył się jednakże, chcąc pozostać skulonym w swojej poduszce z twarzą nie na widoku. Był zawstydzony, wstydził się bycia takim słabym i przerażonym.

— Och, Kíli — powiedziała Dís, a jej kroki przeszły obok jego łóżka na drugą stronę pokoju. Usłyszał kliknięcie zamykanego okna i milknący szum deszczu. Materac ugiął się, a ręka jego mamy już wsunęła się w jego włosy rozplątując kołtuny spowodowane wiatrem.

— To nie jestem ja, Mamo. — powiedział.

— Jeszcze raz, kochanie?

Kíli podniósł głowę znad poduszki. — To nie jestem ja — powtórzył. — Ten... strach przed wszystkim. Podskakiwanie na każdy dźwięk. Wiem, że to nie ja, ale nie mogę tego powstrzymać.

Dís zamilkła na dłuższą chwilę głaszcząc włosy swego syna i głęboko nad czymś rozmyślając.

— I nadal nie pamiętasz co się z tobą stało?

Iluzje - Tłumaczenie  {HOBBIT}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz