Rozdział 5

65 5 2
                                    

 W czasie gdy Alex próbował poskładać swoje życie do kupy, jego brat przekraczał bramy Resdelle.

Gabriel cały czas kurczowo trzymał młode ciało Ginger. Skakał sprawnie po murach chcąc ominąć ciekawskie pytania strażników. Ci przed wejściem do miasta byli naprawdę zuchwali.

Nie zajęło mu długo dostanie się na dziedziniec pałacowy.

Stał teraz przed rzeźbionymi wrotami pałacu. Na jego widok dwóch strażników ukłoniło się nisko, a jeden z nich natychmiast otworzył wrota. Gabriel spokojnie przekroczył próg i nie zważając na obserwujących go strażników, czy szepczące służki, szedł prosto do sali tronowej.

Na jego ustach gościł uśmiech. Uśmiech, który zapowiadał wiele złego.

Strażnicy pilnujący wejścia do komnaty otworzyli je, dzięki czemu książę mógł wejść do środka nie puszczając bezwładnego ciała Ginger. Spostrzegł Lavender i Wiktora von Ommay'ów, którzy siedzieli na tronach i przeglądali położone przed nimi papiery. Stawiał powolne kroki patrząc przed siebie. Chciał chyba wydłużyć rosnące napięcie, które wręcz biło od jego matki i ojca. Stanął na środku sali i spojrzał na bogato zdobiony żyrandol, który wisiał nad jego głową. Westchnął ciężko nie przestając się uśmiechać i położył Ginger przed sobą na długim, czerwonym dywanie.

— Mamo, tato — zaczął. — Jakże miło was widzieć po tak długiej rozłące! Zakładając, że nie było mnie dłużej niż dzień — roześmiał się.

— Ufam, że nam TO wyjaśnisz — Lavender wskazała długim, szczupłym palcem na ciało nastolatki.

— Żadne TO, mamo. Ginger jest waszą przyszłą synową! — wrzasnął radośnie.

— Czyżbyś zapomniał o naszym prawie!? — ryknął Wiktor, który wyczuł w dziewczynie śmiertelniczkę. — Zgłupiałeś do reszty!?

— Kazałam ci wymierzyć za mało batów!?

— Matko, ojcze... Czy ten cały gniew jest potrzebny? Przemieniłem ją już w naszym świecie — skłamał. — więc nie złamałem naszego prawa, tatuśku.

— Jełop — rzucił krótko ojciec. — Mam rozumieć, że naprawdę chcesz wziąć ją za żonę?

— Oczywiście.

— Nie rozśmieszaj mnie.

— Niby czym cię rozśmieszam?

— Masz ledwo sto osiemdziesiąt lat, lubisz panienki, alkohol i przygodny seks. I ja mam uwierzyć, że chcesz się żenić?

— Ranisz mnie, drogi ojcze — prychnął. — Ginger będzie waszą synową i nic wam do tego. Ślub odbędzie się za trzy tygodnie. To już postanowione.

— I niby kto pobłogosławi ten związek? — wtrąciła Lavender.

— Ty, matko. Wraz z ojcem. Zrobicie to, bo nie macie wyjścia — W dwukolorowych tęczówkach chłopaka błysnął złowieszczy blask. Wiedział, że tak działa prawo. Mimo że jego rodzice grali niewzruszonych, on po prostu znał finał tej sceny.

— Zabierz ją i wykąp. — warknęła królowa. — Śmierdzi ludźmi.

Gabriel podniósł Ginger i teatralnie przytulił jej ciało do siebie. Pstryknął palcami lewej dłoni, którą mógł swobodniej manewrować i drzwi sali tronowej otwarły się z hukiem rozrzucając dwóch stojących przy nich strażników na przeciwległe strony. Oddalił się zostawiając rodziców w kompletnej rozsypce. Co niby mogli zrobić przeciw prawu, które funkcjonowało od tysiącleci?

Każdy mężczyzna z rodziny królewskiej, który odnajdzie swą wybrankę poza granicami Resdelle, zobowiązany jest pojąć ją za żonę w przeciągu dwóch miesięcy od sprowadzenia jej na ziemie królestwa. W przeciwnym razie grozi mu kara więzienia bądź wydziedziczenia — w zależności od długości terminu zwłoki.

Król ŚmierciWhere stories live. Discover now