Wiatr wesoło pogwizdywał na drewnianym ganku. Słońce przestało palić, a na dworze zrobiło się przyjemnie chłodno. Drzewa kołysały się delikatnie i co jakiś czas rzucały cień na siedzących przed domem Laurę, Alexandra, Emilię i Leona.
Teraz siedzieli w ciszy i przyglądali się swoim butom. Zabrakło słów, żeby opisać to, co chcieli wykrzyczeć całemu światu. Cierpienie córki, ból ukochanej, strach jaki jej towarzyszył. Nikt nie umiał tego opisać, dlatego cisza była tym, co najlepiej oddało nastrój, w jaki wszyscy zostali wpędzeni.
Laura siedziała na kolanach Alexa i mocno się do niego tuliła wciąż roniąc pojedyncze łzy. Czuła się bezpieczna, kiedy miała ich wszystkich przy sobie. Byli w komplecie. Wydało jej się nawet, że rodzice polubili Alexandra do tego stopnia, że będą w stanie mu zaufać. Nie mogła tego zagwarantować, ale coś w głowie podpowiadało jej, że się polubią.
Alex natomiast czuł się zdruzgotany. Nie sądził, że to... że ten gwałt... Kurwa, nie sądził, że jakiś bydlak mógł zrobić to w tak perfidny i brutalny sposób! Gotowało się w nim, nie mógł poradzić sobie ze smutkiem i żalem jaki odczuwał względem dziewczyny. Po prostu w jego głowie nie mieściło się, jak można skrzywdzić tak delikatną i kruchą istotę.
Tulił ją do siebie i głaskał ją po włosach. Chciał dać jej do zrozumienia, że przy niej jest. Martwił się o nią. Była silna, nie poddała się, ale przecież jej psychika... Ile mogła wytrzymać? Chyba będą musieli poszukać pomocy u jakiegoś doradcy... A nie, zaraz, na Ziemi to nazywało się psychologiem. Emmanuel mu wspominał, kiedy jego sąsiad musiał zacząć do owego chodzić. Może psycholog coś tu zaradzi?
Ale to później. Teraz trzeba ustalić najważniejszą kwestię.
— Dlaczego nie szukali państwo Laury?
— Słucham? — Emilia była nieco zszokowana takim pytaniem.
— Nie było jej dwa miesiące, a państwo nawet jej nie szukali. Mieszkaliśmy ledwo dziesięć kilometrów od was przez cały ten czas. Chodziliśmy na zakupy, byliśmy zauważani przez cholernie dużą liczbę ludzi. Gdyby zgłosili to państwo do straży... Eee... — zaciął się na chwilę. — Gdyby zgłosili to państwo na policję, na pewno by nas znaleźli!
— Młody człowieku, nie rozumiem o czym ty mówisz.
— Alex — Laura obróciła się twarzą do niego i z niedowierzaniem spojrzała w jego oczy. Płonął w nich piekielny ogień. Ogień wściekłości.
— Gdybym nie znalazł Laury, to jej ciało już dawno leżałoby na dnie pobliskiej rzeki!
— Alex! — dziewczyna podniosła głos i poderwała się gwałtownie z miejsca. — Co ty robisz!?
— Po prostu grzecznie pytam. Nie mów, że i ciebie to nie dziwiło.
— Ja... — zawahała się. — To było dziwne, nie zaprzeczam, ale nie musisz krzyczeć na moich rodziców!
— Alexandrze — teraz odezwał się Leon. — To wszystko nie jest takie, jakim ci się wydaje.
— Och, więc proszę, niech mi pan to wyjaśni. Bo chyba troskliwi rodzice już dawno...
— Skończże i słuchaj!
Chłopak zrobił naburmuszoną minę i pociągnął Laurę za biodra, żeby ponownie usiadła na jego kolanach, jakby chciał użyć jej jako tarczy.
Ciche westchnięcie Leona na chwilę zawisło w powietrzu.
— Wiemy kim jesteś, chłopcze.
— Co proszę?
— Wiemy, że jesteś synem Wiktora i Lavender von Ommay. Jesteś również upadłym księciem wampirów, którego wygnano za kradzież projektów broni i planów wojennych.
— Chwila, co!? Że za kradzież czego niby!?
— Nie przerywaj.
— Ale... — w jego głowie zapaliła się jakaś lampka. Przecież nigdy nikogo nie wygnano za kradzież kilku części maszyn, czy sadzonek głupich drzewek. Osz... Wrobiono go? Wrobiono go w cholerną kradzież i spisek przeciwko koronie!?
— Wiemy o tobie, książę — Emilia wstała z miejsca i położyła dłoń na jego ramieniu. — Jesteś dobrą istotą.
— Dlatego, kiedy dowiedzieliśmy się od ludzi, że widzieli Laurę w towarzystwie wysokiego chłopaka z czerwonymi oczami, nie interweniowaliśmy i wycofaliśmy zgłoszenie na policji — dodał Leon. — Nie nazywaj nas wyrodnymi rodzicami. Kochamy Laurkę nad życie, ale wiedzieliśmy, że z tobą będzie bezpieczna i szczęśliwa. Masz moce, którymi możesz ją ochronić, masz rozum, którym możesz ją podnosić na duchu. Wiedzieliśmy, że nie zrobisz jej krzywdy i że nie dojdzie między wami do zbliżenia, bo jesteś na to za rozsądny.
— O czym wy pieprzycie... — złapał Laurę za rękę, jakby chciał sobie dodać otuchy jej obecnością. Ona siedziała i jak zahipnotyzowana wsłuchiwała się w słowa rodziców.
— Twoja moc niszczenia jest niepełna. Nie kontrolujesz jej. Ale wiemy, że nigdy nie narazisz Laury na niebezpieczeństwo.
— Nie mam pojęcia, o czym mówicie, jaka znowu moc niszczenia!?
Emilia i Leon popatrzyli na siebie z niedowierzaniem. Czyżby książę nie znał swoich możliwości? Czy w pałacu nie uczyli go, jak panować nad tym złowieszczym darem?
— Alexandrze — Emilia poprawiła swoje rudobrązowe włosy. — Nikt nie powiedział ci o tym, że dopóki twoje ciało i organizm dojrzewają, każdy seks z kobietą będzie kończył się jej śmiercią?
— Co!? — Laura i Alex w jednym momencie podskoczyli jak oparzeni.
— O nie... — westchnęła. — Powiedz, z iloma już współżyłeś?
— He!? To chyba zbyt osobiste pytanie, nie sądzi pani?
— Tu nie chodzi o twoje życie łóżkowe, dzieciaku! Tu chodzi o śmierć tych kobiet!
Chłopak jakby na zawołanie przywołał obraz Joann i Simone. Były one jego pierwszymi kochankami po przybyciu na Ziemię. Słuch o nich zaginął zaraz po tym, jak spędził z nimi noc. Po nich Nina, Mary, Helen, Felicia, Natalia. Cholera, o nich też później nie słyszał.
— Siedem. Było ich siedem.
Laura wzdrygnęła się na te słowa. Siedem kobiet przed nią... A może nawet więcej. Coś ukuło ją w sercu, ale nie miała chęci tego komentować. Wolała milczeć, mieli ważniejsze sprawy na głowie.
— Tyle śmierci... Sporo — Leon wypuścił ciężko powietrze.
— I co w związku z tym? — książę był w takim szoku, że umiał jedynie pytać. Żadne argumenty nie wpadały mu do głowy. — W ogóle skąd o mnie wiecie, co to wszystko ma znaczyć?
— To... Ciężka historia... Laurko, chłopcze, usiądźcie — mruknął. Kiedy usiedli na swoich miejscach, jego żona stanęła obok niego i posłała mu ciepłe spojrzenie, którym chciała dodać mu pewności siebie. — A więc... — zaczął, przeciągając słowa. — Laura, skarbie. Wiesz, że nie ważne co teraz usłyszysz, ja i mama kochamy cię bardziej niż możesz sobie wyobrazić?
— Umm... Tak, tato, wiem o tym.
— Proszę, niech ta opowieść niczego nie zmieni.
— Dobrze... — dziwne dreszcze przeszły jej po plecach.
— Kochanie, nie jesteś naszym biologicznym dzieckiem.
Te słowa zawisły nad ich czwórką jak chmura burzowa. Cisza wypełniła ganek, a atmosfera zagęściła się nieodwracalnie.
— Jak to...? — dziewczyna odezwała się nagle głosem pełnym powagi. Starała się całą sobą, żeby powstrzymać niepotrzebne emocje.
— Tak... — Emilia ciężko opadła na krzesło. — Zaczęło się latem, kiedy Dowin, posłaniec z Resdelle, przybył do nas z małym dzieckiem na rękach. To było niemowlę, mała kuleczka zawinięta w różowy kocyk... Tą kuleczką byłaś ty, Laurko — łza spłynęła po jej policzku. Wspomnienie tego pięknego dnia zawsze rozgrzewało serce Emilii. — Byliśmy w szoku, ale kiedy wszystko nam wyjaśnił i powiedział, że jesteś dzieckiem Cemenii i Fanosa, dwóch bóstw, które czczono tysiące lat temu... Och, coś w głębi serca podpowiadało mi, że mówi prawdę, jednak twój tata nie był tak ufny jak ja. Zażądał dowodów, bo miał go za jakiegoś oszusta. W końcu... Kto normalny wierzy w magię i magiczne stwory... — uśmiechnęła się głupawo. — Po pokonaniu dziadka Alexandra, który wybił połowę ludzkości, wszyscy myśleli, że to koniec wampirów i innych magicznych bzdur. Wtedy Dowin pstryknięciem palców podpalił jeden z moich klombów. Nie mieliśmy wątpliwości.
— Wtedy powiedział, że zostaliśmy wybrani do opieki nad tobą — Leon pociągnął myśl żony. — Nie zwlekaliśmy długo. Byłaś cudownym bobasem. Coś w tobie było wyjątkowe. Nie wiedzieliśmy co. Ale czuliśmy i nadal czujemy, że jesteś naszą córką. Nie urodziła cię Emilka, ale od zawsze jesteś naszym jedynym, ukochanym dzieckiem. Kochamy cię, Laurko. Nawet jeśli jesteś boskim tworem, jeśli jesteś zrodzona z krwi Cemenii i Fanosa. Zawsze jesteś naszym oczkiem w głowie.
— A co ma z tym wspólnego Alex? — jej głos lekko się łamał, ale nerwy trzymała na wodzy.
— Cóż... Spotkaliśmy się z Wiktorem i Lavender kilka razy. Opowiedzieli nam, że Alexander jest synem ichnich bóstw, Emry i Emesa. To skomplikowane, bo Alex nie tylko jest ich synem, ale jednocześnie reinkarnacją swojego ojca. Prawdziwego ojca — dodał po chwili. — Za to ty, kochana, jesteś dodatkowo reinkarnacją Cemenii. Usłyszeliśmy od Wiktora legendę o tym, że Emes i Cemenia darzyli się zakazaną miłością. On był bogiem Anmandii, ona boginią Ziemi. Nie mieli żadnego prawa do kochania się. Dlatego wymyślili plan. Kiedy Emra i Fanos zdecydują się z nimi na potomstwo, oni wprowadzą swoje ciała w stan obumierania. Zrobili to tak skrupulatnie, że rozpadli się w proch dosłownie kilkanaście sekund po narodzinach dzieci, dzięki czemu ich dusze zdążyły wejść w ich ciała i odrodziły się na nowo. Wtedy Emra i Fanos, z rozpaczy po stracie ukochanych, postanowili zesłać dzieci do Anmadii i na Ziemię — swoje tereny — by te mogły żyć własnymi życiami i nie musiały cierpieć po stracie rodziców. Pierwszą reinkarnację ojca Alexa znaleźli praprzodkowie Wiktora von Ommaya, zaś reinkarnację twojej matki pewien wieśniak. I tak oto co sto lat ich dusze odradzają się na nowo, by odnaleźć siebie w dwóch różnych wymiarach i pokochać się od pierwszego wejrzenia, widząc w sobie dawno utraconą, jedyną miłość. Nadal wierzy się, że bóstwa są waszymi rodzicami, ponieważ macie w sobie ich krew i zostaliście zrodzeni z ich części, ale jednocześnie jesteście nimi samymi. To wasza piętnasta reinkarnacja, która ponownie została zesłana przez bogów. Historia co sto lat zatacza koło.
Leon skończył swój wywód, nikt nie wypowiedział choćby słowa. Szok ogarnął Alexa i Laurę. Nie mogli uwierzyć. Wszystko docierało do nich powoli i mozolnie. Ich mózgi ledwo radziły sobie z przetworzeniem informacji.
— O matko... — Laura złapała się za brzuch. — Chyba będę wymiotować...
— Ja pierdole... — Alexander nie mógł powstrzymać się od przekleństwa. — Osz cholera... Jak to wszystko... Co jest... — nie mógł skleić żadnego sensownego zdania. To wszystko było jak grom z jasnego nieba. Za dużo informacji jak na jeden dzień.
Dziewczyna wyciągnęła rękę w jego stronę, a ten chwycił ją mocno i przysunął swoje krzesło bliżej niej. Czuli się zdekoncentrowani, ich myśli krążyły wokół słów, jakie przed chwilą usłyszeli, jednak nic nie układało się klarownie.
— Dobrze się czujecie, moi drodzy? — zatroskana Emilia widziała konsternację w ich oczach. — Wiem, że to dużo, ale nie byłoby odpowiedniejszej chwili, niż ta...
Młodzi nic nie odpowiedzieli. To chyba był ten moment, w którym wyjście i powrót do zamku byłoby najlepszym pomysłem.
— Pójdziemy już... — wypalili nagle razem, jakby na zawołanie.
Wstali z miejsca i nie czekając na odpowiedź zaczęli iść w stronę furtki.
— Odwiedzimy was najszybciej jak się da, nie martw się, mamo — Laura zdołała jeszcze wydusić z siebie te słowa i jej myśli na nowo zamarły w jednym punkcie.
Cały czas trzymała Alexa za rękę. Szli i nie oglądali się za siebie. Chcieli wrócić już do swojego domu.
Swojego domu...
YOU ARE READING
Król Śmierci
Vampire- Tak łatwo się poddajesz, Alexandrze. Jesteś kruchym, wystraszonym chłopcem, który przypadkiem dostał moc zsyłania na ludzi zagłady - w gardle Gabriela rozbrzmiał stłumiony śmiech. - Na Ziemi jesteś Królem Śmierci, Panem Ciemności, chodzącą Plagą...