— Ginger! — krzyknął troszkę głośniej i ponownie uderzył w szybę. — Ginger, wstawaj!
Chwilę później dziewczyna uchyliła okno i lekko się przez nie wychyliła.
— C... co... ty chcesz... — ziewnęła ledwo kontaktując. — Aaaa... lexander... — ziewała dalej. — To ty? Co tutaj robisz? Dawno cię nie było.
— Wiem, wiem. A co, stęskniłaś się za moimi kłami w twojej skórze? — mruknął niby od niechcenia.
— Cóż, niekoniecznie...
— Nie czujesz się źle bez oczyszczania krwi? — chłopak był zaskoczony tym, jak wyglądała córka jego przyjaciela. Zazwyczaj miała wory pod oczami, była ospała, przygnębiona i taka... nieswoja. Tymczasem stało przed nim zupełne przeciwieństwo takiej Ginger.
— Nooo...
— Ginger, co ty kombinujesz?
— Ja!? Przecież wiesz, że nic!
Alex obrzucił ją obojętnym spojrzeniem. Stała na boso, w koszuli nocnej, ręce miała skrzyżowane na piersi. Długie, brązowe, kręcone włosy spięte miała w kucyk, a jej niebieskie oczy odbijały blask znikającego powoli księżyca.
Była wyjątkowa. Mimo swojej choroby często bywała zuchwała, opryskliwa, złośliwa i twarda, ale miała w sobie dużo empatii, była pomocna, umiała poprawić humor i opowiadała najdoskonalsze baśnie w całej Teny'i.
Nawet Alexander nie mógł jej do końca rozgryźć. Nie miał pojęcia co, ale coś na sto procent było z nią nie tak. Coś w jej zachowaniu mówiło, że właśnie wkracza w nowy etap swojego życia i za żadne skarby świata z niego nie zrezygnuje.
— Więc mówisz, że nie tęskniłaś?
— Za tobą owszem, za kłami już niekoniecznie.
— Miło, że chociaż tak — cały czas starał się trzymać obojętny ton.
— Dlaczego nie jesteś z moim ojcem?
— Twoja matka rzuciła się na mnie z kołkiem — uciął krótko.
— Co!? — wrzasnęła. — Z jakiej racji!?
— Stwierdziła, że czymś jej zawiniłem, ale nie mam pojęcia czym. W tym cały problem.
Ginger przybrała dziwny wyraz twarzy. Myślała nad czymś. Alexa tak cholernie ciekawiło nad czym. W tym momencie była dla niego enigmą. Jednym wielkim znakiem zapytania. Jej mimika nie zdradziła żadnego sekretu. Po prostu zero.
— Wyjeżdża dziś na tydzień do mojej babci. Teraz śpi u sąsiadki, bo z rana zawozi ją jej mąż. Będziesz mógł spokojnie pobyć ze mną i moim ojcem.
— To wspaniale! — rzucił z niekrytym entuzjazmem.
— Cóż, jednak mnie nie będziesz miał okazji złapać za często.
— Gdzie się wybierasz?
Dziewczyna rozłożyła ręce. Odgarnęła za ucho kosmyk niesfornie spadających loczków i wzięła głęboki oddech.
— Nie jesteś nikim, komu muszę się tłumaczyć z tego, gdzie wychodzę — warknęła tonem identycznym, jak kilka godzin temu jej matka.
Zamurowało go. Zuchwała nawet dla wampira, który w każdej chwili może z niej zrobić rodzynkę. Najwyraźniej wyczuła, że Alexander nie miał zamiaru nigdy tego zrobić. Okazał jej zbytnią słabość. Stracił swój respekt.
Stała teraz z rękami opartymi na biodrach. Alexowi nie umknęło, że od ich ostatniego spotkania dziewczyna strasznie dojrzała. Niby tylko dziesięć miesięcy, a ona zdążyła nabrać krągłości... tu i tam... I nawet urosła centymetr czy może dwa! Rysy twarzy miała teraz zdecydowanie dojrzalsze. Jej figura była wręcz idealna. Ona była wręcz idealna. Piękna, zjawiskowa, olśniewająca... A mimo to chłopakowi czegoś ciągle w niej brakowało.
YOU ARE READING
Król Śmierci
Vampire- Tak łatwo się poddajesz, Alexandrze. Jesteś kruchym, wystraszonym chłopcem, który przypadkiem dostał moc zsyłania na ludzi zagłady - w gardle Gabriela rozbrzmiał stłumiony śmiech. - Na Ziemi jesteś Królem Śmierci, Panem Ciemności, chodzącą Plagą...