Rozdział 8

63 6 2
                                    

— Jaka znów wojna? Co ty pleciesz!? — wrzasnął zdezorientowany Gabriel.

— P-paniczu! — jąkała się przerażona służka. — M-musisz uciekać! Król Wiktor i królowa Lavender zbiegli podziemnym tunelem.

— Co... — wymamrotał pod nosem. — Przecież to niemożliwe! Z kim niby ta wojna? Z każdym państwem żyjemy w pokoju!

— Gabe...? — odezwała się Ginger. W jej głosie dało wyczuć się niemałą obawę.

— Spokojnie, moja droga. To jakieś kpiny. Tanya — odwrócił się do służącej. — Zabierz Ginger w bezpieczne miejsce. Wyjaśnię to.

Kiedy kobiety wychodziły z komnaty, Gabriel już stał na balkonie. Złapał barierkę tak mocno, że aż zabolała go skóra. Wychylił się i rozejrzał po okolicy. Spojrzał w dół — nikogo nie ma. Nasłuchiwał — nie usłyszał niczego.

I gdzie tu wojna, pomyślał. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę komnaty. Już rozmyślał jakby tu ukarać służącą za tak okropne kłamstwo. W końcu wystraszyła tym jego oblubienicę! Cóż za brak taktu!

— Nie ruszaj się — niski, męski głos rozbrzmiał tuż przy uchu Gabriela. Oprawca dostawił mu ostrze noża do gardła. — Idź do przodu i nie próbuj sztuczek, wampirze.

Książę nawet nie zdążył zareagować. Podcięcie gardła było jednym z ledwo trzech sposobów na zabicie wampira z królewskiego rodu. Wiedział, że jeśli nie będzie współpracował, to może skończyć jako ozdoba nad kominkiem jakiegoś...

Chwila, kogo? Kto go właśnie atakował?

— Kim jesteś? — postanowił zadać to pytanie w momencie, kiedy mijali powalonych dwóch pałacowych strażników.

— Zamknij ryj, pijawko. Nie rozmawiam z takimi jak wy, ja was zabijam. I zrobię to z tobą, jeśli nie utkasz tej jadaczki.

— Twój głos brzmi znajomo — Gabriel nie zważał na groźby. — Jakbym gdzieś go kiedyś słyszał.

Oprawca nie odpowiedział, tylko kpiąco prychnął. Pchnął księcia do przodu popędzając go tym do szybszego chodu.

Od tego momentu nie padło żadne słowo. Gabe rozmyślał jak mógłby się uwolnić. Nie chciał używać mocy, bo nawet jeśli zabiłby tego typa, to on zdążyłby w porę zareagować i wbić nóż w jego gardło.

Cholera...

Najlepszym pomysłem byłoby zamilknąć i wykonywać polecenia, ale książę nie należał do ugodowych typów. Tym bardziej jeśli chodziło o sprawę, kiedy on okazywał się słabszy. Jedynymi osobami, z którymi mógłby przegrać, był jego ojciec i brat. Wtedy zniósłby porażkę, bo miał świadomość tego, że był najmłodszy z rodu.

Najpotężniejszego rodu, pomyślał.

Mężczyzna przyspieszył kroku i ponaglił Gabriela. Właśnie wychodzili na główny taras, z którego można było zejść do ogrodu. Młody książę coraz bardziej obawiał się o swoje życie. Nie wiedział co się właśnie działo, ale jedno było dla niego pewne: Tanya miała rację. Może przesadziła mówiąc, że nastała wojna, ale ich królestwo ewidentnie zostało zaatakowane.

Chłopak nie chciał dopuścić do siebie tej myśli, jednak właśnie trwało jego porwanie, a nóż na jego gardle w każdej chwili mógł je podciąć. W tej sekundzie żałował, że Starszyzna i ojciec wygnali jego brata. Alex mimo że dobroduszny i uczciwy potrafił być okrutny, twardy i bezwzględny. Wiedział, że go kochał i że nie pozwoliłby na to, aby stała mu się krzywda. Przez myśl przemknęło mu nawet, że to Alexander mógłby być tym, który powstrzyma najeźdźców.

Król ŚmierciWhere stories live. Discover now