Laura uchyliła ciężkie powieki. Bolała ją głowa, chciało jej się pić i czuła, że zaraz zwymiotuje. Każda komórka jej ciała cierpiała niemiłosiernie. Kac, pomyślała. Wiedziała, że wczoraj piła, ale w pewnym momencie urwał jej się film.
Usiadła na łóżku i rozejrzała się po pomieszczeniu. W pierwszej chwili myślała, że zemdleje. Po jej plecach przebiegł zimny dreszcz.
Co to za miejsce!? Gdzie była, jak się tu znalazła?
Dotknęła dłonią swojego policzka, później pościeli, ściany, a na końcu opuściła nogi na podłogę i dotknęła jej stopami, jakby chcąc upewnić się, że już nie śni. Zeszła z łóżka i starając się robić jak najmniej hałasu podeszła do drzwi. Pchnęła je delikatnie, jednak te wydały głuche skrzypnięcie. Dziewczyna aż się wzdrygnęła, mimo to szybko wyszła z pomieszczenia i pognała przed siebie. Nie wiedziała dokąd biec, więc po prostu wpadła na schody.
— Co to za pieprzone zamczysko...? — wyszeptała tak cicho, że sama ledwo się usłyszała. Postawiła kilka kroków do przodu i powoli obróciła się szukając wyjścia. Jej wzrok zatrzymał się na drewnianych, wielkich wrotach. Już chciała rzucić się w ich stronę, kiedy usłyszała za sobą miękki głos:
— Laura? Już nie śpisz?
Zamarła wpół kroku. Kojarzyła ten głos jak przez mgłę, był charakterystyczny, ale nie mogła go z nikim skojarzyć.
— Coś nie... Ach, no tak — westchnął rozmówca. — Jesteś zdezorientowana, wczoraj piłaś tak długo, że ledwo wytargałem cię z baru.
Laura zebrała się na odwagę i obróciła twarz w stronę tajemniczego nieznajomego. Obrzuciła go szybkim spojrzeniem i od razu sobie przypomniała. Alexander, ten typ z Reutla, który do niej zagadał. Co on tu robił? Albo raczej... Co ona robiła tu z nim?
— Hej, nie patrz się tak na mnie — Alex podszedł do niej powoli i swobodnie, żeby jej bardziej nie straszyć. — Chodź — uśmiechnął się do niej ciepło i delikatnie wziął ją za rękę. — zrobiłem śniadanie, choć właściwie nie jest jeszcze w pełni gotowe. Nie sądziłem, że obudzisz się tak szybko.
Dziewczyna mimo że przestraszona nie puściła jego ręki i cały czas zachowując czujność poszła za nim. Alexander przeprowadził ją pod wielkim, ozdobnym łukiem i wprowadził do jadalni. Widział wymalowane na jej twarzy, że raczej nie będzie chciała tu zostać i albo wybiegnie kiedy on zniknie w kuchni, albo gdzieś się schowa. Postanowił, że weźmie ją ze sobą i razem dokończą śniadanie.
W kuchni roiło się od rozbitych jajek, czy ziarenek pieprzu. Książę nie był najlepszym kucharzem... Laura jakby rozchmurzyła się na ten widok. Przyłożyła dłoń do ust chcąc ukryć uśmiech. Spojrzała na chłopaka z politowaniem i roześmiała się na dobre. On natomiast wbił wzrok w podłogę i nerwowo zatarł ręce. Po chwili jednak zerknął na jej rozpromienioną twarz, a później na bałagan jaki stworzył i również się roześmiał.
— Cóż — podjął, kiedy już opanowali swoje śmiechy. — nigdy nie byłem dobry w gotowaniu. Jedyne co umiem zrobić to omlet, ale i tak zazwyczaj go przypalam.
— Masz trochę mąki na policzku — odezwała się do niego cicho pierwszy raz odkąd się obudziła. — To urocze. Zrobiłeś to dla mnie? Mam na myśli to śniadanie i... w ogóle...
— Co...? — Alexa zadziwiła jej delikatność, którą zachowywała w rozmowie mimo przerażenia w jej oczach. — Ach, tak! Tak! To dla ciebie, wiem, że chlanie w takich ilościach powoduje głód.
— Z doświadczenia? — zapytała podnosząc skorupkę jajka leżącą obok jej nogi. — Nie musisz odpowiadać — wtrąciła od razu widząc jego zaskoczenie. — Przecież nie bez powodu byłeś wczoraj w Reutlu. Nie przejmuj się, każdy z nas ma czasem chwilę słabości. Ale powiedz mi lepiej... Dlaczego mnie tutaj zabrałeś?
YOU ARE READING
Król Śmierci
Vampire- Tak łatwo się poddajesz, Alexandrze. Jesteś kruchym, wystraszonym chłopcem, który przypadkiem dostał moc zsyłania na ludzi zagłady - w gardle Gabriela rozbrzmiał stłumiony śmiech. - Na Ziemi jesteś Królem Śmierci, Panem Ciemności, chodzącą Plagą...