Rozdział 10

68 5 1
                                    

Gabriel gwałtownie obrócił głowę w stronę pałacu. Lavender wyraźnie krzyczała z bólu.

Co tam się dzieje, pomyślał.

Chwycił głowę Ginger i delikatnie odłożył ją na ziemię. Musiał szybko myśleć. Czy to oznaczało, że zaczynali przegrywać?

       Nie... Wiktor von Ommay nigdy nie przegrałby z ludźmi. A armię Gabriel szkoli i nadzoruje osobiście. Przecież w starciu z człowiekiem mają tak niewyobrażalnie wielką przewagę, że wystarczy cios, by rozstrzygnąć to na ich korzyść. Musiało wydarzyć się coś innego. Może nawet gorszego od przegranej. Czyżby... Czyżby Hataki przeżył i wykorzystując to, że książę pobiegł ratować ukochaną, dostał się do pałacu i zaatakował Lavender!?

       — Gi, musimy iść — odezwał się łagodnie do śpiącej dziewczyny. — Muszę cię gdzieś ukryć, a sam mam do załatwienia jedną niedokończoną sprawę.

Uniósł ją z ziemi z niewyobrażalną lekkością, oparł jej głowę o swoje ramię, przymknął oczy i sam oparł swoją głowę o jej.

— Cieszę się, że zdecydowałaś się ze mną iść, Gi.

       Pstryknął palcami i w momencie otworzył się przed nimi portal o żółtawej poświacie, który błyszczał fantastycznym światłem. Wokół niego unosiło się mnóstwo migoczących pyłków. Kiedy młody książę zbliżył się do niego, ten jakby wiedząc o nadchodzącym królewskim dziecku wytworzył w swoim środku niewielką szczelinę, która wraz z każdym jego krokiem powiększała się.

Gdy otwór powiększył się na tyle, by można było przez niego przejść, Gabriel postawił duży krok i znalazł się w jego środku. Przez chwilę ogarniała go ciemność, a po kilku sekundach otworzył oczy i znalazł się w jednej z kwater należących do członków armii królewskiej. Na widok księcia szykujący się tam żołnierze momentalnie przerwali wszystkie swoje zajęcia i pokłonili się nisko, ponieważ jeszcze nie byli na służbie.

— Książę, co cię sprowadza do naszej kwatery w ten ciężki czas? — odezwał się generał Hugo, którego Gabriel dobrze znał.

— Wiem, że zaraz wyruszacie zmienić waszych rannych towarzyszy w walce. Jednak przynajmniej czwórka z was ma nowe zadanie. Macie pilnować mojej wybranki — z gracją odłożył wiotkie ciało Ginger na zieloną sofę stojącą w kącie niewielkiej kwatery. — Żaden włos ma nie spaść jej z głowy, bo inaczej wam spadną wszystkie.

— Ale książę... — zaczął niepewnie Hugo. — Potrzebna nam każda para rąk, by pokonać tych szubrawców...

— Co nam po ich pokonaniu, jeśli w tej walce stracimy przyszłą królową? Macie chronić Ginger choćby za cenę życia. Zrozumiano?

— Tak jest! — zakrzyknęli chórem wszyscy zebrani mężczyźni.

— Liczę na was.

To wystarczyło, nie potrzebowali wytycznych. Bez słowa przed szereg wystąpiło sześciu rosłych żołnierzy, którzy zdecydowali się zostać osobistymi ochroniarzami panienki. Hugo szybko wyrecytował im żołnierską formułkę o wierze, sile, poświęceniu i wierności, a następnie powrócił z resztą swych ludzi do obmawiania ostatnich szczegółów planu walki. Gabriel przyglądał się temu zadowolony z tego, jak udało mu się wyszkolić podwładnych. Wiedział, że musi natychmiast wracać do pałacu, jednak coś nie pozwalało mu opuścić Ginger. Z ciężkim westchnięciem obrzucił ją jeszcze szybkim spojrzeniem i obrócił się w stronę portalu.

— Do pałacu — wyszeptał, kiedy znalazł się w środku.

Ciemność, łaskotanie i błysk.

Król ŚmierciWhere stories live. Discover now