------------------------Gem-----------------------
Gdy tylko otworzyliśmy drzwi na powitanie zobaczyliśmy 4 jednostki typu Joe. Podstawowe roboty bojowe, nie posiadające wiele w swym arsenale, jednak potrafiące zalać wroga ogniem. Szybko wycelowałem swoją ręczną armatą w najbliższego przenoszącego jakiegoś rodzaju skrzynie i wystrzeliłem pocisk plazmy w jego głowę. Upadł z hukiem a zawartość skrzyni ukazała się przed nami. Były to pewnego rodzaju kryształy, jednak nie zdążyłem się nim przyjrzeć zanim poczułem przeszywający ból w lewym ramieniu. Nagle Roll ścisnęła moją prawą rękę i pociągnęła za parę większych skrzyń!
- Gem! Wszystko w porządku? - Zapytała Roll ze zmartwieniem w oczach. Spojrzałem na miejsce bólu. Moje ramię było lekko spopielone. - Bywało gorzej. Ale teraz mamy coś ważniejszego na głowie - Powiedziałam kładąc jeden palec na jej ustach. Usłyszałem kilka kroków z lewej strony. Pokazałem dla Roll żeby szła w drugą stronę co posłusznie uczyniła. Gdy upewniłem się że robot jest tuż za kątem wyskoczyłem z podniesionymi rękoma.
- Nie strzelaj! Chcę tylko coś ustalić! - Tuż przede mną stał robot w zielonej zbroi zasłaniającej całe jego ciało oraz zamiast twarzy miał kamerę z wielkim czerwonym światłem pośrodku. Za nim stało jeszcze dwóch robotów o tej samej anatomii. - Czy przechodziła tędy grupa ludzi ubrana w kombinezony policji?
- Potwierdzam. Grupa 4 ludzkich policjantów oraz robota została zauważona wkraczającą na ten teren. - Odpowiedział oschłym głosem.
- Dobrze. Czy mógłbyś ich uwolnić? Nie będą już sprawiać problemów jeżeli zwrócisz im wolność.
- Niemożliwe. Próbowali przejąć kontrolę nad fabryką, dlatego spotkała ich kara która spotka każdego sprzeciwiającemu się naszemu Królowi. - Westchnąłem głośno.
- Oczywiście że to nie mogło być takie proste. Teraz nie mam innego wyboru. - Przy ostatnim słowie wyleciało ze mnie ostre światło. W następnej sekundzie byłem w poprzedniej kryjówce, a za mną było się słyszeć tylko wystrzały. Szybko wyjrzałem zza skrzyni i odstrzeliłem głowę dla ostatniego stojącego robota. Przybiłem sobie, a raczej swojemu przystojnemu klonowi piątkę i podeszłem do robota który nie miał na sobie śladu po plasmie.
- Dobra robota, Roll. - powiedziałem sarkastycznie po czym strzeliłem dla robota w oko - Ale paraliżując ich ryzykujesz że wstaną. - Roll wyszła za skrzyni z drugiej strony po czym oboje udaliśmy się w stronę bramy do głębszej części fabryki.
- Tam pewnie trzymają porwanych policjantów.
- Nie słyszałeś co on mówił!? Zabili ich! - Krzyknęła Roll. - Przybyliśmy za późno!
- Nie mogli ich zabić. Może są robotami wojennymi, ale i tak muszą podążać za prawami robotyki. Nie mogli ich zabić. Jednym zdolnym to zrobić robotem byłby MetalMan, ale on czekałby na MegaMana. - Upewniłem ją próbując otworzyć drzwi. - Cholera. Zamknięte z drugiej strony.
- Dlaczego ich po prostu nie wyważymy?
- Ponieważ to włączyło by system ochronny który upewni się że dostaniemy nasza dzienną dawkę ołowiu. Nie chcesz tego.
- To co zrobimy?
Rozejrzałem się. Dopiero teraz zauważyłem że jest górne piętro na którym jest 6 robotów zajętych wykonywaniem zadań. - Tam. - Wskazałem palcem na robota strzegącego drzwi. - Dam sobie odciąć rękę że jest tam panel kontrolny wyłączający zamki. Roll kiwnęła głową. Po chwili zapytała - Jak zajmiemy się tamtymi robotami? Nie widzę tylu miejsc do ukrycia co na dole. - Przez moment obserwowaliśmy zachowania robotów. Czterech z nich przenosiło duże skrzynię do kontenerów po dwóch na skrzynię, jeden stał przy dźwigniach i pociągał dwie gdy kontener jest pełny oraz ostatni, jedyny posiadający tarcze ochronną na przeciw drzwi i wyglądało na to że aktualnie obserwuje co dzieje się w środku przez zakratowane okna.
- Okej chyba mam pomysł... - Powiedziała Roll. Ostrożnie słuchałem jej planu...-----------------------------------------------------
Cicho próbowaliśmy wejść po drabinie na wyższe piętro. Całe szczęście ten model nie ma dobrego zmysłu słuchu. Powoli wycelowałem w linę podtrzymującą kontener.
- Jesteś pewna że to się uda? Jeżeli nie to tylko zwrócimy na siebie uwagę 6 uzbrojonych robotów.
- Oj. Czyżby wielki GeminiMan stracił swoją pewność siebie? - Ałć. Uderzyła prosto w dumę.
- Po prostu nie chce żeby ci coś się stało. Nie jesteś taka dobra jak ja, przecież. - Na te słowa Roll strzeliła w sterującego robota swoim pistoletem. - Uznam to za tak. - Powiedziałem i strzeliłem wiązką laseru w linę. Całe szczęście zaczęła się palić. W tym samym momencie w mój laser strzeliła kolejna wiązka. Mój klon z dołu zwiększył moc laseru dzięki czemu po paru sekundach lina strzeliła a kontener z dwoma robotami które już planowały wyjść poleciał paręnaście metrów w dół. Obejrzałem się i zobaczyłem że Roll zdołała ogłuszyć już drugiego robota a trzeci celował prosto w jej głowę. Natychmiast popchnąłem ją do przodu przewracając ją oraz strzeliłem w odległego robota w klatkę piersiową, nie ryzykując że spróbuje uniknąć mojego strzału. Z wszystkimi robotami na ziemi został nam ostatni. Stał na moście łączącym panel sterowania z kontenerami i wejściem na wyższe piętro. Był za tarczą chroniąca całe jego ciało. Widząc Roll dalej wstrząśniętą moim popchnięciem zacząłem strzelać w niego ciągłą wiązką laseru. Nie ruszał się w ogóle, czekając aż zaprzestam swojego naparcia. Całe szczęście zanim moja armata zdarzyła się przegrzać, Joe zaczął się chwiać. Zanim zdążył zoorientować co się dzieje, spadał na dół z podobną gracją co jego przyjaciele minutę wcześniej. Pokazałem dla mojego klona znak dobrze wykonanej roboty gdy upewnił się że każdy Joe nie ma już szans na wstanie a następnie znikał, po czym wyciągnąłem rękę w stronę upadłej towarzyszki.
- To nie było zbyt honorowe z twojej strony - Parsknęła w moją stronę co odwzajemniłem czarującym uśmiechem. - Ratowałem ci życie. Nie dziękuj. Drobnostka. - Gdy już wstała spojrzała na 3-metrową dziurę na moście - To aby nie była przesada? Jeden metr by wystarczył.
- A co? Słodka Roll boi się że spadnie i połamie sobie kolanko? - Powiedziałem żartobliwie po czym dobiegłem do przepaści i przeskoczyłem na drugą stronę. Powoli odwróciłem się z uśmieszkiem zwycięscy, lecz Roll już tam nie było. Z przerażeniem spojrzałem w dół.
- Jakbyś zapomniał, jestem od ciebie starsza o trzy lata. - Dobiegł głos za moimi plecami. - Wybacz jeżeli wyglądam młodziej od ciebie. Nie każdemu dane jest posiadać piękna twarz i ciało.
Zawsze nienawidziłem gdy się ze mną tak droczyła. Gdyby nie była moją siostrą wyrzuciłbym ja sam za barierkę.
Gdy doszliśmy do drzwi zastał nas przerażony człowiek.
- P-p-proszę! Nie róbcie mi nic! Robiłem wszystko co mi kazaliście! - Biedak myśli że jesteśmy tu z resztą robotów.
- Spokojnie. Przybyłem cię uratować- Poczułem ukłucie w boku. - Przybyliśmy. Jestem GeminiMan, a to jest Roll. Jesteśmy robotami Doktora Thomasa Lighta.
- O dzięki Boże! Już bałem się że MetalMan was przysłał. Dziękuję wam. Jeżeli będę mógł wam kiedyś odwdzięczyć, dajcie znać. Jestem Darwin Low.
- Miło nam - Tym razem odezwała się Roll. - Właściwie to mógłbyś nam teraz pomóc. Czy umiesz otworzyć wszystkie zamki w fabryce?
- Oczywiście! Tak! - Mężczyzna pociągnął za parę dźwigni oraz przycisnął niektóre przyciski. - To powinno wam pomóc. Chcecie uratować tamtych policjantów? - zapytał wskazując na jedną z kamer.
Było na niej 2 policjantów na środku pokoju w prawie całkowitej ciemności. Siedzieli na czymś co wyglądało ogromny pas
- Mówiłem że jeszcze żyją.
- Ale tu jest tylko dwóch. Tam! Kamera 6! - Krzyknęła Roll. Rzeczywiście. Na kolejnej kamerze dwóch ludzi i robot siedzieli wśród kupy śmieci. Nie byli związani ani nic. Po prostu siedzieli w różnych miejscach pokoju z zawieszonymi głowami.
- Czy to jest?
- Kompaktor złomu oraz pokój przetapiania metalu... - Potwierdził nasze złe przeczucia pracownik. - Ale siedzieli tam od dłuższego czasu. Nie sądzę aby planowali coś im zrobić...
- Mam nadzieję. - Niespokojnie odpowiedziała Roll.
- Póki co nie. Ale kiedy MetalMan nas zobaczy pewnie włączy maszynerię. - Jak na zawołanie Ściany w kompaktorze zaczęły się ściskać. Powoli ale i tak. Szybko rozejrzałem się poza pokój i zauważyłem robota przy stanowisku sterowania stojącego i trzymającego rękę na walkie talkie. Strzeliłem mu prosto w głowę i spojrzałem w dół. Drzwi były odblokowane więc szybko zeskoczyłem w dziurę. Spadłem na jedno kolano, poczułem lekki ból w okolicach miednicy, lecz po prostu go zignorowałem i pobiegłem przez już otwarte drzwi. Przede mną było skrzyżowanie dróg przejścia. Jedna tabliczka pokazywała drogę do kompaktora, a inna do pieca.
- Piec jeszcze nie jest włączony. Roll się nim może zająć.- Pobiegłem e stronę zgniatarki i po minucie biegu przez pokoje doszedłem do pokoju z kontrolą kompaktora. Był tylko jeden problem...~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heja!
Nie wiem co powiedzieć o tym rozdziale. Był mniej okropny niż zwykle? Żartuję. Szczerze mówiąc mam trochę problemów jeżeli chodzi o pisanie i patrzenie w przyszłość. Mam fabułę ogólną zrobioną, lecz to jest najłatwiejsze (przynajmniej w tej książce. klasyczna historia oryginalnego MM) i kiedy zaczynam myśleć nad szczegółami często odkrywam że to co chcę zrobić sprzecza się z tym co kiedyś postanowiłem zrobić... Zazdroszczę ci talentu Lamentio...
Jeżeli ktoś to czyta i nie wie kto to jest, sprawdźcie kogo followuję. Naprawdę utalentowana osoba.
Czy to był shameless plug dla innej osoby? Chyba tak 😁
Tak czy inaczej, do następnego!
CZYTASZ
The Dreaded Masters
Science FictionRok 20XX Na świecie panuje chaos przez Robonoezę, wirus który powoduje że większość robotów wpada w furię. Bez niebieskiego bohatera na planie jego siostra musi wziąć sprawy w swoje ręce, lecz nie poradzi sobie sama...