2.

31 6 4
                                    


-Ym.... Ja.. Ja dziękuję- wyszeptałam jednak chłopak usłyszał.

-Nie masz za co dziękować każdy by tak postąpił na naszym miejscu. Chodź z nami zjesz coś, prześpisz sie bo pewnie jesteś zmęczona i głodna a jutro Cię odwieziemy do domu.

Stałam tam jakby mi nogi wrosły w ziemię i nie mogłam wydusić słowa. Jestem zmęczona i głodna, ale nie znam ich więc wolę nie ryzykować.

-Nie masz się czego bać nikt z nas ci nic nie zrobi, gdybyśmy chcieli ci cos zrobić nie ratowalibyśmy Cię tylko przyłączyli się do ich chorej zabawy.

Chłopak wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i zaczal kierować się w nieznanym mi kierunku. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zasnęłam.

Obudziłam się, ponieważ promienie słoneczne przedzierające się przez roletę padły wprost na moją twarz.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, które zdecydowanie nie było moim pokojem. Jasne ściany i ciemne meble, duże bardzo wygodne łóżko, przy drzwiach niewielkie biurko, na którym leżały jakieś kartki, gitara stojąca w kącie. Ogólnie panuje tu porządek, no dobra moze oprócz tego biurka ale to szczegół. Przytulnie tu, ale skoro to nie jest mój pokój to czyj? Usłyszałam głosy dochodzące z dołu postanowiłam zejść i dowiedzieć się gdzie jestem. Wstając z łóżka zauważyłam, że mam na sobie męską koszulkę pachnąca jakimiś perfumami które swoją drogą skądś znam. Miałam już kierować się w stronę drzwi gdy ktoś nagle nacisnął klamkę. Z za drzwi wyłoniła się blond czupryna. Po chwili chłopak wszedł do pokoju a ja zrozumiałam gdzie właśnie jestem.

-O wstałaś już. Śniadanie już czeka jednak najpierw chciałbym z Tobą porozmawiać.

-Porozmawiać? Ym o czym?- odpowiedziałam zaskoczona.

-Wiem że się nie znamy i nie powinienem się wtrącać, ale czy mogłabyś powiedzieć mi skąd masz te wszystkie siniaki i blizny?- powiedział z zaklopotaniem chłopak.

-Ym...Noo.. Pewnie te siniaki to z wczoraj a blizny to z dzieciństwa miałam głupie pomysły i pare razy sie zdarzyło że gdzieś sie przewróciłam czy coś- skłamałam.

Chłopak cały czas patrzył mi w oczy i chyba mi nie uwierzył bo miał dziwny wyraz twarzy taki jakby zamyślony.

- Z dzieciństwa powiadasz? Wpadłaś do jakiegoś kontenera ze szkłem albo nożami? Nie sądzę żebyś zrobiła to przypadkiem to wygląda bardziej jakbyś się cięła lub ktoś robił ci krzywde. Siniaki z wczoraj są świeże a masz również dużo starych, a wymówka, że sie wywróciłaś czy spadłaś ze schodów jest mało wiarygodna bo musiałabyś z nich spadać kilka razy dziennie.

-Nie ważne- powiedziałam starając się powstrzymać płacz jednak mój głos się załamał.

-Czy ktoś Cię krzywdzi? Nie będę mógł ci pomóc dopóki nie będę wiedział co się dzieje.

-Nie potrzebuje pomocy- powiedziałam ledwo słyszalnie.

-Jeżeli zdecydujesz, że jednak potrzebujesz pomocy to przyjdź do mnie i powiedz o co chodzi a teraz chodź na śniadanie.

Chłopak zaczął kierować się do wyjścia a ja zaraz za nim. Zeszliśmy po schodach, przeszliśmy przez duży salon i weszliśmy do kuchni gdzie siedziało trzech chłopaków.

Usiadłam na krześle między Calumem i Ashtonem a po chwili przede mną wylądował talerz z kanapkami.

-To dla ciebie więc jedz bo dopóki wszystkie kanapki nie znikną nie wyjdziesz stąd.

-No to sobie posiedzimy- powiedziałam pod nosem sama do siebie.

Nie wiem ile czasu tak siedziałam i patrzyłam na ten talerz z kanapkami zamyślona, gdy ktoś zaczął mnie dźgać w ramie. Spojrzałam na osobę, która przerwałam mi moje rozmyślania i napotkalam na niebieskie tęczówki Luke'a.

- Mogłabyś zacząć to w końcu jeść? Siedzisz nad nimi od godziny i nie zwracasz uwagi na to co sie dzieje wokół.

- Przepraszam zamyśliłam się a poza tym ja powinnam już iść..- powiedziałam i poderwałam się z miejsca.

-Gdzie znajdę mój telefon i torbę?

- W pokoju, którym byłaś przy biurku ale naprawde najpierw powinnaś coś zjeść.

Skierowałam się w stronę schodów by po chwili znaleźć się w pokoju którym spałam. Zabrałam torbę oraz telefon i oposcilam pokój. W korytarzu natknęłam się na Luke'a.

-Przepraszam, gdzie jest toaleta?

- Tutaj- powiedział chłopak wskazując mi drzwi na przeciwko.

Weszłam do środka szybko się przebrałam i uczesałam. Zeszłam po schodach na dół gdy zatrzymał mnie czyjś głos.

-Poczekaj odwiozę cię i tak musze jechać do sklepu więc przy okazji mogę odstawić- powiedział kolorowowlosy.

-Jeżeli to nie problem to okej.

-To nie problem mówię, że muszę jechać do sklepu więc przy okazji mogę odwieźć Ciebie.

Skierowaliśmy się w stronę auta chłopaka, które stało na podjeździe przed domem. Podałam mu adres i ruszyliśmy. Droga minęła nam w ciszy jednak nie była ona niezręczna bardziej kojąca. Po 20 minutach byłam już pod domem. Pożegnałam się z chłopakiem i podziękowałam mu po czym skierowałam się w stronę domu.

Wrócenie do domu właśnie teraz było wielkim błędem. Ledwo otworzyłam drzwi i odrazu napotkałam bardzo rozwścieczonego ojca. Zamknęłam za sobą drzwi i odrazu ojciec wymierzył mi cios w brzuch nie byłam w stanie powstrzymać łez, i krzyku a ojciec bił mnie coraz bardziej bez opamiętania.

Usłyszałam trzask i przestałam po chwili czuć ciosy ojca. Słyszałam tylko jęknięcia z bólu. Bałam się otworzyć oczy po chwili ktoś wziął mnie na ręce i zaczął wychodzić po schodach. Będąc na górze zaczął otwierać wszystkie drzwi po koleji by wkońcu znaleźć mój pokój, położył mnie na łóżku.

-Nikt Cię więcej nie skrzywdzi księżniczko obecuję. A teraz spakuję cię i zabiorę do siebie. Tam będziesz bezpieczna a on więcej się do ciebie nie zbliży- powiedział....

Long way loveWhere stories live. Discover now