Po chwili Thomas ruszył za dziewczyną, a reszta jego przyjaciół zanim. Weszli do następnego pomieszczenia, które wyglądało jak wielka hala, podparte rusztowaniami. Pod ścianami siedzieli jacyś ludzie, nad ich głowami świeciły lampki. Allie szła trzymając się blisko Newt'a i rozglądała się, było tutaj na prawdę ładnie.
— Chodźcie, Jorge na was czeka. — powiedziała idąc i nie oglądać się za siebie.
Weszli schodami na piętro, a Thomas zaczął rozmowę z dziewczyną.
— Jaki Jorge? — szli miedzy koszami gdzie palił się ogień.
— Zobaczysz. — ucięła krótko i prowadziła ich dalej, w głąb budynku. — Dawno nikt nie przyszedł z Pogorzeliska. Jest was ciekaw, ja też.
Nagle za nimi zaczęli iść nieznajomi, wysocy mężczyźni, nie wyglądający zbyt przyjaźnie. Newt odwrócił się do jednego z nich, po czym powiedział.
— Też macie złe przeczucia? — chwycił dłoń Allie.
— Posłuchajmy co powie. — uparł się Thomas.
— Ja wolałabym się ryzykować. — powiedziała Allie do Thomasa, ale ten chyba nie słyszał.
Po raz kolejny weszli po schodach do mniejszego tym razem pomieszczenia.
— Jorge. Już są. — powiedziała dziewczyna siadając wygodnie na fotelu.
Mężczyzna stał do nich tyłem, opierając się o biurko i wpatrując w okno przed nim. Majstrował coś przy radiu, które ledwo odbierało sygnał. Zaklną pod nosem i wyłączył rozgłośnie. Przyjaciele stanęli po środku, a ludzie ich okrążyli.
— Miewacie czasem wrażenie, że świat jest przeciwko wam? — spytał mężczyzna odwracając się do nich. Allie i Thomas spojrzeli na siebie, a potem znowu na Jorge. — Mam trzy pytania. Skąd przyszliście? Dokąd idziecie? I co na tym zyskam? — nikt nie odezwał się. — Nie wszyscy na raz.
— Szliśmy w góry. — zaczęła Allie. — Szukamy Prawego Ramienia.
— Czyli duchów. — mężczyzna upił łyk wody. — Pytanie drugie. Skąd przyszliście.
— To nasza sprawa. — powiedział Minho, mierząc mężczyznę wzorkiem.
Nagle rzucili się na nich mężczyźni. Jeden z nich złapał Allie za kark i przechylił do przodu. Dziewczyna, która ich przyprowadziła poderwała się z fotela i złapała jakiś przyrząd, który wygadał jak pistolet z małym ekranem. Podeszła do Allie i zgarnęła włosy z karku po czuł przyłożyła urządzenie.
— Zostawcie ją! — krzyknął Thomas, próbując wydostać się z uścisku mężczyzny.
— Miałeś racje. — powiedziała, podając mężczyźnie przyrząd, a mężczyźni puścili przyjaciół.
— O czym ona mówi? — spytała Allie, pocierając kark.
— Przykro mi. Oznakowali was. — mówił Jorge. — Jesteście z DRESZCZ-u, a to znaczy, że jesteście bardzo cenni.
Nim się zorientowali ludzie Jorge'go złapali ich. Przywiązali za nogi do sufitu, nad przepaścią.
— Posłuchajmy co nam powie. — przedrzeźniała brata, Allie. — Świetny plan Thomas, świetny! Znowu trafimy do DRESZCZ-u, zajebiście.
— Dobra, już załapałem. — powiedział, nie mogąc wytrzymać gadania bliźniaczki. — Spróbuje sięgnąć liny. — starania Thomasa poszły na marne.
— Jak wam się tu podoba? — korytarzem, prosto do nich szedł Jorge.
— Czego chcecie? — spytała Allie.
— Dobre pytanie. — podszedł do dziewczyny. — Moi ludzie chcą was odsprzedać DRESZCZ-owi. Brak im ambicji. Ja jestem inny. I widzę, że wy również.
— Albo krew zaczną mi napływać do mózgu, albo ten koleś bredzi. — mówił Minho, a Allie zaśmiała się pod nosem.
— Mówcie wiecie o Prawym Ramieniu. — podniósł głos.
— Podobno to duchy. — odpowiedział mu Newt.
— Tak się składa, że przypadkiem w nie wierze. Zwłaszcza, gdy je słyszę jak gawędzą w Eterze. — mężczyzna podszedł do dźwigni, która miała za zadanie podwyższać albo obniżać ich wysokość wiszenia głową w dół. — Powiedzcie co wiecie, a może się dogadamy.
— Nie wiemy dużo. — odezwał się Thomas. — mężczyzna pociągał za dźwignie, a oni spadli kilka centymetrów w dół.
— Cholera! — krzyknęła Allie, gdy jej serce ma chwile zapomniało jak ma bić.
— Dobra, już dobra! — mówił Tommy. — Ukrywają się w górach. Zaatakowali DRESZCZ i obili im dużą grupę. To wszystko.
— Jorge. — usłyszeli nagle niski głos, a zza ściany wyszedł jeden z mężczyzn, którzy ich uwięzili. — Co robisz?
— Nawiązujemy znajomość. — odpowiedział, zakładając dłonie ma biodra. — Chyba skończyliśmy.
— Zaczekaj! — krzyknął Thomas, gdy ten chciał odejść. — Więc nam nie pomożesz?
— Nie martw się. — uśmiechnął się chytrze. — Wrócicie, gdzie wasze miejsce. Trzymajcie się.
Mężczyźni odeszli, a Allie spojrzała na dziwnie, wpadając na pomysł, jak mogą się wydostać.
— Musicie mnie rozbujać. — powiedziała, odwracając się do przyjaciół.
— Że co? — spytał Minho.
— Rozbujać. — powtórzyła się Allie.
Po kilku próbach rozbujania Allie, ta chwyciła się barierki. Wszyscy się ucieszyli, Allie chwyciła dźwignie opuszczając ich jeszcze bardziej w dół, aby ona mogła usiąść na skraju przepaści. Zaczęła rozwiązywać sznury, najszybciej jak tylko potrafiła. Gdy w końcu jej się udało, podeszła do Thomasa, który był najbliżej i przyciągnęła go do skraju, następnie pomogła Minho, Newt'owi, Patelniakowi, Arisowi i Teresie. Po kilku minutach wszyscy byli wolni, jednak w międzyczasie usłyszeli głos Jansona. Mieli mało czasu, na prawdę mało.
— Zmywamy się. — powiedział Thomas, a drogę zagrodził im mężczyzna celujący do nich z broni. — Nie chcemy kłopotów. Tylko stąd wyjść.
— Wyjść? — zaśmiał się i wyciągał krótkofalówkę. — Janson, mam ich. Już idziemy, nie strzelajcie. Jazda! Idziemy!
Nagle Thomas złapała jego nadgarstek i zaczął się siłować, aby wyrwać broń. Jednak ten był silniejszy i wyrwał się celując w nich.
— Ty padalcu! — krzyknął, a huk rozniósł się po pomieszczeniu.
Wtem mężczyzna opadł na ziemie, ukazując dziewczynę, która ich ocaliła.
— Chodźcie. — powiedziała, jednak nikt się nie ruszył. — Chodźcie, szybko.
Allie pobiegła za dziewczyną, a za nią Thomas i reszta. W budynku rozbrzmiała piosenka, a oni biegli za dziewczyną.
— Brendo! Szybko! — zawołał Jorge, dołączając się do nich. — Nie mamy czasu, pośpieszcie się! Tędy!
Mężczyzna otworzył okno po drogiej stronie był budynek połączony stalową liną.
— Wolne żarty. — powiedział Patelniak.
— Plan B. Szukacie Prawego Ramienia? Zaprowadzę was, ale nie za darmo. — Jorge chwycił kawałek uprzęży, po czym rozpędził się i zjechał po linie, krzycząc: — Za mną!
— No to jazda! — krzyknęła Brenda i odblokowała następny pas.
Minho chwycił pas i odepchnął się nogami zjeżdżając jak Jorge, następny był Aris, Patelniak, Newt i następna zjeżdżała Teresa. Allie stała przed przepaścią i trzymała uprząż, gdy nagle Brenda gdzieś pobiegła.
— Dokąd idziesz? — spytał Thomas, chcąc za nią pójść.
— Thomas! Czekaj! — krzyknęła Allie i pobiegła za bratem.
— Wracaj tam i jedź! — odwrócił się do siostry. — No już!
Zacisnęła dłonie na materiale i biorąc oddech odepchnęła się nogami. Widziała tylko jak Tommy znika za zakrętem. Czuła jak zimy wiatr wieje w jej twarz, a reflektor z helikoptera Jansona ją oślepia. Zbliżała się coraz bardziej do końca. Wpadła do budynku, a Minho ją złapał.
— Dzięki. — uśmiechnęła się.
— Gdzie Thomas? — spytał Newt, a Allie spojrzała na niego.
— Pobiegł za Brendą. — powiedziała, a Jorge spojrzał na nią przerażony.
— Piosenka się zaraz skończy. — nikt nie rozumiał o co mu chodzi.
Czekali na Brende i Thomasa jeszcze przez chwilę, gdy zauważyli wybuch w jednej części budynku. Wszystko zaczęło się rozwalać. Ściany i sufit runęły ma ziemie, a Allie opanowała strach. Cholerny Thomas. Czy on wiecznie musi się narażać? A jak on nie żyje? Leży gdzieś tam pod tymi ruinami? Allie nie mogła na to znowu pozwolić. Wpadła w panikę i za wszelką cenę chciała iść zobaczyć czy Tommy gdzieś tam jest. Rzuciła się w kierunku schodów prowadzących w dół, a lęk ogarnął jej ciało, nie mogąc złapać oddechu. Biegła ile miała sił korytarzami, słysząc za sobą wołania Newt'a i Minho, jednak nie dochodziły do niej. Już miała chwytać klamkę jakiś drzwi, prowadzących na zewnątrz, gdy zatrzymała ją rękę, chwytając ją w nadgarstku. Minho w ostatniej chwili zatrzymał ją, a Allie odwróciła się do niego z błyszczącymi od łez oczami.
— Puść mnie, Minho! — krzyczała i próbowała wyrwać nadgarstki. — Muszę zobaczyć, czy Tommy żyje!
Dobiegł do nich Newt, Patelniak, Aris, Teresa i Jorge. Widząc łzy w oczach dziewczyny wszystkim udzielił się przykry humor.
— Hej, Allie uspokój się. — powiedział Newt i otulił ją ramionami.
— Nie mogę go stracić, Newt. Nie Tommy'ego. — łkała. — Najpierw Chuck, potem Winston. Teraz jeszcze Tommy?
— Posłuchaj. — chwycił dziewczynę za ramiona. — Thomas da sobie radę, tak samo jak w Labiryncie. Pamiętasz? — Allie kiwnęła głową. — A Brenda pewnie będzie wiedzieć co robić. Prawda Jorge?
— Nie tyle przeszła, żeby sobie z tym nie poradzić. Jest zbyt zdeterminowana, aby dać wejść sobie na głowę. Jak mają siebie, na pewno im się uda. — odpowiedział pewnie, chodź czuł niepokój i zdenerwowanie. — Musimy ruszać do Marcusa.
— Kto to Marcus? — spytał Minho.
— Człowiek, który pomoże nam idąc się do Prawego Ramienia. Chodźcie.
Ruszyli za mężczyzną idąc w głąb budynku. Allie nadal się trzęsła, ale była o wiele spokojniejsza. W duchu cały czas powtarzała sobie, że Tommy żyje. Przeżył i idzie z Bredą do Marcusa. Newt trzymał ją za rękę co chwile zerkając czy jest lepiej. Grupa wyszła z budynku, idąc kawałek pustą drogą. Na horyzoncie dostrzegli tak samo zniszczone budynki, jak na Pogożelisku. Będąc coraz bliżej zauważyli, że to miejsce tętni życiem, ludzie chodzili, krzyczeli. Na ulicach były porozstawiane namioty, niektórzy wyglądali strasznie, niektórzy znośnie. Błąkali się miedzy budynkami idąc za Jorge i rozglądając wkoło.
— Ruszcie się! Już nie daleko! — krzyknął za nimi.
Skręcili w kolejną uliczkę wychodząc na głównej ulicy. Zobaczyli budynek, z którego dochodziła muzyka. Jakby ktoś urządził imprezę. Jorge pewnym krokiem wszedł do środka, a niepewnie za nim reszta.
— Poszukajcie Thomasa i Brenty! — krzyknął mężczyzna. — Mogą być gdzieś tutaj! Ja znajdę Marcusa! Chodź ze mną. — wskazał na Minho.
Wszyscy kiwnęli zgodnie głowami i mieszali się w tłum rozdzielając się. Wszędzie było pełno osób, kobiety mężczyźni, tańczyli, jakby byli czymś odurzeni. Allie przepychała się przez tłum podbijać wypatrzeć czarnych włosów brata. Zauważyła go, podbiegła z uśmiechem i położyła dłoń na jego ramieniu. Chłopak odwrócił się. To, jednak nie on. To nie jest Tommy. Dziewczyna opuściła dłoń i odwracając się napięcie, ruszyła szukać go dalej. Wtem zobaczyła jak ktoś upada, podbiegła do osoby rozpoznając Tommy'ego. Chwyciła go za ramiona próbując podnieść.
— Tommy! Hej, obudź się! — złapał go pod ramiona i próbowała wyciągnąć z tłumu.
Ciągać Thomasa po podłodze wpadła na Arisa, który odrazu jej pomógł i zabrali nieprzytomnego chłopaka, do Jorge. Przeszli do innego pomieszczenia, było puste, nie licząc ich. Minho widząc ich wchodzących do środka pomógł i położył chłopaka na kanapie. Chwile później przyszła Teresa z Newt'em i Patelniakiem ciągać prawie nieprzytomną Brende. Jorge stał nad związanym Marcusem i próbował wyciągnąć z niego jakieś informacje o Prawym Ramieniu. Allie siedziała na podłokietniku fotela, w którym siedział Newt i ściskała jego rękę. Nagle zauważyła jak Thomas poruszył i poniósł się.
— Witam z powrotem Smrodasie. — zaśmiał się Minho, który siedział koło niego.
— Lepiej zacznij gadać! — mówił Jorge, po czym uderzył mężczyznę.
— Niestety musicie opuścić mój dom. — odpowiedział.
— Nie chcę cię męczyć. — Jorge spojrzał, na niego. Po kilkunastu minutach uderzeń, miał opuchnięte oko, rozcięty łuk brwiowy, a z nosa lała się krew. — Gdzie znajdę Prawe Ramię?
— To jest Marcus? — spytał zdziwiony Thomas.
— Jaki bystry. — zaśmiał się. — Jesteś mózgiem tej operacji?
— Wiesz gdzie się dokują. — chwycił go za twarz Jorge. — Gadaj to będę miał dla ciebie propozycje.
— Już dawno spaliłem ten most. — zaśmiał się. — A poza tym zawarłem inny układ. To ty mnie nauczyłeś korzystać z każdej okazji.
— O czym on gada? — spytał Newt.
— Ma na myśli prawo popytu i podaży. — wytłumaczył Jorge.
— DRESZCZ chce zgarnąć wszystkich odpornych, a ja ich dostarczam. — powiedział Marcus. — Zwabiam ich, piją bawią się, a potem zjawia się DRESZCZ i rozdziela ziarno od plew.
— Zmieniłem zdanie. — westchnął. — Z radością cię pomęczę. — kopnął mężczyznę w klatkę piersiową, przez co krzesło się przewróciło, wyciągając broń nachylił się nad nim. — Mów! Gadaj!
— Dobra, ale niczego nie obiecuje. — zaczął odrazu czując broń przy szyi. — Często się przenoszą. — chłopacy pomogli podnieść Marcusa. — Mają w górach posterunek, ale to kawał drogi. DRESZCZ wam depcze po piętach. Nie dacie rady. — zaśmiał się.
— Nie piechotą. — uśmiechnął się chytrze Jorge i położył dłonie ma ramionach mężczyzny. — Gdzie jest Berta?
— Tylko nie Berta...~~~~~~~~~~
O tak berta! 😂
Zaczyna mi się nudzić wiec możecie mnie nominować!
CZYTASZ
I (don't) remember |Newt|
FanficPoczuła szarpnięcie, a zaraz potem duszności w klatce piersiowej. Otworzyła oczy, widząc tylko przerażającą ciemność, wciągając do płuc więcej powietrza. Zaczęła strasznie kaszleć, jednocześnie płytko oddychając. Po kilku chwilach, gdy mózg dostał o...