PROLOG

49 3 0
                                    

*****

Od pokoleń w mojej rodzinie trafiamy do Hufflepuffu. Jesteśmy puchonami z krwi i z kości. Krótko mówiąc, jesteśmy prawdziwymi Hufflepuff. Tak, zgadza się. Jesteśmy potomkami Helgi Hufflepuff. To może się wydawać dziwne, ale tak. Cała moja rodzina jest lub była w Hufflepuffie. Tiara Przydziału, pomimo naszych korzeni wielokrotnie rozważała umieszczenie kogoś z mojej rodziny (w tym mnie) w innym domu w Hogwarcie. W moim przypadku rozważała Gryffindor i Slytheryn, ze względu na moją ambicję. Byłam pierwszą Hufflepuff, która mogła trafić do domu Salazara. Jednak cechy odziedziczone i pielęgnowane w mojej rodzinie, zadecydowały o tym, że ja również jestem puchonką. Lecz wrócę już do moich korzeni. Wszystko zaczęło się, kiedy Helga Hufflepuff urodziła syna. Nikt nie wiedział o tym, oprócz najbliższej rodziny oraz dwojga przyjaciół Helgi- Godryka Gryffindora i Roweny Ravenclaw. Dlaczego Helga nie ufała Salazarowi? Nikt tego nie wie. Możliwe, że bała się jego poglądów, pomimo tego, że oboje jej dzieci były czystej krwi. I tak w ukryciu dorastali wszyscy potomkowie syna Helgi. A przynajmniej tak było, do czasu, kiedy słynny Harry Potter pokonał Lorda Voldemorta. Kiedy Czarny Pan „umarł" moi dziadkowie zaprzestali ukrywać nasze korzenie. Następnie wszyscy Hufflepuff wzięli udział w bitwie o Hogwart po stronie Zakonu Feniksa. Wtedy, mój ojciec uratował moją matkę. Dwa lata później na świat przyszedł mój brat- Kristof Hufflepuff, a siedem lat po nim, 22 lipca 2005 roku, urodziłam się ja- Charlotte Hufflepuff, czarownica czystej krwi, najmłodsza pomniki Helgi Hufflepuff. W przeciwieństwie do wielu osób w mojej rodzinie, nie odziedziczyłam metamorfomagii. Zdaniem rodziny, przypominam Helgę. Podobnie jak ona, po utracie zdolności do metamorfomagii, mam rudo-kasztanowe, bujne włosy i zielone oczy. Do tego mój charakter. Przez to wszyscy wokoło nazywają mnie „Córką Hufflepuff", „Księżniczką Hufflupuff". Dosłownie wszyscy. Czasami czuję z tego powodu dumę, a czasami jest to uciążliwe. Ale cóż, taki los. Nie będę opowiadać wszystkiego co jest związane z moją szkołą, więc pozwólcie, że pominę kilka lat nauki i przejdę do rzeczywistości. 

Dzisiaj jest 15 lipca

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dzisiaj jest 15 lipca. Siedem dni do moich 13 urodzin. Muszę przyznać, że jestem zestresowana. Nie chodzi tu o to, że nie dostanę prezentów, że nie lubię urodzin, że wszyscy o nich zapomną. Wręcz przeciwnie. Stresuję się balem. Co roku, na każde urodziny, na cześć urodzin każdego członka rodziny jest organizowany bal. Moi rodzice zapraszają wszystkich krewnych, znajomych rodziny (krótko mówiąc wszystkie szanowane rody i ich potomków, nie zwracając uwagi na status krwi lub poglądy) i kilku moich przyjaciół. W tym roku lista „moich" gości liczy około 190-200 gości. Nigdy nie lubiłam hucznych uroczystości, lecz już powoli przywykłam do tego, że kilka razy do roku muszę zakładać wytworne suknie, zakładać droga biżuterię dziedziczoną po moich przodkach i do tego baleriny lub buty na niskim koturnie od których panicznie bolą nogi. Dlatego, przed urodzinami korzystam ile mogę z „wolności". Latam na miotle, spaceruję po lesie. Ale już nie wiele czasu zostało. Po jutrze teleportujemy się z mamą i babcią na Pokątną, żeby wybrać sukienki na mój bal urodzinowy i zrobić zakupy do szkoły. Pomyśleć, że wakacje dopiero co się zaczęły, a już zaraz się skończą. Oczywiście jak co roku razem z rodzicami i Kristofem udamy się na przyjęcie z okazji zakończenia lata. Jak ja nie lubię być arystokratką... Każde oficjalne wyjście rodzinne, dogłębnie zaplanowane. Zawsze muszę się uśmiechać, czy tego chcę, czy nie. Ale jedna rzecz mi się podoba: organizowanie akcji charytatywnych. Rodzice pozwalają mi im pomagać w organizowaniu wszelakich zbiórek i tym podobnych. Uwielbiam to uczucie, tą świadomość tego, że komuś pomagam. Czasem nawet rodzice pozwalają mi zamienić kilkaset galeonów na mugolskie pieniądze i zanieść je potrzebującym. Mam wrażenie, że serca całej mojej rodziny, przepełnia dobro, pielęgnowane przez wszystkie pokolenia członków rodziny Hufflepuff. Jestem z tego dumna.


Córka HufflepuffWhere stories live. Discover now