ROZDZIAŁ 2

18 1 0
                                    

*****

Kilka dni później nadeszły moje urodziny. Z Jamesem wymieniłam po dwa listy, lecz nie na tym się teraz skupię. Najważniejsze są przygotowania. Jak co roku, przyglądałam się, jak moi rodzice Salę Balową znajdującą się obok jadalni. Tak też było w tym roku. Uważnie obserwowałam i doradzałam rodzicom, jak powiesić czarne i żółte balony. Ostateczny efekt bardzo mi się podobał. Balony wisiały nad łukami okien, ale zostały także przyczepione do niewielkiego podwyższenia dla orkiestry, na której już stały fortepian, gitara akustyczna i harfa. Przy oknach i ścianach, rodzice czarami ustawili dwadzieścia okrągłych stołów, a przy jednym mogło usiąść dziesięć osób. Kiedy zakończyliśmy dekorację sali, zostały dwie godziny do balu. Szybkim krokiem ruszyłam po schodach na piętro, szybko przebiegłam korytarz i wpadłam do swojego pokoju. Na szafie od rana wisiała moja suknia na dzisiejszy wieczór. Marzyłam, żeby móc ją już włożyć, lecz na razie najważniejsza była kąpiel. Weszłam do łazienki i nalałam gorącej wody i mojego ulubionego płynu. Kiedy kąpiel była gotowa, oddałam się pełnemu relaksowi. Niestety nie mogłam za długo odpoczywać, bo nadal musiałam się przygotować. Kiedy wyszłam z łazienki i spojrzałam na zegar wiszący na jednej ze ścian, spostrzegłam się, że spędziłam w łazience pół godziny. Byłam w lekkim szoku. No ale, mówi się trudno. Ubrałam się w suknię, a następnie spięłam włosy w luźnego koka. Nałożyłam także lekki makijaż, lecz podkreśliłam usta brązową konturówką i matową szminką. Założyłam także rodowe kolczyki (rodowego pierścienia nie posiadam, bo pierworodnym potomkiem jest mój brat, więc należy do niego). Kiedy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze stojącym w rogu pokoju. Byłam gotowa dziesięć minut przed czasem. Kiedy wyszłam z pokoju, spotkałam mojego brata, który był ubrany w idealnie skrojony frak, a na szui miał zawiązaną czarno-żółtą muchę, a na jego palcu znajdował się pierścień rodowy. Zaproponował mi, żebym chwyciła go pod ramię. Zgodziłam się. Czułam się znakomicie. Jak do tond ten dzień był idealny. Kiedy zeszliśmy na dół, mama poprawiała muchę taty, moje dwie babcie były pochłonięte rozmową, a dziadkowie czekali na mnie i na brata, ewidentnie chcąc zrobić zdjęcia, ze względu na trzymane przez nich aparaty. Kiedy zauważyli, że przyszliśmy, błysnęły tylko flesze i zdjęcia były gotowe.

-No, no, no! Idzie nasza jubilatka!- powiedziała babcia Rosalie (nie ta z zakupów na Pokątnej)

-Mówiłam, że wybrała sobie cudowną sukienkę- odpowiedziała babcia Alice (ta z zakupów)

-Miałaś rację! Złotko wyglądasz cudownie!- odezwała się ponownie pierwsza babcia

-Dziękuję...- odpowiedziałam nieśmiało.

-Zaraz zaczną przychodzić goście, chodźmy do Sali Balowej. Musimy sprawdzić, czy wszystko jest idealnie.- powiedziała mama

-Jane....- próbował powiedzieć mój tata, ale mama mu na to nie pozwoliła

-Żadne „Jane". Idziemy.- to właśnie moja mama. Stanowcza perfekcjonistka. Kiedy byłam mała, babcia Rosalie wielokrotnie opowiadała mi, że kiedy mama miała pięć lat, już była taką perfekcjonistką. Mówiła: „Pamiętam jak pewnego razu twoja mama...". Zawsze na końcu historii obie strasznie się śmiałyśmy.

***** 

 Wkrótce, zgodnie z przypuszczeniami mojej mamy, zaczęli pukać do drzwi naszego domu goście. Razem z rodzicami stałam przy drzwiach i po kolei witaliśmy wszystkich przybyłych. Najbardziej ucieszyłam się, kiedy przybyli państwo Potter ze swoimi dziećmi: Jamesem, Severusem i Lily oraz Ted ze swoją babcią. Kiedy przybyli już wszyscy, szybko odszukałam Jamesa i Teddy'ego.

-Cześć chłopcy!- przywitałam się

-Hej Charlotte! Poznaj....

-My już się znamy- odparł Ted

-Właśnie- dodałam z miłym uśmiech- James, gdzie zgubiłeś brata i siostrę?

-Lily poszła z kuzynem, a Albus pewnie gada z Malfoy'em- odparł, po czym wzruszył ramionami. Później rozmawialiśmy o szkole i Quiddichu. Po około godzinie rozmów, mój tata podszedł do mównicy i puścił do mnie oczko, co znaczyło, że zaraz będzie moja przemowa. I tu jest pies pogrzebany. Nie napisałam ŻADNEJ przemowy. Nie napisałam nawet słowa. Trudno. Zawsze zostaje improwizacja.

-...więc proszę moją córkę, Charlotte Madelaine Hufflepuff, aby wygłosiła swoją przemowę...- rozległ się głos mojego taty, a ja weszłam na podwyższenie dla orkiestry, wzięłam głęboki oddech. „Czas na improwizację"- pomyślałam.

-Pozwólcie, drodzy goście, że jeszcze raz was powitam w domu rodziny Hufflepuff- powiedziałam i rozległy się brawa- Dziękuję wam za to, że jesteście dzisiaj tu, razem ze mną w tym wyjątkowym dla mnie dniu. Kto by pomyślał, że minęło tyle czasu. Teraz widzę, jaką potęgą jest czas, jak szybko biegnie. Nie zwracamy na to na co dzień uwagi, a on płynie coraz szybciej. Tracimy go. Ale jest to nieunikniona kolej rzeczy. Możemy tylko spędzić swój czas jak najlepiej. Jak do tond, ja tak robiłam i tego nie żałuję, bo dzięki temu mam wspaniałych przyjaciół – tutaj uśmiechnęłam się do Jamesa, Teda i Laury (córki Nevilla i Hanny Longbottom)- kochającą rodzinę i wiele osób, od których dostanę wsparcie i zawsze otoczą mnie opieką.- nigdy nie myślałam, że moja mama może się rozpłakać podczas mojej przemowy, a teraz stała przy tacie, a łzy ciekły jej po policzkach- Bardzo wam za to dziękuję i życzę miłej zabawy- powiedziałam i rozległy się oklaski.

-Za Charlotte!- krzyknął mój brat znosząc kieliszek

-Za Charlotte!- odpowiedział mu tłum i wszyscy wypili po kieliszku szampana. Wtedy zeszłam z podwyższenia i podeszła do mnie Laura

-Cudne przemówienie!- powiedziała- Jejku! Jak pięknie wyglądasz!

-Dzięki Laura, ty wyglądasz jeszcze lepiej!- odpowiedziałam – może chodźmy do Teda?

-W sumie dobry pomysł- zgodziła się Laura. Kiedy podeszłyśmy, Ted przywitał się z Laurą i przedstawił Jamesa. Laura zajęła się rozmową z Jamesem, a do mnie odezwał się Ted.

-Może przejdziemy się po ogrodzie?

-Dobry pomysł- odparłam

-Zatem prowadź- i wyszliśmy z zatłoczonej sali. Kiedy doszliśmy do ogrodu, słońce zachodziło. Szliśmy przez chwilę w ciszy.

-Charlotte, możesz mi doradzić?

-Jasne

-Kojarzysz Victorie Wesley?

-Tą w której się podkochujesz od roku? Tak.

-Zaraz, skąd wiesz, że się w niej podkochuję?

-Jestem dziewczyną. Znam się na rzeczy.

-W sumie racja. Bo chodzi o to...

-Że chcesz do niej zagadać? Często siedzi w bibliotece. Po prostu podejdź, przedstaw się i zapytaj, co czyta. Zobaczysz dasz radę.

-Dzięki Charlotte

-Nie ma za co. Wracamy?

-Tak- powiedział. Kiedy wróciliśmy w czwórkę bawiliśmy się świetnie. Niestety bal dobiegł końca i wszyscy się rozeszli. To były chyba najlepsze urodziny, ze wszystkich. Kiedy doszłam do mojego pokoju, zmyłam makijaż i poszłam wziąć kąpiel. Następnie przebrałam się w piżamę i poszłam spać. To był wspaniały dzień... 

Córka HufflepuffWhere stories live. Discover now