ROZDZIAŁ 7

10 1 0
                                    


Następne dni mijały mi dość spokojnie. Powoli wdrążałam się w szkolną rutynę, tak jak w sumie wszyscy. Tylko w moim przypadku nie było to możliwe. Nie od pierwszej nocy spędzonej w Hogwarcie. Dlaczego?

Pierwszej nocy śniły mi się szepty i krzyki, a ja stałam zdezorientowana pośród wielkiej czarnej pustki, a te dziwne głosy wypominały mi wszystko.

Następnej nocy, znalazłam się w tym samym miejscu, ale panowała tam głucha cisza i nie było tam nic z wyjątkiem mnie i czterech strug światła przepływających jedna pod drugą. Każda z nich miała inny odcień: jedna była żółta jak słońce, następna z kolei świeciła dorodną szafirową zielenią, jeszcze kolejna świeciła błękitnym niczym niebo, a ich ostatnia koleżanka połyskiwała królewską czerwienią. Próbowałam do nich podejść, przyjrzeć się im, jednak nie mogłam się do nich zbliżyć, nie mogłam ich dotknąć. Jednak dalej próbowałam.

Trzeciej nocy znowu byłam w tej samej pustce, co w poprzednie dwie noce. Jednak nie byłam już sama. Stali tam również moi przyjaciele. Laura, Ted i James stali naprzeciw mnie, nic nie mówiąc. Lecz po chwili, zaczęli mówić dokładnie to samo co głosy z pierwszej nocy. Z tego snu obudziłam się z płaczem. Słowa bolą najbardziej, gdy mówię je najbliższe osoby. Zdecydowanie.

Tak więc, co noc nawiedzają mnie trzy sny, powtarzając się już od prawie dwóch tygodni, a za każdym razem zdezorientowanie, ból i smutek są coraz gorsze. Nie wie o tym nikt, oprócz moich współlokatorek, które co trzy noce uspokajają mnie i pocieszają. Nie chcę, żeby ktoś jeszcze o tym wiedział. No bo po co? Przecież to tylko sny. To tylko sny. A przynajmniej tak mówi mi Laura. Szłam z nią na piątkowe wróżbiarstwo, które mamy z gryfonami. Podobnie jak moich rodziców, mnie również uczy profesor Trelawney. Tych kilku lekcji, które z nią miałam, mogę stwierdzić, że jest równie dziwna jak z opowieści mamy i taty. Przerabiamy teraz wróżenie z fusów po herbacie i jak do tond nie zrobiliśmy żadnych postępów. Tak więc, właśnie szłyśmy na wróżbiarstwo, kiedy biegnący przez korytarz James, zatrzymał się przed nami.

-Hej James- powiedziałyśmy obie

-Cześć wam, słuchaj Charlotte, Will kazał ci to przekazać.- odparł i podał mi kawałek pergaminu złożony na cztery części. – Dobra, to ja lecę, do zobaczenia później!

-Pa!- odpowiedziałyśmy chłopakowi i ruszyłyśmy w stronę odpowiedniej wieży. Chwilę po naszym przyjściu, rozległ się dzwonek, a klapa odsłaniająca przejście opadła na podłogę. Razem z resztą klasy weszłam do pomieszczenia, w którym paliły się kadzidełka. Z Longbottom usiadłyśmy przy jednym ze stolików.

-Witajcie moi drodzy! Dzisiaj będziemy mieć kolejną lekcję z wróżenia z fusów z herbaty. Weźcie filiżanki i zalejcie je wrzątkiem, tak jak uczyliście się na ostatniej lekcji.- zaczęła tłumaczyć nauczycielka- Teraz wypijcie ich zawartość, a pustą filiżankę podajcie swoim sąsiadom.- poleciła. Do tej części wszyscy podchodziliśmy bardzo chętnie i wychodziła nam najlepiej. No bo w końcu co może być trudniejszego od popijania herbaty? Tak więc, z Laurą wypiłyśmy swoje, po czym wymieniłyśmy się filiżankami i otworzyłyśmy podręczniki.

-To wszystko to jakieś brednie.- powiedziała Laura pod nosem

-Zgadzam się, ale wolę popijać herbatkę, niż notować do odpadnięcia ręki na lekcjach z dyrektorką.- stwierdziłam, na co Longbottom tylko westchnęła ciężko pod nosem.

-Dobra, w twojej filiżance widzę coś przypominającego jakiegoś ptaka, chyba gołębia.- powiedziała, po czym odwróciła filiżankę i przyjrzała jej się pod innym kontem- Albo papugę? Mniejsza. Przeżyjesz podróż lub dostaniesz ważną wiadomość. Co jest w mojej?

-W twojej widzę...- zaczęłam, lecz na chwilę urwał mi się film.

Narracja trzecioosobowa

-...OTO NADESZŁA PORA ZDERZENIA STREGO ŚWIATA I NOWEGO. CZAS PONOWNIE PADNIE OTWOREM, DA MOŻLIWOŚĆ POWROTU DO STRASZNEJ NOCY. A TEN, KTÓRY POWSTRZYMAŁ ZŁO ZMIERZY SIĘ Z NIM PONOWNIE. ŚWIAT ZMIENI SWÓJ BIEG TRZYKROTNIE, ZANIM SYN ZMIERZY SIĘ Z PIERWORODNĄ ZŁA. ŚWIAT ALBO OCALEJE, ALBO PODDA SIĘ PONOWNIE MROCZNYM CZASOM DZIEDZICA.-mówiła głębokim i niskim głosem Charlotte, a jej oczy nie miały tego radosnego zielonego koloru co zawsze. Tym razem były blade. Jakby straciły wyraz. Cała klasa i pani profesor Trelawney obserwowali bieg wydarzeń.- NASTĄPI PONOWNA BITWA, O KTÓREJ PRAWIE NIKT NIE BĘDZIE WIEDZIAŁ. WYBRANIEC STANIE PRZED WYBOREM. DOBRO I ZŁO BĘDĄ WALCZYĆ, LECZ NIKT O TYM NIE BĘDZIE WIEDZIAŁ...- powiedziała dziewczyna, po czym wyrwała się z transu.

POV Charlotte

Kiedy film już mi wrócił, wszyscy stali wkoło mnie, lub co najmniej patrzyli się na mnie ze zdumieniem.

-Jak się czujesz dziecinko?- zadała mi pytanie profesorka- Pamiętasz cokolwiek z tego, co się przed chwilą stało?

-Czuję się dobrze, ale nie rozumiem o co pani chodzi. Co miało się wydarzyć?- odpowiedziałam

-Na brodę Merlina!- powiedziała, podeszła do swojego „tronu" znajdującego się na środku klasy i dosłownie na niego padła. – Powiedz mi, czy ktoś w twojej rodzinie był jasnowidzem?- zapytała się, a wokoło rozeszły się szepty

-Chyba nie...- odpowiedziałam, na co nauczycielka wzięła głęboki i głośny wdech

-To niezwykłe!- odparła takim tonem, jakby właśnie wynalazła nowy eliksir.- Dziecinko, wydaje mi się, że twoje wewnętrzne oko jest bardzo silne.- mówiła- Dobrze, moi drodzy, na dziś to wszystko, spakujcie się i możecie już iść. Oprócz panienki Hufflepuff!- podniosła głos, gdy zobaczyła, że ja też zmierzam spakować swój podręcznik do torby- Proszę zostać. Ach! I zwalniam panienkę z reszty lekcji! Proszę, żeby ktoś przekazał to pani Hooch.- powiedziała, a gdy wszyscy opuścili poddasze, odezwała się do mnie.- Kochanie, nie będę cię obijać w bawełnę, ale moim zdaniem masz ten sam dar co ja.- odparła swoim słynnym drżącym głosem. – Jesteś jasnowidzem

-Ja? Jasnowidzem?- spytałam z niedowierzaniem

-Takie odnoszę wrażenie. Dziecinko, na dzisiejszej lekcji bez wątpienia wygłosiłaś przepowiednię. Przekażę ją później pani dyrektor McGonagall, jednak zanim ją o tym poinformuję, muszę mieć pewność.- odpowiedziała, po czym wyciągnęła różdżkę i wyczarowała krzesło i stolik.- Usiądź tu, proszę.- poleciła i tak też zrobiłam, a ona podeszła do jednej z szaf i wyciągnęła kulę, jak się domyślam, do wróżenia. Następnie postawiła ją przede mną.- Powiedz mi, co w niej widzisz?

-Ale pani profesor, jeszcze nie przerabialiśmy wróżenia z kuli, wątpię, żebym potrafiła...

-Właśnie dlatego to sprawdzamy. Prawdziwy jasnowidz coś zobaczy bez większej nauki. A więc, co w niej widzisz?- powiedziała, a ja z westchnieniem zbliżyłam swoją twarz do kuli. Wewnątrz nie było nic oprócz białej mgły, ale po chwili coś się zmieniło...

-Widzę kościół nocą. Na wieży ktoś stoi. Ktoś tam podchodzi. I tyle.- powiedziałam

-Fascynujące, fascynujące...- odparła bardziej do siebie niż do mnie.- Chyba wszystko jasne. Możesz już iść do dormitorium. Musisz odpocząć.

-Dobrze, do widzenia- powiedziałam i zabrałam swoje rzeczy

-Do widzenia...- odpowiedziała, po czym wyszłam

Nie miałam konkretnego celu. Czułam, że dobrze byłoby, gdybym poszła na lekcje, jednak Trelawney mnie zwolniła. Ostatecznie jednak postanowiłam iść na błonia.

Kiedy już byłam na miejscu, usiadłam pod drzewem rosnącym przy jeziorze. Przypomniałam sobie o karteczce, którą przekazał mi James, a schowałam ją do kieszeni wszytej w szatę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam napisane na niej słowa.

Jak ja nienawidzę Jamesa, nigdy mi nie da nic dokończyć. Pogadamy po kolacji? Jeśli tak, to wpadnij na błonia o 20.00 .

Will

Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym ponownie zwinęłam kartkę i schowałam do kieszeni. 

Córka HufflepuffWhere stories live. Discover now