ROZDZIAŁ 6

14 3 0
                                    

Kiedy rano wstałam, ubrałam się i uczesałam, po czym wyszłam z dormitorium, kierując się w stronę Wielkiej Sali na śniadanie samotnie, gdyż dziewczyny jeszcze spały. Nasz Pokój Wspólny był pusty, a promienie porannego, poniedziałkowego słońca wpadały do niego przez znajdujące się przy suficie okrągłe okna. Po wyjściu przez jedną z beczek i przedostaniu się do korytarza, ruszyłam na parter, gdzie po zaledwie chwili znalazłam się w Wielkiej Sali, w której nie było zbyt wielu uczniów z powodu dość wczesnej pory. Po przekroczeniu jej progu, skierowałam się w stronę stołu przeznaczonego dla uczniów domu borsuka. Pomieszczenie nie było już tak bogato udekorowane, a jedzenie podane na złotych naczyniach, jednak dalej miało swój urok. Kiedy już usiadłam przy stole, nalałam do pucharu soku dyniowego, a na talerz położyłam dwie grzanki, które następnie posmarowałam dżemem truskawkowym. W ciszy zjadłam posiłek i wypiłam sok, po czym wyszłam z Wielkiej Sali i skierowałam się w stronę piwnicy.

Gdy ponownie znalazłam się w dormitorium, moje współlokatorki były już ubrane.

-Dzień doberek!- przywitałam dziewczyny

-Cześć Charlotte...- powiedziały jednocześnie zaspanym tonem.

-Gdzieś ty była?- spytała się Laura

-Wstałam wcześniej, a że byłam głodna, to poszłam na śniadanie.- wytłumaczyłam się. Kiedy dziewczyny się szykowały, spakowałam swoją torbę, po czym wyszłyśmy z naszego dormitorium.

Kiedy dziewczyny jadły śniadanie, ja nalałam sobie kolejny puchar soku dyniowego. Plotkowałyśmy przez chwilę, gdy zeszłyśmy na chyba najbardziej niebezpieczne dla mnie wody, a mianowicie na temat chłopców.

-Nie wiem jak wy, ale ja wolę brunetów- powiedziała Ruth, spoglądając w stronę stołu gryfonów

-Ja mam podobnie. A jaki jest twój typ, Laura?- odparła Mads

-Tak w sumie to chyba blondyni.- odpowiedziała moja przyjaciółka, przełykając jajecznicę

-A ty, Lotte?- spytała się mnie zielonooka

-Hmm... Dla mnie w sumie wygląd się nie liczy. Ważne żeby nie był pustakiem. Wiecie. Troskliwy, trochę zabawny, w miarę mądry. To jest mój typ.- powiedziałam spokojnie. Po zaledwie kilku minutach, podeszła Madame Hooch, opiekunka Hufflepuffu po rezygnacji Pomony Spourt. Przywitała się z nami i rozdała plany lekcji, życząc miłego dnia.

-Zobaczmy co mamy pierwsze...- powiedziała Laura- Zielarstwo z krukonami...

-Potem transmutacja ze Ślizgonami...- dodała Maddie

-Mamy dzisiaj obronę przed czarną magią!- powiedziałam prawie krzycząc, gdyż bardzo chciałam się nauczyć wyczarowywać cielesnego patronusa. Chociaż pewnie będziemy się tego uczyć w trzeciej klasie.

-Potem będziemy mieć eliksiry ze Ślizgonami, czyli w sumie jak co roku.- mówiła Mads

-No nie!- krzyknęła Ruth spoglądając na plan lekcji- Wcisnęli nam jeszcze na dzisiaj astronomię!

-Nie przejmuj się. Przywykniesz. Jak co roku. – powiedziałam do dziewczyny, na co mi pokazała język, a ja odpowiedziałam jej tym samym, czym wywołałyśmy śmiech naszych przyjaciółek i kogoś jeszcze...

-Cześć- powiedział Will- co macie pierwsze?- spytał się nas blondyn

-Zielarstwo. A wy?- odparłam

-Transmutację. Słuchaj, może...- zaczął chłopak, lecz nie dokończył, ponieważ usłyszeliśmy, że James i Tobias go wołają

-Pogadamy później, do zobaczenia!

Córka HufflepuffWhere stories live. Discover now