❀
- Wstawaj, Barnes, czas na lekcje. No, raz dwa. - Bucky uniósł lekko jedną powiekę, próbując zanalizować zaistniałą sytuację. Dopiero po chwili jego wzrok spoczął na Wilsonie, który stał nad nim z idiotycznym uśmiechem. - Śpiąca Królewno, ruszaj dupsko i idziemy do szkoły.
- Przecież wczoraj tam byłem... - mruknął Bucky, wtulając się w poduszkę. Zupełnie nie kontaktował ze światem ani z przyjacielem. Nie cierpiał wstawania rano. - Sam, bądź wyrozumiały. Mam kaca, jestem po ciężkiej imprezie, więc idź dziś sam.
- Nie ma mowy, gościu. Za niecałą godzinę mamy być w szkole, więc wstawaj powoli, bo zanim wypijesz kawę, zapalisz papierosa, ubierzesz się i doprowadzisz do stanu „używalności", to jestem pewny, że minie trochę czasu.
- Szlag by cię trafił, Wilson. – chłopak warknął pod nosem, po czym z trudem podniósł się z miękkiego materaca. Żałosny jęk, wydarł się z jego ust, co zdecydowanie rozbawiło jego przyjaciela. - Zamknij się, i idź zrób mi kawę.
- Zapomnij, nie jestem twoją służką, dupku.
- No ja nie wiem, Twoja karnacja mówi coś innego. – James roześmiał się, mimo złego humoru, po czym sięgnął po paczkę papierosów i wyjął z niej jednego, oraz zapalniczkę. Będąc jeszcze w pomieszczeniu odpalił go, zaś dopiero moment później otworzył na oścież okno, wystawiając się w połowie na świeże, rześkie powietrze. Samuel zignorował komentarz przyjaciela, bo takie odzywki z jego strony, były na porządku dziennym. – A gdzie Steve?
- Zaczyna dziś lekcje dopiero około dziesiątej. Niektórzy to mają fajnie.
- Ta. Żebyś wiedział. - Bucky przytaknął rozglądając się po okolicy. Dopiero po chwili zauważył dziewczynę o ciemnych włosach, wychylającą się zza okna mieszkanie obok.
- Cześć, Connie. - uśmiechnął się nonszalancko, gdy dziewczyna zwróciła na niego swoją uwagę. - Co u Ciebie?
- Oh. Barnes... - przewróciła oczami, bawiąc się kubkiem, jak przypuszczał, pełnym herbaty. - Trochę się rozchorowałam, nie czuje się najlepiej. A co u Ciebie?
- Wiesz... Dzień nie zapowiadał się najlepiej, ale Twój widok z samego rana, na pewno sprawi, że będzie lepszy, niż myślałem. - chłopak mrugnął w jej stronę tak naturalnie, tak zmysłowo, jakby conajmniej ćwiczył to codzień przed lustrem, mimo iż nie robił tego. Nie umknęło jego uwadze to, jak nastolatka na moment straciła rezon, nie wiedząc co powiedzieć. Usłyszał także ciche gwizdnięcie Wilsona za jego plecami.
- Jak zwykle to samo. Od kiedy tylko Cię znam, nic się nie zmieniłeś. W kółko te same teksty, Barnes. - po chwili jednak przybrała pewną siebie postawę.
- Daj mi szansę się wykazać, słońce. - uśmiechnął się, wypuszczając z ust dym. - Jedna randka i jeśli wciąż będę dupkiem, to w porządku, odpuszczę. - na jego ustach wciąż gościł uśmiech, który zawsze sprawiał, że na jego widok, dziewczynom miękły nogi. Barnes doskonale o tym wiedział, nie mógł więc tego nie wykorzystać, do tego Connie była dziewczyną, która nigdy dotąd mu nie uległa, od kiedy tylko mieszkali obok siebie, a czas ten sięgał ponad sześciu lat, co tylko potęgowało to, jak bardzo zależało Barnesowi na tym, by w końcu zgodziła się z nim umówić.
Dziewczyna pokręciła głową zrezygnowana, łapiąc w dłonie swój kubek z kawą, który jeszcze przed chwilą stał na obdartym parapecie, po czym zniknęła mu z oczu, jednak zanim zamknęła okno, usłyszał ciche „zastanowię się, ale nic nie obiecuję", co zdecydowanie podbudowało jego ego, i nadzieję na to, że uda mu się z nią umówić.
Chwilę pózniej wyrzucił papierosa, a raczej to co z niego zostało i zamykając okno, uśmiechnął do Wilsona.
- Jest moja.
- Jest Twoja gościu, jest Twoja. - Sam pokręcił z uśmiechem głową, po czym obaj roześmiali się, kierując do kuchni, a w przejściu przepychając jak pięcioletnie dzieci.
❀
Bucky i Steve jak zwykle na półgodzinnej przerwie siedzieli przy jednym ze stolików na stołówce. Często Wilson zajmował jedno krzesło więcej, jednak tym razem miał poprawkę z francuskiego i całą przerwę miał spędzić pisząc test. Steve czytał jakiś artykuł na ekranie swojego telefonu, zaś Bucky przysypiał na krześle z nogami założonymi na stolik i co jakiś czas wybudzał się o mało co nie przewracając do tyłu. W porę jednak udawało mu się złapać swoją protezą blatu stołu i ratować przed upadkiem.
- Wszystko w porządku? Wydajesz się być czymś niemożliwie zdenerwowany. - zapytał Steve, odkładając telefon i patrząc na swojego przyjaciela z zastanowieniem.
- Słabo spałem, a gdy juz udawało mi się zasnąć, śniło mi się to, co kiedyś mi się przytrafiło. Nie wiem co się dzieje, potrafię nie myślec o tym tygodniami, ale co jakiś czas te myśli wracają i za każdym razem gdy zamykam oczy, mam to wszystko przed oczami. - Bucky przetarł twarz dłońmi, momentalnie spoglądając w przeszłość i widząc swój nieszczęsny wypadek sprzed kilku lat, w którym stracił rękę. Wzdrygnął się na samą myśl i zacisnął mocno usta z bólu.
- Hej, hej, hej, spokojnie Buck. - Steve przysunął się do swojego przyjaciela i objął go ramieniem. Dla osób trzecich mogło to być wręcz niestosowne, jednak dla nich takie gesty były na porządku dziennym i nie były niczym nadzwyczajnym albo złym. - Teraz już wszystko jest i będzie dobrze, jestem pewny. Ten wypadek sprawił Cię tylko silniejszym, nie słabszym. Nie pozwól, by to co Cię spotkało, zaciągnęło Cię na dno, bo jesteś wspaniałym człowiekiem. Drugiego takiego przyjaciela jak Ty, to ze świecą szukać. - Steve uśmiechnął się, odsuwając się trochę, jednak wciąż nie spuszczając z niego wzroku. Usta Bucky'ego wykrzywiły się w uśmiechu.
- Dzięki, Steve. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił.
- Nie myśl o tym, bo zostanę z Tobą do końca. - Steve spojrzał na swojego dłonie, bo to, co chciał zrobić wydawało mu się dość dziecinne i zbyt w typie dziewczyn, jednak po chwili wyciągnął małego palca w stronę Bucky'ego, który roześmiał się na ten widok.
- Do końca. - Barnes uśmiechnął się szeroko, po czym także wyciągnął małego palca i złączył go z palcem Rogersa. Wiedział, że ta obietnica należy tylko do nich.
❀