➹ peter quill

1.9K 194 48
                                    

- Kurka wodna, coś mi tu nie pasuje

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Kurka wodna, coś mi tu nie pasuje. - mruknął Peter pod nosem patrząc na rozwiązany przez siebie sprawdzian. Przeleciał wzrokiem kilka razy po wszystkich zadaniach i mimo iż był pewny, że wszystko zrobił dobrze, to miał ogromne wątpliwości. A koniec lekcji zbliżał się nieubłaganie. Spojrzał na nauczyciela, który zupełnie niezainteresowany klasą sprawdzał prawdopodobnie testy innych klas, po czym odwrócił się w stronę blondynki imieniem Natasha. Quill nie był pewny, czy był to jej naturalny kolor włosów, gdyż dziewczyna stosunkowo często zmieniała fryzurę jak i jej kolor, jednak nie to było teraz istotne.

- Natasha. Natasha, nie śpij! - szepnął, szturchając ją lekko. Dziewczyna otworzyła oczy, patrząc na Petera pytająco. Chłopak widział w jej oczach nutkę pogardy i ostrości, jednak po dwóch latach bycia razem w klasie, dobrze wiedział, że taka już była. - Nie patrz na mnie tak, jakbym zamordował Ci rodziców, tylko pokaż mi swój test, bo coś mi się nie zgadza. - uśmiechnął się, a dziewczyna przesunęła kartkę po ławce. - Dziękuję, perełko Ty moja.

- Oj, bo się rozmyślę. - oznajmiła, sięgając z powrotem po swój test, jednak Peter w porę przytrzymał go dłonią.

- Przecież tylko żartowałem. - uśmiechnął się niekontrolowanie, skupiając swoją uwagę na pracy koleżanki. Była dobrą uczennicą więc nie obawiał się, że będzie miała jakiekolwiek większe błędy, a gdy zauważył, że każde zadanie rozwiązywali identycznie i wszystko się zgadzało, odetchnął z ulgą. Oddał jej kartkę niemal w momencie w którym nauczyciel wstał, informując uczniów o tym, ze czas oddać sprawdziany. Peterowi jednak wciąż coś nie pasowało.

- Nie zapomnijcie, żeby się podpisać, niepodpisane testy wyrzucam! - powiedział profesor, zaczynajac zbierać kartki od uczniów. Do Petera dotarły jego słowa i blondyn momentalnie wiedział gdzie popełnił błąd. Szybko nabazgrał na kartce swój podpis i z uśmiechem podał ją nauczycielowi.

Dzwonek zadzwonił chwile pózniej, a Quill zebrał swoje rzeczy, wrzucił je do plecaka i potykając się o właśnie nogi wybiegł z klasy. Odszukał w kieszeni słuchawki, po rozplątaniu ich włożył je do uszu i włączył pierwszy lepszy utwór. Po chwili znalazł się pod swoją szafką i nucąc pod nosem utwór którego słuchał, otworzył drzwiczki.

Wrzasnął odskakując do tylu i odruchowo trzaskając drzwiczkami, gdy zauważył, kto, a raczej co siedziało w środku.

- Cholera, na początku myślałem, że to nie Twoja szafka, ale tak piekielnie tu śmierdzi, że po chwili dotarło do mnie, że jednak dobrze trafiłem. Co ty tu kurwa trzymasz, Quill? - Rocket wyskoczył z szafki i odetchnął. - Świeże powietrze, dziękuje że istniejesz.

- Możesz mi wytłumaczyć, co robiłeś w mojej szafce, Ty czubku? - warknął Quill, patrząc na szopa, który z założonymi rękami stał naprzeciwko niego i uśmiechał idiotycznie.

- Tak się składa, że wisisz mi czterdzieści dolców, a ja potrzebuję odkupić od takiego jednego typa kilka potrzebnych mi rzeczy, więc wyskakuj z moich pieniędzy. - Rocket podparł się łapkami i patrzył na Petera wściekle.

- Nie mam przy sobie czterdziestu dolców, a Ty przestań pajacować i nie przychodź do mnie, kiedy jestem w szkole! - Quill wycelował palcem w Rocketa i podniósł głos. Zwrócił tym uwagę osób stojących na korytarzu, i dopiero wtedy poczuł, że ma ostry problem. W końcu, nie codziennie ktoś stoi na korytarzu i wrzeszczy na... szopa?

- No to teraz się tłumacz, Quill. Ale najpierw - tu Rocket wyciągnął łapkę - dawaj pieniądze.

- Tak się składa, że stałem niedaleko - w pewnym momencie obok nich pojawił się Stark - i Rocket przypomniał mi o tym, że mnie też wisisz pieniądze. Dokładnie... dwadzieścia dolców? Mam gdzieś te pieniądze, tak tylko chciałem się wtrącić. - wzruszył ramionami i spojrzał na Rocketa. - Czy te pieniądze, które próbujesz od niego wyłudzić są na te części, które chciałeś kupić ode mnie?

- Gratulacje, Sherlocku. - mruknął Rocket, na co Tony roześmiał się, a Quill zmierzył ich obu wzrokiem. Obaj mieli tendencje do tworzenia przeróżnych rzeczy, które z reguły jedyne co robiły, to niosły za sobą destrukcję.

- Co znowu wymyśliliście? - zapytał Peter.

- Oh, nic. To totalnie, totalnie nic takiego, Quill. - Tony uśmiechnął się niewinnie i poklepał blondyna po ramionach.

- A ja, totalnie, ale to totalnie ci wierzę. - mruknął Peter, wyciągając z szafki potrzebne mu rzeczy i zamykając ją na kluczyk. - A Ty - spojrzał na Rocketa i wycelował w niego palcem - tylko spróbuj jeszcze raz wleźć mi do szafki, to powieszę Cię za ogon na drzewie.

- Spokojna Twoja rozczochrana, myślisz że przyjemnością dla mnie było siedzenie w tym smrodzie? Jeśli tak, to masz poważny problem! - krzyknął Rocket, na co Quill niemal natychmiast ruszył na niego. Rocket uciekał, a Quill biegł za nim jak wariat, krzycząc i rzucając obelgami prosto w stronę przyjaciela. Stark jedynie przewrócił oczami na ich głupotę, poprawił okulary na nosie i odszedł w swoją stronę.

- Szukałem Cię od rana. - Peter opadł na krzesło obok Stephena i położył się na ławce, patrząc z uśmiechem na zaczytanego w książce przyjaciela. Strange zmierzył go wzrokiem, upijając łyka herbaty.

- Czego chcesz, Quill? - zapytał, zamykając książkę i patrząc na przyjaciela.

- Chciałem Cię przepięknie poprosić o pomoc. Dotyczy ona wypracowania z fizy...

- Zapomnij. - odparł Stephen. Był juz znudzony ciągłymi prośbami o pomoc w nauce ze strony swoich znajomych, a raczej ciągłymi prośbami o odwalenie za nich calutkiej roboty.

- No weź! Zajmie Ci to dosłownie chwilę, a mnie oszczędzisz całego dnia o ile nie tygodnia męczenia się nad tym. Błagam, Stephen! Tylko Ty jesteś w stanie mi w tym pomoc.

- Stark, Banner, Rogers, wszyscy dobrze się uczą i mogą Ci w tym pomoc, a Ty musisz przyjść z tym akurat do mnie.

- Stark ma głęboko w dupie moją fizykę, do tego on nigdy nie ma czasu, Banner napisze mi wypracowanie tak dobre, że profesorka nigdy nie uwierzy, że napisałem to sam, a Rogersa nawet nie znam... Stephen, proszę, napisz mi to, a dam Ci święty spokój.

- Dasz mi święty spokój do czasu, aż nie dostaniesz kolejnego wypracowania do napisania? Tydzień spokój? Dwa? - zapytał Stephen i pociągnął kolejnego łyka herbaty.

Quill uśmiechnął się.

- Napiszesz?

- Prześlij mi potem temat. - westchnął Strange, otwierając znów swoją książkę i skupiając się na niej.

- Uwielbiam Cię! - Quill wstał, objął starszego od siebie Stephena i pocałował go w czubek głowy.

- Nigdy więcej tego nie rób i zniknij mi z oczu, bo się rozmyślę. - Strange odepchnął go z całej siły, a Peter roześmiał się idiotycznie.

when we were young ⎊ avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz