Rozdział 12

817 116 128
                                    

Słowa: 3110

Następnego ranka obudził mnie trzask okna zamykanego przez wiatr. Otworzyłem z niechęcią oczy i lekko się przeciągnąłem, zauważając, iż znajdowałem się na rozkładanej kanapie w domku Laury. Nie pamiętałem do końca jak skończył się wczorajszy wieczór po tym, jak dopiłem trzy kolejne kieliszki wódki, będąc bardzo sfrustrowanym „niedokończoną" sytuacją z Harrym. Mozolnie podniosłem się do pozycji siedzącej, już po chwili czując tępy ból głowy, pulsujący w mojej czaszce. Z przykrością stwierdziłem, że mam kaca, gdy poczułem nudności żołądka. Zerwałem się na równe nogi i szybkim krokiem skierowałem się do łazienki. Naszczęście zdąrzyłem dobiec do kibla, zanim gorycz doszła do mojego gardła i zwymiotowałem. W przeciwnym wypadku musiałbym po sobie sprzątnąć, a czułem się naprawdę źle i raczej nie byłbym w stanie tego zrobić. Kiedy oczyściłem swój organizm z resztek zalegającego w nim alkoholu, który z przykrością stwierdzam, iż mi zaszkodził, na uginających się nogach wróciłem z powrotem na kanapę.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, gdzie nie było śladu nikogo i gdyby nie fakt, że na podłodze i stoliku znajdowały się opróżnione butelki i śmieci pomyślałbym, że nie było tu żadnej imprezy. Zmarszczyłem czoło, zastanawiając się gdzie są wszyscy, jednak byłem zbyt nie do życia, by wstać i to sprawdzić.

Niechętnie sięgnąłem po telefon znajdujący się w tylnej kieszeni spodni, a moim oczom ukazała się godzina szósta. I nagle wszystko stało się jasne. Najprawdopodobniej każdy jeszcze spał, a ja obudziłem się tylko ze względu na złe samopoczucie. Wzruszyłem sam do siebie ramionami i próbując zignorować ból głowy, który nadal nie dawał mi spokoju, spróbowałem po raz kolejny zasnąć.

Kolejny raz przebudziłem się słysząc śmiechy z pokoju obok. Po barwie głosu mogłem stwierdzić, iż była to Kristen. Uniosłem się lekko na łokciach wyglądając na korytarz, a moim oczom ukazał się Zayn.

- Hej! - Krzyknąłem do niego, na co ten zauważył, że nie śpię. Po chwili zaczął kierować się w moją stronę, a ja zabrałem nogi z końca kanapy, by mógł na niej przysiąść.

- Cześć imprezowiczu. - Rzekł mulat, zajmując miejsce koło mnie i rzuacając mi ciepłe spojrzenie. Po raz kolejny poczułem pulsowanie w przedniej części swojej czaszki, na co mocno zmarszczyłem czoło. - Widzę, że ktoś tu ma kaca po wczorajszym... - Zaśmiał się, na co zacisnąłem mocno powieki.

- Jak wyleczyć to draństwo!? - Spytałem zirytowanym tonem, a gdy mulat wzruszył ramionami wywróciłem oczami, tracąc wszelkie nadzieje na to, że dało się coś z tym zrobić.

- A jak z twoim gardłem? - Zadał pytanie, na co otworzyłem szerzej swoje nadal zaspane oczy, nie wiedząc co miał na myśli.

- To znaczy? - Spytałem, obserwując jak na twarzy mulata pojawia się skrępowany uśmiech. Przełknąłem gulę w gardle i złapałem się za głowę, gdy zacząłem mieć prześwity wczorajszej sytuacji z serii „pijany Louis".

- Przyznaję stary, że byłeś świetny. - Zaśmiał się, na co złapałem się za głowę, marszcząc czoło i jeszcze przez chwilę zastanawiałem się co wczoraj strzeliło mi do głowy.

I tylko trochę krępujące było to, iż zostałem królem w konkursie na najgłębsze gardło, pobijając w tym każdego konkurenta. A byli nimi wszyscy uczestnicy imprezy poza Harrym, który po wyjściu z łazienki, zapadł się pod ziemię.

Przypomniałem sobie też, jak wypłakiwałem się na tej samej kanapie w ramię Belli, bez żadnego konkretnego powodu. Dziewczyna mnie pocieszała, mówiąc, że wszystko się ułoży i że Harry wróci. I myślę, że brunetka wiedziała za mnie... Od razu domyśliła się przyczyny moich łez.

Delirium • LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz