Rozdział 17

714 101 23
                                    

Słowa: 2637 - Tym razem krótki XD

Wzdrygnąłem się lekko, czując na swoim nosie czyjś oddech. Moje oczy natychmiast się otworzyły gdy coś zaczęło mnie obwąchiwać. Z początku się przestraszyłem podskakując z miejsca, lecz po chwli moja twarz natychmiast nabrała kolorów.  Przed sobą bowiem ujrzałem swoje dwa największe skarby. Harrego i najcduowniejszego zwierzaczka na całej ziemi- Toronto. Moje oczy natychmiast się powiększyły i schyliłem się do maluszka, przejeżdżając palcem po jego małej główce.

- Ojojoj... Cześć mały kolego... - Wyszeptałem, próbując nie rozpuścić się na jego widok ze słodyczy. Na mojej twarzy wymalował się uśmiech,
kiedy to jeżyk poruszył swoim małym noskiem. Po chwili do moich uszu dobiegło pretensjonalne chrząknięcie ze strony Harrego. Uniosłem w jego stronę wzrok, dopiero teraz przypominając się o tym, iż też tu jest. I była to chyba jedyna taka sytuacja, że coś potrafiło przykuć moją uwagę bardziej od niego.

- Jeśli chcesz go jeszcze kiedyś zobaczyć, radziłbym Ci mnie nie ignorować. - Rzekł łobuzerskim tonem, marszcząc w moją stronę czoło. Z moich ust automatycznie wydobył się chichot, kiedy zacząłem ostrożnie przemieszczać się w jego stronę, uważając na to, by nie zmiażdżyć po drodze Toronto. Naprawdę śmieszyło mnie to, że chłopak był zazdrosny nawet o swojego jeża. I z jakiegoś powodu w moim podbrzuszu po raz kolejny pojawiło się mrowienie.

- Cześć... - Wyszeptałem, będąc już przy nim i zarzuciłem swoje dłonie na jego kark. Na usta bruneta wkroczył zadziorny uśmiech, którego już po chwili scałowałem swoimi spragnionymi jego bliskości wargami. Poczułem jak chłopak układa swoje ręce na moich biodrach, przyciskając mnie bliżej do siebie. Jego gorący oddech muskał delikatnie moją szyję, na co poczułem jak przez moje ciało przechodzą mrowiące ciarki. Westchnąłem głęboko, gdy pocałunki Harrego zaczęły schodzić w dół po mojej szyji. Zacisnąłem mocno powieki, próbując nasycić się rozkoszą, którą mnie oblewał. Jego ręce przeniosły się pod moją koszulkę, a sam poczułem jak moje ciało zaczyna błagać o więcej. Po raz kolejny pragnąłem Harrego, jego dotyku i pocałunków... Jednak z niewiadomego mi powodu coś kazało mi go powstrzymać.

Oderwałem swoje usta od jego warg, a moja ręka powędrowała na nadgarstek chłopaka. Przełknąłem gulę w gardle, gdy brunet spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja dopiero w chwili gdy usłyszałem cichce zgrzytanie ząbków naszego małego przyjaciela zdałem sobie sprawę z tego, co było przyczyną mojego pohamowania.

- Harry... - Zacząłem, nie wiedząc jak ująć ten problem i nie wyjść na głupka. - Bo ja nie mogę tak przy ludziach... - Rzekłem, na co chłopak uniósł wysoko brwi w znaku zapytania. - To znaczy zwierzętach. - Poprawiłem się natychmiast, spuszczając po chwili swój wzrok w zawstydzeniu. W odpowiedzi usłyszałem śmiech Harrego, na co zacisnąłem usta w wąską linię.

- Serio? - Spytał niedowierzająco, lustrując mnie zdziwionym spojrzeniem. Pokiwałem niepewnie głową, tylko przez chwilę zastanawiając się na jak wielkiego dziwoląga wyszedłem. Nikt normalny bowiem mając okazję na zbliżenie z chłopakiem jak Harry, nie zastanawiał by się nad tym czy przypadkiem jego zwierze nie będzie go podglądać. Jednak ja czułem się naprawdę nieswojo i niezręcznie, dlatego nie mogłem spoufalić się z nim w takich warunkach. - Mam go zabrać do klatki? - Zadał kolejne pytanie, na które natychmiast zaprzeczyłem ruchem głowy.

- Nie! - Powiedziałem nieco za głośno, gryząc się przy okazji w język. - To znaczy... Zabierzesz go później... To okej? - Spytałem, rzucając mu nieśmiałe spojrzenie. Chłopak w odpowiedzi uniósł wysok brwi i wzruszył ramionami.

Delirium • LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz