Rozdział 25

876 46 45
                                    

Harry's pov

Nerwowo zamieszałem łyżką w mrożonej kawie, którą zrobiłem sobie chwilę po przebudzeniu. Nachyliłem się w stronę kubka, biorąc następnie jej łyka i natychmiast skrzywiłem twarz w niesmaku gdyż zdążyła już dawno wystygnąć. Postanowiłem nie dopijać tego świństwa, a zamiast tego wylać je do zlewu, sięgając w zamian po energetyka. Musiałem się jakoś pobudzić ze względu na to, że poprzedniej nocy nie przespałem ani minuty. Przechodząc obok podrapanego stołu, którego nie miałem jeszcze okazji wymienić moje czoło się zmarszczyło, a sam zacisnąłem usta w wąską linię.

Szczerze powiedziawszy długo o tym myślałem. To przez to nie mogłem spać, bo bałem się, że mogłaby zdarzyć się podobna sytuacja. Dręczyło mnie pytanie jakim cudem do czegoś takiego doszło skoro nigdy nie miałem problemów z lunatykowaniem. Totalnie nie pamiętam, że to w ogóle się stało i gdyby nie zostawione po tamtej nocy ślady, prawdopowobnie nigdy sam bym na to nie wpadł; pewnie  nie uwierzył bym w to nawet Lou, dlatego cieszyłem się, że tak się stało. Dało mi to ostrzeżenie do tego, by choćby spróbować rozwiązać zagadkę jakim cudem znalazłem się w takim stanie. Zdecydowanie nie byłem wtedy sobą i zacząłem martwić się o to, czy zdarzyło mi się to po raz pierwszy?

Odpowiedź miałem dostać po badaniach, na które musiałem w najbliższym czasie się udać. Zdawałem sobie sprawę z tego, że podczas takiej fazy mógłbym być naprawdę niebezpieczny, a w dodatku byłbym tego kompletnie nieświadomy. Nie mogłem do tego dopuścić. Za bardzo zależało mi na najbliższych... Na tym, żeby Louis mógł czuć się przy mnie bezpiecznie, zamiast spać z głową pod kołdrą trzęsąc się ze strachu. Czułem ogromne wyrzuty sumienia. Chciałem go chronić przed całym złem tego świata i nie mogłem nawet myśleć o tym, że przez cały ten czas to ja mogłem być tym złem.
No bo kto wie czy gdy budziło się we mnie to drugie, mroczne oblicze, nie byłem też tym, który zastraszał wszystkich, w tym i siebie samego?

Starałem nie dopuszczać do siebie tej myśli, jednak w głębi serca strasznie się tego bałem. Jak mógłbym spojrzeć sobie w oczy wiedząc co zrobiłem? To chodziłoby za mną już zawsze, szczególnie, iż musiałbym być bipolarny. Moje życie cały czas mogło skończyć się w zakładzie dla chorych umysłowo i tylko przez chwilę pomyślałem, że być może sam na to sobie zasłużyłem. W końcu nie jeden raz byłem strasznym dupkiem. Kiedy przypominam sobie jak traktowałem Louisa na początku naszej znajomości mam ochotę przywalić sobie w twarz. Gdybym mógł cofnąć czas od razu zerwałbym dla niego z Laurą decydując się na to, by nigdy nie poczuł się z mojego powodu źle, bo naprawdę zakochałem się w nim po uszy. Po raz pierwszy w życiu. Louis był moim małą gwiazką, która rozświetlała każdy mój dzień jeszcze długo przed tym kiedy zdałem sobie z tego sprawę. Co z tego, że zbliżyłem się do niego z powodu pogróżek. Teraz po prostu nie mogłem go stracić. Musiałem z jego powodu zmienić się na lepsze i tylko dla niego postanowiłem się zbadać. Robiłem to z miłości. I pragnąłem, żeby ta miłość przezwyciężyła wszystko, nawet jeśli scenariusz miał okazać się najmroczniejszy.

Kiedy zdałem sobie z tego sprawę postanowiłem nie zwlekać i natychmiast udałem się w stronę najbliższego szpitala. Nie miałem pojęcia gdzie najpierw powinienem się skierować, dlatego postanowiłem dopytać się o to w recepcji. Liczyłem na to, iż niezwłocznie dostanę skierowania na odpowiednie badania. Zależało mi na czasie głównie dlatego, bym nareszcie mógł spać spokojnie szczególnie wtedy gdy nocował u mnie Lou, a miałem nadzieję, że będzie działo się to w najbliższej przyszłości naprawdę często.

Gdy znalazłem się w szpitalu, automatycznie wzdrygnąłem się na zapach śmierci, który zdawał się wyglądać w moją stronę z każdego korytarza. Przymróżyłem oczy, starając się nie oślepnąć od rażącej zewsząd bieli i chyba wtedy przypomniałem sobie dlaczego nigdy nie odwiedzałem tego miejsca.

Delirium • LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz