Rozdział 22

739 81 29
                                    

Słowa: 3540

Znacie to przytłaczające uczucie bezsilności? Kiedy wszystko w okół się sypie, a wy nie możecie zrobić z tym kompletnie nic mając związane ręce nierozwiązywalnym supłem? Nie ważne jak bardzo będziecie się szamotać jest to na nic, a jedyne co wam pozostaje to patrzenie z boku na to jak cały wasz świat legnie w gruzach. Cały ten płacz, cierpienie i łzy idą na marne. I po pewnym czasie poza smutkiem pojawia się jeszcze złość i poczucie winy. Bo przecież gdybym był bardziej spostrzegawczy może byłbym w stanie powstrzymać tę całą katastrofę zanim sprawy obrałyby nieciekawy wygląd?
Tak właśnie się czułem. W głębi serca wiedziałem, że powinienem był mimo wszystko porozmawiać z kimś o anonimowych groźbach. Z kimś komu ufałem. Z kimś kto też je otrzymywał. I niezaprzeczalnie tą osobą był Harry.

Racja, chłopak wiele razy mnie zawiódł ale przecież zawsze się też o mnie troszczył... Dbał o to, by nie stała mi się krzywda. A może robił to tylko ze względu na pogróżki? Nawet jeśli tak, zależało mu na moim bezpieczeństwie i wątpie, że mógłby mnie skrzywdzić w fizyczny sposób. Dlatego też postanowiłem prędzej czu później z nim o tym porozmawiać.

Dopiero kiedy po tygodniu otrzeźwiania z szoku, który spotkał mnie i nas wszystkich przez przykre wydarzenia z biwaku, zdołałem wyjść z domu. Ciocia doskonale zrozumiała całą sytuację, o której szkoła zresztą i tak była zawiadomiona więc nie miałem żadnych problemów z usprawiedliwieniem swoich nieobecności. Każdy starał się być uprzejmy i wyrozumiały zdając sobie sprawę z tego jak ciężko było nam przez to wszystko przejść. W końcu byliśmy tylko niewinną grupą nastolatków, którzy postanowili poimprezować w lesie pod gołym niebem. Okazało się jednak, że nie wszyscy z nas byli jednak tacy niewinni jak mogłoby się wydawać.

Siedziałem właśnie na lekcji historii gdzie nauczycielka paplała coś o rewolucji francuskiej. Szczerze mówiąc nawet jej nie słuchałem gdy moje myśli pochłonięte były w stuprocentach zupełnie inną sprawą niż dzieje z podręcznika o przeszłości.

Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, że Zayn z Liamem zostali aresztowani za próbę zabójstwa Kristen, która nadal była w śpiączce. Okazało się, że w namiocie gdzie w godzinach zaginicęcia dziewczyny byli razem znaleziono ślady krwi, które miały zostać oddane do analizy. Wyniki badań miały rozstrzygnąć to, czy naprawdę to zrobili. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Przypomniałem sobie zakłopotanie Liama kiedy wspomniałem o kłótni mulata z dziewczyną. Jego zachowanie było naprawdę dziwne, lecz wydawało mi się, że kiedy zobaczył zrozpaczonego Zayna naprawdę się tym wszystkim przejął. W końcu blondynka była też jego przyjaciółką. Jeśli to zrobili i od początku utrzymywali dobrą minę do złej gry to musieli być naprawdę świetnymi aktorami i zasługiwali na oscara bardziej niż DiCaprio.

Ale dlaczego mulat zawiadomił policję? Dlaczego płakał i wylewając słone łzy zawzięcie szukał dziewczyny? Czemu był tak zrezygnowany kiedy po swoich własnych staraniach został aresztowany? I dlaczego nie był tym zaskoczony?

A Liam? Co robił w namiocie mulata i dziewczyny? I po co kłamał w sprawie tego, że rzekomo nie widział ich kłótni?

Czy moi przyjaciele naprawdę posunęliby się do próby zabójstwa osoby, którą obaj wydawali się kochać?

A jeśli tak to przez co? Groźby i przeszywający ich strach? Wściekłość? A może jeszcze coś innego?

To wszystko nie mieściło mi się w głowie i było chyba jeszcze bardziej pokręcone niż przed tym kiedy zacząłem to sobie dokładnie analizować.

Delirium • LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz