6.1

6 0 0
                                    

Polecenie: Wyznacz sobie parę kryteriów takich jak rodzaj narracji, gatunek, styl, czy jakiś konkretny element i napisz krótkie opowiadanie uwzględniając te wyznaczniki.

- Polecam sobie zostawić jakieś opowiadania bez jakiejś konkretnej edycji i korekty, aby później móc to na nich ćwiczyć.

- Jako wyznaczniki dawaj albo pojęcia bardzo ogólne albo bardzo konkretne. Wtedy pisze się najlepiej.


Przykład:

I os., steampunk

Wieczór nad zatokę przybył niezauważenie, a zachód słońca zakryty został kłębami pary. Wszystkie jednostki przechodziły przeglądy, od uderzeniowych po transportowe. Pierwsza dywizja kolonialna miała wkrótce udać się w podróż, z której nikt jeszcze nigdy nie wrócił, więc musieli być pewni, że przynajmniej opuszczą port z klasą i w pełnym składzie. Doki były ogarnięte gwarem i bieganiną. Statek za statkiem miały sprawdzane piece, silniki, rury i całą resztę mechaniki.

Już niedługo miała przyjść kolej na Juggernauta, więc zbędna część załogi – w tym ja, siedziała na skrzyniach przy okręcie, czekając bezsilnie na diagnozę. Juggernaut był wśród statków legendą. Ciężko opancerzony transportowiec transkontynentalny, który potrafił kruszyć lodowce. Lata jego świetności już minęły i zapewne teraz, gdyby zderzył się z krą to sam by się skruszył, ale legenda pozostała. W czasie jego operacyjności słowo „renowacja" padało setki razy, lecz słowo „fundusze" w sumie nigdy. Wyprawa poza Grzbiet Diabła była jego ostatnią szansą więc stary kapitan Eryk wrzucił w nią swoje ostatnie oszczędności. Módlmy się, aby tylko ta łajba nie rozpadła więc w połowie rejsu. Najtrwalszym elementem tego statku była jego załoga. Byli to weterani wychowani na jego pokładzie. Wymordowaliby cały port tylko po to, aby ten okręt był na chodzie. Pływałem z nimi od dosyć niedawna i trochę tego nie rozumiałem, ale zrozumiałem to, że ten statek był ich domem — też zabiłbym, żeby chronić swój dom.

Siedziałem na skrzyniach z kartoflami i przyglądałem się reszcie załogi. Niektórzy tacy jak kapitan, czy stary mechanik Kacper musieli być na pokładzie i przygotowywać okręt, reszta zaś była tutaj. Pierwsze co wśród nich rzucało się w oczy, a uznawane było za niesamowitą rzadkość były kobiety, a mieliśmy ich tutaj aż trzy — istny luksus. Pierwszą z nich była nawigatorka Wioleta nazywana Kasztanką. Miała niesamowite zdolności czytania map, gwiazd, niesamowity słuch i równie niesamowity uśmiech. Okulary i krótko obcięte włosy dodawały jej tylko uroku, a odbierało go trochę to, że tego swojego słuchu nie używała tylko do nawigacji. Dalej była Olka aka Smar. Nie lubiła jednak tej ksywki. Pełniła ona funkcję jednego z mechaników pokładowych, w związku z tym musiała być najlepiej wyposażona z całej trójki, a przynajmniej takie wytłumaczenie znalazła męska część załogi. Charakterystyczną częścią jej wyglądu, oprócz wyposażenia, były śrubokręty wiecznie powtykane w jej kok spięty z kruczoczarnych włosów. Wiele kobiet złapałoby się za głowę, jak coś takiego można nosić, ale on nie była jedną z nich. Ostatnią z pereł Juggernauta byłą Julita, po prostu Julita. Jedyny medyk pokładowy. Swoje blond włosy zawsze miała związane w kucyk co sprawiało, że odejmowała sobie jeszcze parę lat, chociaż i tak wyglądała najmłodziej ze wszystkich dziewczyn. Nikt jednak nie wiedział ile ma ich naprawdę. Jej doświadczenie wskazywałoby na jakieś pięćdziesiąt, ale to był niecelny strzał. Mimo że jej gabinet był uznawany za najchłodniejsze pomieszczenie na całym statku, to ranni wychodzili z niego z ciepłymi wspomnieniami.

Kolejne osobistości warte wspomnienia to Radek i Tadek. Mieli podobny wzrost, podobny zarost, podobny kolor włosów i nawet taki sam zawód, no ale spokrewnieni oni nie byli. Obaj pełnili funkcję żołnierzy, jak coś niedobrego dzieje się na statku to wyciągają giwery i robi się już dobrze. Pomagają im przy tym długowłosy, wysoki blondyn Paweł nazywany Księciem i Patryk o pseudonimie Omega, który był jego absolutnym przeciwieństwem. Bycie matematycznym geniuszem sprawiało, że w rankingu użyteczności plasuje przed Pawłem. Dalej jest jeszcze sternik Sebastian. Wielki i łysy, ale swoimi rękoma niejednej kobiecie mógłby zrobić dobrze, gdyby nie miał koła sterowego.

Ci wszyscy oraz wielu innych stali przy pudłach z zaopatrzeniem rozmawiając, czyszcząc sprzęt, czy spisując zawartość skrzyń. Ja, jako że jestem jednym z załogantów normalnie pracującym na mostku, to nie miałem nic specjalnie do roboty więc się obijałem. Czas mijał mozolnie i wszystkie rzeczy, które był do zrobienia zostały zrobione, więc wszystkim się nieźle nudziło. Prawie miałem usnąć, gdy do statku w końcu podjechali kontrolerzy i mechanicy pilnujący, aby każdy trybik w każdym okręcie się kręcił.

Weszli śpiesznie na pokład i zaraz miał się odbyć test silnika. Juggernaut nie pływał od czterech miesięcy, a jak pływał, to nie robił tego tak jak powinien. Nasi mechanicy posprawdzali i połatali to co mogli, ale nikt nie wiedział, czy ten statek popłynie. Między załogą zapadła tak głęboka cisza, jak głęboki jest piec na takim parowcu. Wszyscy byli niespokojni, bo mieli już dosyć siedzenia i czekania na lądzie, nie tu było ich miejsce. Ci, co dali radę to popływali trochę na innych łajbach, ale to było kompletnie coś innego.

Nagle coś zawarczało, tryby zazgrzytały, litry pary sunęły przez rury i już koła statku miały się zacząć obracać, kiedy coś się zatrzymało, zapiszczało i silnik stanął. Nastała cisza i wszyscy stanęli w bezruchu tak samo, jak silnik legendarnego Juggernauta. Teraz zacznie się zabawa, pomyślałem.

Złoty kontenerWhere stories live. Discover now