Godzinami rozmyślała nad tym czy iść pożegnać się z matką. Mieszała w domu babci Clarissy już kilka dni, a dziś Masaya i jej mąż Zankurou mieli wyjechać w dalszą część ich rocznej podróży poślubnej. Mieli zwiedzać Europę, egzotyczne kraje Azji i nowoczesną Amerykę Północną.
Wahała się i choć najchętniej zostałaby w domu wiedziała, że potem może tego żałować. Znała siebie na tyle dobrze by to stwierdzić.
Kiedy minęła pierwsza fala złości przyszło zadręczanie się. Ciągłe wracanie do tego samego tematu, w kółko i w kółko. W środku tego wszystko była ona, po prostu ona Cerise Usagi z problemem symptomu buntu wobec stworzeń o genotypie rodzicielskim.
Tak więc wyrzuty sumienia, że tak po prostu uciekła od problemów zmusiły ją do przyjścia pod jej dom, ich dom. Patrząc w swoje buty przemierzyła ulicę i w końcu nacisnęła dzwonek do drzwi. Otworzył Tetsu, któremu pod razu rzuciła się na szyje. Pachniał tym czy zawsze, po prostu Tetsu.
- Tęskniłam za tobą, Tetsu, przepraszam, że zniknęłam i cię tu zostawiłam. Nie chciałam tego, ale po prostu nie potrafiłam się zmusić by tu zostać. - Siła z jaką ją przytulił dodała jej otuchy, kochała to, że bez względu na wszystko po prostu ją wspierał.
- Nic się nie stało, najważniejsze, że wróciłaś, ona wciąż na ciebie czeka. Tata wciąż jest w firmie, a ona odpoczywa w ich sypialni. - Posłała mu najcieplejszy uśmiech na jaki było ją stać. Kuroo wyczuł w nim jednak niepewność. - Wiesz, kiedy moja mama zginęła byłem w tym samym wieku co ty kiedy twoi rodzice się rozstali, nie, byłem młodszy. Była całym moim światem, ale umarła, była chora. Ostatnich kilka miesięcy spędziła w szpitalu, a gdy widziałem ją po raz ostatni powiedziała, że musi odejść. Byłem tylko dzieckiem i po prostu wykrzyczałem, że jej nienawidzę. Kilka dni później umarła.
Do tej pory temat rodziców był dla nich tematem bez względnego tabu, oboje nie chcieli o tym mówić, więc dogadywali się, właśnie dlatego Usagi była wdzięczna swojemu chłopakowi. Wiedziała ile bólu kosztowało go to wyznanie.
- Nasze sytuację się różnią, Tetsu. Ty byłeś wtedy tylko dzieckiem to, że tak zareagowałeś było normalne, nie rozumiałeś tego wszystkiego co się koło ciebie działo.
- Chodziło mi o to, że teraz żałuje, żałuje, że nie pożegnałem się z nią tak jak należy, dlatego proszę porozmawiaj z nią.
Miała ochotę powiedzieć " ale ja prawdopodobnie jeszcze ją zobaczę" albo "moja matka nie umiera", jednak powstrzymała się widząc wyraz jego twarzy. Sprawiłaby mu tym tylko niepotrzebny ból.
- Idę, jesteś świetnym chłopakiem, wiesz?
- Wiem, staram się, bo zbyt długo zabiegałem o twoje względy by cię teraz wypuścić.
Z ciężkim sercem weszła po schodach na pierwsze piętro, mimo, że rozmowa z Kuroo bardzo jej pomogła nie wymazała całego niepokoju związanego z tą rozmową. Masaya wciąż wydawała jej się czymś odległym. Traktowała ją jak Polskę, niby wiesz, że istnieje, ale masz to gdzieś bo ciebie to nie dotyczy. Jednak sprawa Pani Kuroo ją dotyczyła, to była jej matka, nie ważne czy tego chciała czy nie.
Zapukała do drzwi powoli je otwierając. Starsza od niej blondynka siedziała na dużym łożu małżeńskim z czerwonym pledem rozłożonym na pościeli. Kurczowo zaciskała ręce na małym pluszowym misiu, którego lata świetności już minęły. Jego łapa odrywała się tak, że z rozwalonego szwu wydostawał się plusz, nie miał także jednego ucha, a brązowy materiał już dawno wyblakł i zmechacił się po zbyt dużej ilości prań.
CZYTASZ
F̷r̷a̷n̷c̷u̷s̷k̷a̷ K̷o̷c̷i̷c̷a̷ || K̷u̷r̷o̷o̷ T̷e̷t̷s̷u̷r̷o̷u̷ x̷ O̷C̷
FanfictionO̷ k̷o̷c̷i̷e̷ s̷y̷p̷i̷ąc̷y̷m̷ p̷o̷d̷r̷y̷w̷a̷m̷i̷ i̷ k̷o̷t̷c̷e̷ b̷i̷j̷ąc̷e̷j̷ k̷o̷t̷a̷. C̷e̷r̷i̷s̷e̷ U̷s̷a̷g̷i̷ t̷o̷ p̷ół j̷a̷p̷o̷n̷k̷a̷, p̷ół f̷r̷a̷n̷c̷u̷s̷k̷a̷ z̷ c̷i̷ężk̷ą s̷y̷t̷u̷a̷c̷j̷ą r̷o̷d̷z̷i̷n̷n̷ą. P̷o̷ r̷o̷z̷w̷o̷d̷z̷i̷e̷ r̷o̷d̷z̷i̷c̷ów̷ z...