Część 1 (wrzesień)

4.7K 267 661
                                    

Ilość słów: 3822

WRZESIEŃ 2017

Każdy kto zapisał się do programu wymiany Wielka Brytania/USA miał nadzieję na zostanie wysłanym do Kalifornii, czy Nowego Jorku. Z oczywistych powodów. Nikt nie chciał skończyć w Wyoming, czy Północnej Dakocie, dlatego Louis był tak podekscytowany tym, że siedzi w samolocie lecącym prosto do San Francisco. Swój ostatni rok szkoły spędzi w Kalifornii, a nie ma nic innego, co wolałby robić. W ogóle nie spał podczas lotu, więc mógł odczuwać zmęczenie w czasie przechodzenia przez kontrolę graniczną i bramki ochrony. Naprawdę powinien był pospać chociaż odrobinę, ale wybrał oglądanie filmów i wygłupianie się na telefonie, zamiast odpoczywania.

Jego matka płakała na lotnisku, lecz nie dziwił się jej, bo przecież nie będę się widzieli przez cały rok. Po raz pierwszy opuści rodzinne obchody Bożego Narodzenia i swoje urodziny. Nie wiedział, jak ma się z tego powodu czuć.

Louis miał wielką nadzieję, że goszcząca go rodzina będzie wspaniała i nie będzie cały czas tęsknił za domem tak, jak teraz.

Zdjęcie dwóch walizek z taśmy zajęło więcej czasu, niż się spodziewał, ponieważ zupełnie zapomniał, w co mama go zapakowała. Musiał obejrzeć wszystkie walizki, by dowiedzieć się, które należą do niego. Ludzie już zaczynali patrzeć na niego pytająco, aż w końcu je odnalazł i przełożył na swój wózek.

Ostatni raz wyciągnął swój paszport, by pokazać go ochroniarzowi na końcu pomieszczenia – że nie jest tam nielegalnie i nie szmugluje żadnych narkotyków – a potem przejść do hali przylotów, gdzie oczekiwała na niego rodzina.

Kiedy został zaakceptowany w programie i przekazano mu, że będzie się przeprowadzał, dostał plik dokumentów informujących o goszczącej go rodzinie. Jego plik był o wiele mniejszy od tego, który dostał Stan, ale Louisa to nie obchodziło. Zwyczajnie był podekscytowany wyjazdem do Kalifornii. Trochę poznał rodzinę, czytając te kilka akapitów o nim i wydawali się wystarczająco mili. Dowiedział się, że rodzina składała się z matki – Floyd, ojca – Zeke'a, ich syna – Brody'ego i córki Hayden. Brody był w jego wieku, a Hayden właśnie skończyła osiem lat. Do pierwszej kartki spinaczem było przymocowane ich zdjęcie, żeby Louis wiedział, kogo wyglądać, kiedy wszedł do wielkiego pomieszczenia, określonego jego „przybywający".

Było głośno, a szatyn był zmęczony i po prostu chciał już odnaleźć tych ludzi i zacząć zwiedzać Kalifornię, więc kiedy nie zauważył ich na początku zaczął się denerwować. Był w Ameryce sam, o czym on myślał? Nawet nie potrafił sobie sam zrobić tosta. Kilka razy objechał pomieszczenie ze swoim wózkiem, zanim ich dostrzegł, opierających się o jedną ze ścian blisko wyjścia.

Potoczył w ich kierunku swoje rzeczy i najwyraźniej go rozpoznali, bo powitali uściskiem dłoni i zaczęli prowadzić na parking.

Floyd przejęła bagaże Louisa i podała je swojemu mężowi i Brody'emu, wychodząc z lotniska. Szatyn zignorował mamrotanie chłopaka: „Czemu muszę dźwigać to gówno?", skoncentrował się, żeby się nie potknąć i podążył za kobietą.

Szła zaskakująco szybko i szatyn ledwo mógł za nią nadążyć, wdrapując się po schodach. Zresztą nikt z rodziny nie mógł, co sprawiło, że chłopak poczuł się trochę lepiej ze swoim poziomem kondycji.

Kiedy przechodzili między rzędami samochodów zaparkowanych na trzecim piętrze, kobieta odwróciła się do niego i uśmiechnęła życzliwie.

- Jak minął lot, kochanie? Odpocząłeś trochę?

Usłyszał, jak Brody przypadkiem obił jego walizkę o jeden z zaparkowanych za nim samochodów i przeklął. Postanowił zignorować go, by odpowiedzieć na pytanie.

Violet PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz