Część 9 (grudzień)

1.9K 188 89
                                    

Ilość słów: 2532

Tydzień później Louis obudził się, witany niezliczoną ilością wiadomości "Wszystkiego najlepszego!"

Domek opuścili po czterech dniach, pakując wszystko do samochodu i żegnając się z wolnością. Teraz, kiedy byli już ze swoimi rodzicami lub w przypadku Louisa – zastępczymi rodzicami, nie mogli już się tak wygłupiać, jak to robili w śniegu.

Szatyn leżał na swoim łóżku w pokoju Brody'ego, odpowiadając na wszystkie tweety i wiadomości od swoich przyjaciół i życząc im miłego dnia. Jednak wszystkim, czego chciał było pójście do Harry'ego i tulenie się z nim, by oderwać się od myśli, że to jego pierwsze urodziny bez rodziny.

Floyd powiedziała mu wczoraj, że zrobi dla niego tort i rano wydadzą małe przyjęcie urodzinowe, więc powiedział Harry'emu, by spotkali się później, po południu. Była już jedenasta, więc Louis wstał, ubrał się i zszedł do kuchni, gdzie czekał na niego wielki, czekoladowy tort z napisem „Wszystkiego najlepszego, Louis!"

Harry jeszcze do niego nie napisał, ale jakby wiedział, że Louis na to czeka, bo gdy tylko szatyn odłożył telefon na szafkę, rozświetlił się on wiadomością.

'Wesołych urodzin Louuu!!!! Kocham cię!!! Wciąż jestem zły, że nie przyszedłeś rano :( - H xx'

Uśmiechnął się i miał odpisać, ale usłyszał kroki w pobliżu kuchni.

Floyd musiała usłyszeć, że przyszedł, bo weszła do pomieszczenia razem z podążającą za nią Hayden i uścisnęła szatyna, wciskając jego twarz w swoje piersi. Docenił jednak ten gest i oddał uścisk.

Hayden także go przytuliła i życzyła wszystkiego najlepszego, po czym sięgnęła do szafki po trzy talerze. Floyd odkroiła trzy kawałki i podała je na talerzach Louisowi i Hayden.

- Brody i Zeke poszli łowić ryby – wzruszyła ramionami. - Nie przepadają za urodzinami.

Louis pokiwał głową. I tak wolał, jak ich nie było. Wziął gryza i skrycie jęknął. To było takie pyszne. Naprawdę powinien zacząć uważać na swoją wagę.

- Jest pyszne, Floyd, dziękuję.

- Żaden problem – uśmiechnęła się. Po tym, jak skończyli, odłożyła naczynia do zlewu. - Mamy coś dla ciebie i twoi rodzice także przysłali prezent. Są w salonie.

Louis poszedł za nimi, odpisując Harry'emu szybkie 'Spróbuję podkraść dla ciebie trochę czekoladowego ciasta, kochanie. Widzimy się o 4, kocham cię xxxxx' zanim Floyd wcisnęła w jego dłonie prezent. Była to mała paczka, zawinięta w zielono-niebieski papier prezentowy.

- To od nas. Pomyśleliśmy, że możesz używać tego tutaj, nie polegając już tak bardzo na Brodym i twoich przyjaciołach.

Louis otworzył paczkę, osłaniając małe pudełko z kluczem w środku. Był stary i zardzewiały. Ale wiedział, do czego służy jeszcze, zanim się odezwała i szczerze, był to najlepszy prezent.

- Do starego samochodu mojego ojca. Przez ostatnie pięć lat stał w garażu, a ja i Zeke trochę nad nim popracowaliśmy. Nic nie kosztował, więc nie musisz się o to martwić.

Szatyn uśmiechnął się szeroko i przytulił ją. Lubił ją najbardziej z tej rodziny.

- Twoi rodzice coś ci przysłali. Poczekaj, przyniosę.

Wstała i podeszła do kominka, skąd podniosła kopertę i wręczyła mu ją. Troszkę zachciało mu się płakać, gdy z przodu dostrzegł pismo swojej matki, ale powstrzymał się. W środku była prosta kartka ze strusiem na okładce, pewnie wybrana przez jego siostry. W środku była krótka notatka zapisana pismem Lottie z podpisami wszystkich członków rodziny.

Violet PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz