Część 13 (luty)

1.4K 175 88
                                    

Ilość słów: 768

LUTY 2018

Harry i Louis przebywali w kuchni, wyjmując z lodówki napoje, kiedy nadeszła ich pierwsza, prawdziwa kłótnia.

Byli w domu Zayna, oglądając mecz. Zamówili sobie także pizzę i skrzydełka z kurczaka.

Było prawie po pierwszej połowie, kiedy wymyślili wymówkę, że idą po coś do picia, by wyjść z salonu. W kuchni Harry momentalnie przyparł szatyna do blatu i zaczął całować jego szyję.

- Lou, chcę poznać twoich rodziców. Proszę.

Kiedy Louis nie odpowiedział, spojrzał na niego prosząco.

- Proszę, Lou. Tak dużo o nich mówisz. Naprawdę chcę ich poznać. Nawet jeśli tylko przez Facetime.

Louis pokręcił głową i odepchnął się od blatu. Wszystkie jego strachy z Gwiazdki powróciły.

- Nie, Haz.

Brunet spojrzał na niego z niedowierzaniem i bardzo smutnym wyrazem twarzy.

- Co? Nie możesz po prostu powiedzieć nie, Louis. Ty poznałeś moich rodziców, dlaczego ja nie mogę twoich?

- Po prostu nie, Haz. Mówię nie.

Harry przytrzymał go za rękaw, kiedy próbował opuścić pomieszczenie, na co odwrócił się ze złością.

- Co? – syknął.

- Lou. Porozmawiaj ze mną. Chcę wiedzieć, co się dzieje. Myślałem, że ujawniłeś się przed nimi?

Szatyn wyszarpnął rękę i odwrócił się, by odejść.

- Oczywiście, że się kurwa przed nimi ujawniłem! Powiedziałem nie, Harry! Po prostu to cholera, zaakceptuj.

Harry wyglądał na zrezygnowanego po takiej odmowie, ale spróbował jeszcze raz.

- Ale dlaczego? – zapytał cicho. – Lou. Zrobiłem coś źle?

- Ponieważ nasz związek nie jest nawet trwały, Harry! Niedługo wyjeżdżam i jak niby mamy być razem, kiedy ja będę w Anglii. Nie chcę przedstawiać cię moim rodzicom, bo nie ma sensu.

Oczy Harry'ego wypełniły się łzami, odsunął się, kurcząc się w sobie.

- Co? Mówisz mi, że nasz związek nie jest prawdziwy? Że jestem takim tymczasowym wyskokiem, dopóki nie wrócisz do Anglii, żeby znaleźć sobie kogoś lepszego? – zaszlochał w rękaw koszuli i odepchnął się od szafek. – Pieprz się, Louis!

Wyszedł z kuchni, wyglądając na kompletnie załamanego. Szatyn poszedł za nim do salonu, gdzie zastał go, jak prosił Zayna o odwiezienie do domu.

Chłopcy spojrzeli na nich ze zmartwieniem, a Zayn natychmiast się zgodził, łapiąc kluczyki i wciągając buty.

- Harry.

Harry zignorował go i zwyczajnie przeszedł obok, obijając go przy tym w ramię.

- Harry. Nie o to mi chodziło.

Brunet nie odpowiedział, dopóki nie miał na nodze jednego buta i płaszcza przewieszonego przez ramię.

- Zatem co kurwa miałeś na myśli, Louis? – wciągnął szybko drugiego buta i wypchnął Zayna za drzwi, rzucając starszemu przygnębione spojrzenie. – Po prostu. Kurwa. Nie odzywaj się do mnie. Nie zbliżaj się.

Wyszedł i trzasnął drzwiami tuż przed nosem szatyna, któremu nie zajęło więcej niż minutę zdanie sobie sprawy, że totalnie na to wszystko zasługiwał.

~*~

Harry nie pokazał się na zajęciach, które miał z Louisem następnego ranka, więc ten był zdziwiony, gdy znalazł go na korytarzu przed lunchem. Wiedział, że to jego jedyna szansa na naprawienie wszystkiego, więc podszedł do niego i przeciągnął przez korytarze aż do ich ławki na zewnątrz.

Zepchnął cienką warstwę śniegu i zdjął swój płaszcz, pokazując Harry'emu, by usiadł. Brunet spojrzał na niego i zrobił to z ociąganiem, zostawiając dla niego miejsce.

- Przepraszam.

Młodszy parsknął i namazał na śniegu mały uśmiech butem.

- Przepraszam nie naprawi tego, co powiedziałeś, Louis. Zraniłeś mnie.

- Harry, kochanie. Naprawdę przepraszam. Nie miałem na myśli tego, co powiedziałem wczoraj. To wszystko mnie po prostu przytłoczyło. Nie chcę cię stracić, naprawdę.

Brunet odwrócił się od niego i gwałtownie przetarł oczy.

- Myślałem, że jesteśmy wieczni, Lou. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Louis chwycił jego dłoń i ścisnął, przysuwając się bliżej na ławce.

- Nie chcę wyjeżdżać, Harry, uwierz mi.

Harry spojrzał na niego zaczerwienionymi oczyma i zmarszczył brwi.

- To tego nie rób.

- Harry, nie mogę po prostu-

- Idź tutaj na studia. Znajdź pracę. Mieszkaj ze mną w domu. Nie ważne co, po prostu zostań – prosił brunet.

- Harry, nie wiem-

- Proszę. Pomyśl o tym. Ponieważ jeśli nie chcesz spróbować i ze mną zostać, to nie widzę sensu w kontynuowaniu tego – wstał, by odejść do szkoły, ale szatyn pociągnął go z powrotem na ławeczkę.

- Ok. Pomyślę o tym. I zapytam wychowawczynię, czy pomoże mi aplikować na SFSU (San Francisco State University). Spróbuję, Haz. Naprawdę. Nie chcę cię zostawiać. Kocham cię.

Uśmiech pojawił się na twarzy Harry'ego i mocno przytulił starszego.

- Dziękuję, Lou.

Louis pokiwał głową i ucałował go w policzek, ocierając resztę łez.

- Oczywiście. Przypuszczam, że i tak nie mógłbym żyć w Anglii bez ciebie.

Harry zachichotał i skrył twarz w zagłębieniu jego szyi.

- Kocham cię.

Szatyn uśmiechnął się w jego włosy.

- Też cię kocham, skarbie.

Violet PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz